Oskarżenie autorów reportażu na temat urodzin Hitlera o to, że propagowali nazizm, może się pozornie wydawać tylko jednym z wielu “bareizmów” okresu Polski pod rządami PiS. Nie sposób przejść jednak nad nim obojętnie w kontekście całości procesów politycznych. Podczas gdy od kilku lat przez kraj przetacza się brunatna fala, rządowi protektorzy faszystów robią wszystko, by na żądania rozprawienia się z tą zarazą odpowiadać robieniem wszystkiego, byle tylko faszyzmu nie zwalczać. Oczywiście pod hasłem “walki z faszyzmem”.
Po dwóch miesiącach portal oko.press doczekał się odpowiedzi od Kancelarii Premiera w sprawie sprawozdania z prac zespołu ds. walki z faszyzmem i przestępstwami z nienawiści. Zespół powołany przez Morawieckiego działał od końca lutego do końca lipca. Jest listopad, a opinia publiczna dopiero teraz – i to po śledztwie dziennikarskim – ma możliwość przekonania się, jak rząd zamierza “zwalczać faszyzm”. Użycie cudzysłowu jest tu na miejscu. Mamy do czynienia z wyjątkowo bezczelną blagą. Po raz kolejny PiS zrobił wszystko, co w ich mocy, by upewnić samych siebie, że faszyści będą dalej mogli otwarcie i spokojnie maszerować po ulicach polskich miast.
Sprawozdanie potwierdza w zasadzie to, czego można się było spodziewać po wystąpieniu sejmowym, jakie min. Brudziński uskutecznił po wybuchu “afery wafelkowej”. Dał wtedy jasno do zrozumienia, że odpowiedzią na ekscesy polskich faszystów będzie ściganie komunistów i lewicowców, których PiS uzna za ekstremistów, czyli w praktyce wszystkich. Jedyną konkretną rekomendacją, jaką udało się wypracować zespołowi, jest zmiana nieśmiertelnego paragrafu 256 kk, mówiącego o zakazie “propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju”. Niespodzianki nie było: przedstawiciele rządu chcą koniecznie dopisać do niego “ustrój komunistyczny”. Żeby była jasność: w kraju, gdzie ONR i MW, które otwarcie głosiły, że nienawidzą demokracji i regularnie urządzają publiczne seanse nienawiści ze wzywaniem do zabijania włącznie – w takim kraju największym zagrożeniem jest komunizm.
Nie będzie przywrócenia falangi do rejestru symboli zakazanych ani ścigania za grożenie śmiercią uchodźcom. Prawu i Sprawiedliwości pozostaje gratulować konsekwencji i nieuginania się pod naciskiem środowisk “wiadomo jakich”. To jednak nie wszystko. Zespół “antyfaszystowski” postanowił pójść zdecydowanie bardziej w prawo, niż wszystkie dotychczasowe antykomunistyczne nagonki, bo w sprawozdaniu wyraził zaniepokojenie tym, że prawo nie pozwala skutecznie ścigać za “nienawiść klasową”. Trudno dopatrywać się tu szczerych chęci do utemperowania konkurencji na polu walki o dusze ubogich, wyzyskiwanych Polaków, ofiar transformacji znienawidzonej podobno przez PiS. Wszystko zmierza do pacyfikacji bojowych związków zawodowych, które na pewno nie będą milczeć w obliczu prostego faktu, że socjalna maska PiS stopniowo opada: partia rządząca zaczyna sama ograniczać dostępność 500+, Mieszkanie+ okazało się oszustwem, a afery LOT, KNF i “taśmy Morawieckiego” uzmysławiają, że kadry PiSu to antyspołeczna banda “rolexowych” cyników z nieograniczonymi apetytami na kasę, którzy mają wszelkie predyspozycje, by stać się obiektami nienawiści klasowej.
Jeżeli takie środowiska mają w Polsce zwalczać faszyzm, to nic dziwnego, że “walka” ta może przybrać formę wyłącznie karykaturalną. Jednocześnie istota sprawy pozostaje de facto niezmienna od dziesięcioleci. Ponieważ PiS, by trwać, musi czepiać się pazurami tonącego kapitalizmu pozostającego w głębokim kryzysie, a jednocześnie chce korzystać politycznie na współpracy z rodzimymi faszystami, czuje się zmuszony do zwalczania konsekwentnej lewicy. Ci mistrzowie odwracania kota ogonem już dawno zorientowali się, że w kraju, gdzie obie strony sejmu atakują się wzajemnie okrzykami “precz z komuną!”, pod hasłem “walki z faszyzmem” dość łatwo jest tępić jedyną formację, która historycznie okazała się jedyną siłą zdolną zetrzeć faszyzm w proch.
Nie wiadomo, jak się to wszystko skończy. Fakt, że rząd ustąpił TSUE i prawdopodobnie zamierze jednak respektować orzecznictwo międzynarodowe, np. w zakresie poszanowanie wolności słowa, daje cień nadziei, że nie zostaniemy wszyscy pozamykani przez Brudzińskiego i Ziobrę. Ale słowo daję, mówiąc o antyfaszyzmie jako polityce minimum ludzkiej przyzwoitości, nie pozostaje dziś nic słuszniejszego niż promocja komunizmu.