„Viva!” alarmuje: przejęte przed dwoma laty z cyrku „Vegas” zwierzęta przez opieszałość sądu nadal formalnie są własnością  cyrku, co utrudnia opiekę i leczenie.

Niedźwiedź Baloo, odebrany z cyrku Vegas przez Annę Plaszczyk i innych działaczy Vivy! spokojnego życia w godnych warunkach zaznał w poznańskim ZOO. fot. Facebook.com/ Anna Plaszczyk

Miś Baloo, którego historią żyła cała Polska, dwa żółwie i krokodyl, które aktywiści „Vivy!” dwa lata temu odebrali w Pawłowicach cyrkowi „Vegas” chore zwierzęta. Niedźwiedź był pozbawiony pazurów, karmiono go popcornem. Żółwie i krokodyl również były w opłakanym stanie. Trafiły od opiekę poznańskiego ZOO, gdzie teraz mają dobre warunki, lecz polskie prawo skonstruowane jest tak, że dopóki nie zapadnie wyrok skazujący właścicieli zwierząt, formalnie pozostają oni w ich posiadaniu.

Na wniosek „Vivy!” prokuratura wszczęła śledztwo i postawiła zarzuty znęcania się nad zwierzętami. W czerwcu 2017 sprawa trafiła do sądu w Jastrzębiu-Zdroju, ale nie odbyła się jeszcze żadna rozprawa. A zwierzęta wymagają leczenia, rehabilitacji. Za każdym razem należy prosić prokuraturę o zgodę.

– Do tej pory też w świetle prawa właściciele cyrku wciąż są właścicielami zwierząt. Ich odbiór na rzecz skarbu państwa, którego przedstawiciele następnie wskażą, gdzie zwierzęta mają przebywać, odbędzie się, gdy zapadnie prawomocny wyrok skazujący. To powoduje szereg trudności. Bo do czasu rozstrzygnięcia w sprawie zwierzęta są w dyspozycji prokuratury. Żeby cokolwiek zrobić – wykonać zabieg, leczenie, trzeba się zwracać po zgodę do prokuratora. Dodatkowo tak naprawdę nie ma kto płacić za utrzymanie zwierząt. To duże koszta, bo miesięczny wydatek na niedźwiedzia to 10 tys. zł. Robimy na to zbiórki – powiedziała Anna Plaszczyk z krakowskiej „Vivy!” w rozmowie z „GW”.

Tymczasem właściciele „Vegas” postępowanie celowo opóźniają – najpierw składali wniosek o to, by sprawą zajął się sąd w Mławie, później złożyli zawiadomienie o bezprawnym przetrzymywaniu zwierząt przez ZOO w Poznaniu. A czas ucieka.
Jednak jest nadzieja, że wkrótce zwierzęta na dobre znikną z cyrków. Opowiada się za tym samo Ministerstwo Środowiska. W odpowiedzi na dezyderat, którą resort wysłał do sejmowej komisji ds. petycji 26 lutego, czytamy: „Resort środowiska deklaruje gotowość do włączenia się w prace legislacyjne, mające na celu wypracowanie regulacji dotyczących wprowadzenia zakazu wykorzystywania zwierząt w cyrkach”.

Ministerstwo chce stopniowo zaostrzać przepisy: całkowicie zakazać występów zwierząt z tzw. I kategorii, czyli dzikich kotów, goryli, szympansów, hipopotamów itp. Mniej niebezpieczne zwierzęta będą cyrki mogły pozyskać za dodatkowymi obostrzeniami.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…