Poważne oskarżenia wysuwane są pod adresem polityków rządzącej partii. Mieli posiłkować się pieniędzmi wyprowadzonymi z Polskiego Czerwonego Krzyża.
„Gazeta Wyborcza” twierdzi, iż dysponuje dowodami, że politycy Prawa i Sprawiedliwości dokonali przekrętu w taki sposób, że wyprowadzone z PCK pieniądze zasilały kasę i potrzeby kampanii wyborczej partii rządzące.
Sprawę prowadzi prokuratura we Wrocławiu i to ona, według opozycyjnego dziennika, ma dysponować zeznaniami, ilustrującymi ten proceder. Zeznania te nie są jawne. Mimo to, na pytanie jednej z posłanek PO, prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, prawa ręka Zbigniewa Ziobry odpowiedział oficjalnie: „W toku śledztwa nie ujawniono wątków, o jakich mowa w postawionym przez Panią Poseł pytaniu, oraz nie dokonano ustaleń pozwalających na przedstawienie zarzutów popełnienia przestępstw określonych w ustawie z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy”.
Gazeta przytacza jednak słowa anonimowych informatorów, tak podejrzanych, jak i osób znających materiały śledztwa, że o powiązania między ludźmi defraudującymi pieniądze PCK, a politykami PiS z pierwszych stron gazet (m.in. minister edukacji Anny Zalewskiej) były badane przez przesłuchujących prokuratorów.
GW twierdzi, że za blokadą informacji stoi dwoje prokuratorów, awansowanych do wrocławskich struktur już za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Mają to być Artur Jończyk i Katarzyna Salwa, którzy odmówili zresztą rozmów z dziennikarzami gazety.
„Gazeta Wyborcza”, słynąca z dobrego dziennikarstwa śledczego, wydaje się być pewna siebie. Gdyby jej informacje się potwierdziły, to PiS miałby kłopot, bo poza faktem samej defraudacji, szczególnie obrzydliwe jest to, że zabrano pieniądze z szacownej instytucji, która pomaga potrzebującym.