Portal Wirtualna Polska alarmuje, że resort Piotra Glińskiego próbuje wpływać na PISF w sprawie dofinansowania nowo powstających filmów.

Dyrektor PISF Magdalena Sroka. Fot. Marcin Kułakowski, PISF
Dyrektor PISF Magdalena Sroka. Fot. Marcin Kułakowski, PISF

Jedną z najważniejszych funkcji Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej jest dofinansowanie polskich produkcji filmowych. Rocznie Instytut przeznacza na to około 90 milionów złotych. Poza tym, 25 mln może przeznaczyć na upowszechnianie kultury filmowej, a 8 milionów na promocję polskich produkcji za granicą. Dotacje te przekazywane są na podstawie opinii komisji eksperckiej, działającej przy Instytucie. Eksperci PISF, jak można przeczytać w art. 2 Regulaminu Pracy Ekspertów dla produkcji filmowej, są powoływani przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na okres 12 miesięcy. I o tę właśnie komisję, według wp.pl, jest cały konflikt.

Ministerstwo Kultury nie wysłało do tej pory do Instytutu listy ekspertów. Potwierdzeniem tego może być zapis na stronie PISF, że wstrzymany jest nabór wniosków, przewidziany początkowo na 7 grudnia. Bez listy ekspertów rozpatrywanie wniosków jest niemożliwe. Powodem opóźnień w przekazaniu list ma być, twierdzi portal, próba uzupełnienia przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego składu komisji o ekspertów, odpowiadających obecnej linii ideologicznej polskiego rządu. W tej chwili zatem zablokowana jest działalność PISF dotycząca pomocy finansowej polskim twórcom, nie wiadomo, ile ten stan może jeszcze potrwać.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. @YUZEK
    Kasa Instytutu nie pochodzi bezpośrednio do podatków Obywateli, ale jest to zbiór podatków pośrednich. Od dochodów z biletów kinowych, od dochodów z reklam w telewizjach komercyjnych, od dochodów ze sprzedaży sprzętu potrzebnego do oglądania filmów, od dochodów z lotto i paru innych podatków- patrz ustawa o kinematografii z 2005 roku. Instytut zostałpowołany aby nie było geszeftu, tylko za podatek od tych którzy na obrocie filmami zarabiają można było udzielać pożyczek , w wysokości 50 procent zaplanowanego budżetu projektu filmowego.
    Instytut powstał aby nie było dzikiego kapitalizmu w kinematografii, bo film nie zawsze jest towarem

    1. Szanowny Panie Gadzinowski (to jest „na poważnie” bo jako człowiek wiekowy i pamiętliwy PAMIĘTAM pańską działalność dziennikarską i dzisiaj Panu współczuję, że bawi się tym pan „tu i teraz”).
      Ale do rzeczy:
      – KAŻDY podatek jest płacony przez KONSUMENTA i nie ma znaczenie kto jest „ostatnim” płatnikiem (od tego są raje podatkowe, money laundering, inżynieria finansowa, etc, etc),
      – sam Pan pisze, że instytut „pożycza” pieniądze to oznacza, że de facto jest instytucją finansową i musi się kierować racjami finansowymi i w tej sytuacji w kąt idą racje artystyczne,
      – jeżeli pieniądze się „pożycza” to pożycza się PRODUCENTOWI (bo to producent ZARZĄDZA finansami filmu a nie reżyser). Jeżeli jest tak jak pisze to mamy do czynienia z BIZNESEM MEDIALNYM lub KORPORACJAMI MEDIALNYMI (w zależności od skali). A rzecz nie jest taka „beleco” bo chodzi o tzw. „prawa autorskie” do filmu/sztuki – KTÓRYMI ZARZĄDZA producent!! Jeżeli jest tak, to instytut robi durnowaty interes pożyczając pieniądze „za bezdurno” czyli bez udziałów w zyskach z tytułu „praw autorskich”. I tu jest ten myk, z czego żyje biznes medialny. Artyści filmowi, pisarze (wydawcy- to producenci), „NAUKOWCY” (każda książka „naukowa” na całym świecie ma swojego „właściciela” i nie jest nim autor) i o to jest granda na całym świecie (tj. na zachód od Odry/Nysy bo tu świat „dziennikarski” milczy bo……..tu okazuje się, że „prawo autorskie” obejmuje dziennikarzy (bo oczywiście WYDAWCA zarządza tym prawem no chyba, że się bawimy w Syndykat Dziennikarzy. Prawo autorskie dla dziennikarzy to paranoja do imentu.
      A poza tym, jak powiedział Słonimski (przed wojną): kino to sztuka dla kucharek i dzisiejsza „dzieła” filmowe to potwierdzają.
      Rozumiem Pana wyjaśnianie ale ICH nie podzielam, ze względów „ideologicznych” jako zwyczajny komuch (post1989 za to dogłębnie samodokształcony teoretycznie i praktycznie z tym, że „cultural Marxism” – WON – bo sami autorzy – US progesivists mówią, że nie ma nic wspólnego z marksizmem)

      Pozostaję z wyrazami szacunku i poważanie w odróżnieniu od innych autorów strajku.eu (za wyjątkiem p. Ikonowicza). Tak na marginesie, zadziwia i niezadziwia mnie jak umiejętnie się nie dostrzega się innych portali „lewicowych” w przekaziorach udających „lewicowość”.
      yuzek

  2. przepraszam ale czegoś nie rozumiem. Ktoś temu geszeftowi daje kasę – czyli my, nasze podatki!! I co ten geszeft ma robić z tym co chce BEZ ŻADNEJ KONTROLI-DECYZJI tego kto kasę daje. Albo się bawimy kapitalizm, to proszę bardzo: niech sobie producenci sobie znajdą bank, wezmą pożyczkę, kredyt. Mogą sobie kręcić co chcą, gdzie chcą, z kim chcą. Ich kiepełe. Ale jak chodzi o kasę PUBLICZNĄ czyli nasze podatki, to chyba mam prawo mieć kontrolę jak KAŻDY producent.
    A już zupełnie skandaliczne są 20 mln na „upowszechnienie” czy 9 mln na „promocję za granicą”!! Ten bajzel uroczo zwany RPjakiśtamnumer jest tak śliczny, że PRL zaczyna uchodzić za wzór racjonalności.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Na stokach Cytadeli uczczono pamięć pomordowanych działaczy

138 lat temu w Warszawie doszło do egzekucji 4 działaczy Socjalnorewolucyjnej Partii Prole…