„Beton nie oddycha” – przekonywali mieszkańcy Lublina, którzy domagali się powstania parku na Górkach Czechowskich. Dla miejscowych radnych bardziej liczyło się jednak dobro firmy deweloperskiej, która forsowała pomysł zabudowania terenów zielonych klaustrofobicznymi blokami. Wola lokalnej społeczności ostatecznie przegrała z lobby kapitału.

68 proc. uczestników i uczestniczek kwietniowego referendum powiedziało „nie” postawieniu betonowego blokowiska na terenie Górek Czechowskich. Frekwencja nie przekroczyła jednak 50 proc., a więc plebiscyt nie był wiążący. W , sytuacji decyzyjnym organem jest Rada Miasta. Wczoraj odbyło się posiedzenie lubelskich radnych. O tym jak ważny jest to temat dla mieszkańców i mieszkanek świadczy fakt, że sala obrad była wypełniona po brzegi. Mieszkańcy zaprezentowali banery z hasłami: „Beton nie oddycha”, „Lublin miastem antypartycypacji”, „Patrzymy wam na ręce. Będziemy pamiętać” oraz „Od dewelopera powietrza nie kupisz”.

W sytuacji tak jednoznacznej opinii lokalnej społeczności, decyzja radnych powinna być bezdyskusyjna. A jednak.

Samorządowcy postanowili sprawić prezent deweloperowi. Zanim jednak doszło do kluczowego głosowania, próbowali wymęczyć mieszkańców, przedłużając niemiłosiernie obrady. Sesja trwała łącznie 20 godzin.

Jak zagłosowali radni?  Za przyjęciem opowiedziało się 17 członków Klubu Radnych Prezydenta Krzysztofa Żuka (człowiek Platformy Obywatelskiej). Przeciw było 12 radnych z klubu PiS. Dwóch przedstawicieli koalicji rządzącej: Marcin Nowak i Dariusz Sadowski wstrzymało się od głosu.

Wynik oznacza, że na Górkach Czechowskich nie będzie parku i rezerwatu dzikiej przyrody, jak życzyli sobie mieszkańcy. Na 30 hektarach terenu wyrośnie 40–50 budynków wielorodzinnych, 4-8 kondygnacyjnych. Na otarcie łez deweloper zobowiązał się do utworzenia terenów zielonych i ścieżek rowerowych na pozostałych terenach.

Mieszkańcy przyjęli to kolejnymi okrzykami: „Hańba” i „Zdrajcy”.

– Wierzyliśmy, że prezydent Żuk stoi na straży demokracji. Okazało się, że byliśmy w błędzie. To nas powinniście się słuchać, a nie dewelopera. Nas jest wielu, on jest jeden – powiedziała jednak z mieszkanek Lublina.

Walka o Górki Czechowskie toczyła się od niemal dwóch dekad. W 2000 roku teren należący do Agencji Mienia Wojskowego został sprzedany prywatnemu inwestorowi, który wbrew planowi zagospodarowania przestrzennego postanowił postawić tam osiedle. Spór toczył się przez kilkanaście lat, aż w końcu w sukurs kapitałowi przyszła uchwalona w 2017 roku ustawa zwana „Deweloper Lex”, pozwalająca na wydawanie pozwolenia na inwestycje, nawet jeśli stoi to w sprzeczności z planem zagospodarowania.

Pozostał jeszcze jeden problem – opór lokalnej społeczności, która, posiłkując się argumentami społecznymi i ekologicznymi nie chciała osiedla, domagając się parku. Deweloper sypnął więc znaczny szmal na kampanie, która miała przekonać społeczność do pomysłu zabetonowania górek. W mieście pojawiły się bilbordy nakłaniające do zagłosowania za inwestycją. Mieszkańcy jednak zdania nie zmienili.

Uwagi do pomysłu powstania osiedla zgłaszała też Miejska Komisja Architektoniczno-Urbanistyczna, kiedy jej przewodniczącym był Stanisław Lichota.

„Poważnym problemem projektu jest prawdopodobnie wielokrotnie nadmierna w stosunku do potrzeb oferta nowej, głównie mieszkaniowej, zabudowy, co prowadzi do niszczenia potencjałów rozwojowych, chaosu zabudowy, jej rozproszenia, nadmiernych kosztów budowy i eksploatacji infrastruktury i in. […]” – pisał urzędnik, który wkrótce zapłacił za to utratą stanowiska.

Górki Czechowskie są siedliskiem chronionych gatunków flory i fauny, w tym chomik europejski czy motyl czerwończyk nieparek – wpisane na czerwoną listę zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce.

paypal

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. No i czego gardłują? Takich se wybrali radnych.
    A skądinąd, wiedziony doświadczeniem jednego miasta, w którym ubijają wodzów nasuwa mi się pytanie: a co za to dostali? Może być i w mieszkaniach.

  2. Czyżby Lublin cierpiał na nadmiar substancji mieszkaniowej? Chyba niekoniecznie. Jak w każdym dużym mieście – braki są poważne i to powoduje niesamowitą wprost drożyznę najmu lokali.
    Może rezerwaty przyrody będziemy lokować w innych miejscach niż obrzeża dużych miast? Wydaje się to lepsze i dla mieszkańców i dla przyrody. Inaczej w przypadku konfliktu interesów to własnie przyroda pada ofiarą.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…