To już w zasadzie pewne: wzrostu minimalnego wynagrodzenia do poziomu 3000 zł brutto od przyszłego roku nie będzie. „Gazeta Wyborcza” informuje, że na forum Rady Dialogu Społecznego rząd wystąpi z propozycją podniesienia najniższych pensji tylko do poziomu 2716 zł brutto (1978,71 netto dla zatrudnionych na umowie o pracę).
Co roku rząd do 15 czerwca przedstawiał reprezentantom związków zawodowych i biznesu zasiadającym w Radzie Dialogu Społecznego proponowaną wysokość płacy minimalnej w roku następnym. W związku z pandemią koronawirusa rada ministrów przedłużyła sobie termin złożenia propozycji do końca lipca. To już za kilka dni; w ostatnich tygodniach organizacje przedsiębiorców głośno domagały się, by w ogóle nie podnosić minimalnego wynagrodzenia. Związki zawodowe starały się dawać odpór i przypominać, że w kampanii wyborczej przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi Jarosław Kaczyński zapowiadał nie tylko 3000 brutto minimalnej płacy w 2021 r., ale nawet 4000 od roku 2024.
Tymczasem z informacji, do jakich dotarła „GW” wynika, że rząd zaproponuje do negocjacji wzrost płacy minimalnej brutto o 116 zł – do 2716 zł. Pracownik zatrudniony na umowę o pracę lub umowę zlecenie za taką stawkę realnie otrzymuje na rękę niecałe 1980 zł. Pracowników z taką wypłatą jest w całym kraju półtora miliona – 17 proc. wszystkich zatrudnionych.
Chociaż to do biznesu adresowana była większość działań podejmowanych przez rząd w ramach walki z kryzysem, przedsiębiorcy teraz twierdzą, że taki ograniczony wzrost to i tak dla nich zbyt wiele. Według Konfederacji Lewiatan płaca minimalna powinna pozostać na dotychczasowym poziomie nawet mimo inflacji (czyli realnego spadku wartości wynagrodzeń).
Związki zawodowe z kolei zamierzają domagać się, by PiS dotrzymał słowa.
– Ten rząd zawsze zapewnia, że dotrzymuje obietnic, a po drugie, zapewnia, że polska gospodarka mimo pandemii ma się świetnie. Nie widzimy więc powodu, aby podwyżka płacy minimalnej była niewielka. Nasza propozycja to 3100 i taką kwotę przedstawimy na rozmowach z rządem – powiedział „GW” przewodniczący OPZZ Andrzej Radzikowski.
Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy, w stanowisku przesłanym Portalowi Strajk przypomina, że zapowiedź podwyższenia płacy minimalnej bardzo pomogła PiS zdobywać głosy. Tymczasem teraz, gdy do następnych wyborów daleko, partia zdaje się zapominać o swoim pracowniczym elektoracie.
– Dzięki niej Prawo i Sprawiedliwość zdobyło poparcie wielu pracowników o niskich dochodach. Jednocześnie rząd wprowadza coraz więcej antypracowniczych rozwiązań, między innymi dając fatalny przykład w spółkach skarbu państwa takich jak PLL LOT, gdzie są promowane umowy śmieciowe i radykalnie obniża się pensje etatowym pracownikom – pisze Szumlewicz. – Ministrowie chwalą się, że na pomoc przedsiębiorcom wydali już ponad 100 mld zł. Skoro tak olbrzymia jest forma wsparcia dla firm, to trudno nam zrozumieć, dlaczego rząd zamierza zrezygnować z deklarowanego wzrostu płacy minimalnej.