Polska polityka zagraniczna ma jeden jasno sprecyzowany cel. Jest nim ogólnoświatowa walka z określeniem „polskie obozy śmierci”. Stąd między innymi ustawa, która ma karać więzieniem za użycie tego sformułowania w Polsce i poza jej granicami. Można się domyślać, że wkrótce Polska będzie dążyć do traktatów międzynarodowych, aby inne kraje automatycznie deportowały do naszego kraju osoby używające tego określenia.
Na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajduje się odrębna rubryka zatytułowana „niemieckie obozy koncentracyjne”. Jest to jeden z kilkunastu wyodrębnionych działów w serwisie „polityka zagraniczna” traktowany na równi z tak szerokimi kategoriami jak „Unia Europejska”, „prawa człowieka”, „polityka bezpieczeństwa” czy „Europejski Trybunał Praw Człowieka”. W nim można przeczytać między innymi o wszystkich interwencjach MSZ na całym świecie dotyczących walki z określeniem „polskie obozy koncentracyjne” i „polskie obozy śmierci”. MSZ przedstawia szczegółowy wykaz przypadków użycia tych sformułowań wobec Polski i drobiazgowy opis interwencji polskiego państwa w tej sprawie. Zwraca uwagę brak danych odnośnie innych form nagannych zachowań wobec Polaków. Trudno znaleźć na stronie MSZ wykaz morderstw dokonanych na Polakach, gwałtów, pobić czy kradzieży i interwencji rządu w tych sprawach. Nie ma też nic na temat łamania praw pracowniczych wobec Polaków i wsparcia państwa dla ofiar wyzysku. Najwyraźniej walka z użyciem sformułowania „polskie obozy” jest dla naszej dyplomacji znacznie ważniejsza niż przeciwdziałanie przemocy wobec Polaków, nie mówiąc już o niewypłacaniu im pensji.
Obok spisu sytuacji, w których pojawiło się określenie „polskich obozów”, na stronie ministerstwa znajdujemy szczegółowy poradnik dla dziennikarzy i Polonii, z którego dowiadujemy się, co mamy mówić za granicą odnośnie kwestii związanych z Holocaustem. Nasi rodacy na całym świecie mają między innymi „podkreślać udział Polaków w ratowaniu Żydów” oraz „podkreślać, iż naród polski w czasie terroru okupacji niemieckiej zachowywał się odważnie i przyzwoicie na tle innych narodów”. Mamy też spis zakazanych sformułowań, których nie powinni używać polscy dziennikarze i przedstawiciele Polonii. Należą do nich między innymi: „polskie masowe morderstwa”, „polskie zbrodnie wojenne”, „polskie zbrodnie przeciwko ludzkości”, „polscy zbrodniarze wojenni” czy „polski udział w Holokauście”.
Celem naszej dyplomacji jest zatem ukrywanie wszelkich niewygodnych wydarzeń z dziejów kraju i głoszenie na całym świecie, że jesteśmy najwspanialszym narodem, który nigdy nikogo nie skrzywdził. Ale przede wszystkim Polska ma podporządkować znaczną część swojej polityki zagranicznej walce z nieszczęsnym sformułowaniem, o którym przez wiele lat nikt nie słyszał i nikt go nie używał. Jeżeli zaś „polskie obozy śmierci” się pojawiały, to w 99 proc. chodziło o ich geograficzne usytuowanie. Dzięki zmasowanej kampanii polskiego rządu, miliony ludzi na całym świecie, które nigdy nie przypisywały Polakom winy za obozy koncentracyjne, zaczną zastanawiać się, czy może jednak Polska w jakiejś mierze za te obozy nie odpowiada. Część z nich pewnie, choćby z przekory, rzuci na jakimś forum czy blogu, uwagę o „polskich obozach”. W ten oto sposób rząd ruszył z bohaterską akcją zwalczania wymyślonego przez siebie problemu. Jak na razie bez powodzenia – dzięki aferze związanej z nowelizacją ustawy o IPN sformułowanie „polskie obozy śmierci” bije rekordy popularności.