Szef wydawnictwa przy prowadzonej przez samorząd instytucji kulturalnej daje w mediach społecznościowych pokaz seksizmu, wulgarności, nie obyło się również bez pogróżek. Sprawa trafiła na policję.
Sprawa zaczęła się trzy tygodnie temu. Pod postem jednego z pisarzy na Facebooku toczyła się ostra dyskusja, a właściwie monolog Mariusza Grzebalskiego, szefa wydawnictwa Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, który w pewnym momencie postanowiła przerwać pisarka Joanna Dziwak. W odpowiedzi Grzebalski zaczął pisać do niej niewybredne komentarze o robieniu sobie „zdjęć cycków” i oskarżył ją o grafomanię.
Nie trzeba było czekać długo, by mizogiński ściek Grzebalskiego został zauważony najpierw przez internautów, a później przez środowisko feministyczne. Sprawę obszernie opisała znana aktywistka na rzecz praw kobiet, Maja Staśko.
– Swoje seksistowskie komentarze tłumaczył poeta zasadami „agonu” i „filozofią”, a w końcu „oczytaniem”: „Agon – zero argumentów = przegrana. Filozofia, gdyby zaczęła Pani w końcu czytać, Pani Joanno, a nie tylko fotografować coś więcej niż głowę. Proszę zacząć czytać, niedouczona grafomanko” – to tylko próbka popisów Grzebalskiego, na które zwróciła uwagę Staśko, trafnie je podsumowując: Nie podoba ci się seksistowski komentarz? Chyba jesteś jakaś głupia, nie rozumiesz wyższych sensów, kobietko.
Po tym, gdy Joanna Dziwak udostępniła posta z tekstami, jakie wypisywał do niej Grzebalski, ten nadal ją nagabywał i nie przestawał pisać prymitywnych komentarzy. W międzyczasie zaczął także nękać Maję Staśko. Zaczął od życzenia „Pogody ducha”, po czym prosto z mostu napisał: „Do zobaczenia żywa czy martwa”. Staśko zgłosiła sprawę na policji.
„Zabawa” Grzebalskiego trwała jeszcze kilka dni temu. W obrażaniu kobiet w internecie mężczyzna znalazł całą armię sojuszników, którzy solidaryzują się z wrażliwym poetą, najprawdopodobniej przeżywającym kryzys egzystencjalny, zalecają wstrzemięźliwość w jego osądzaniu, by nie zranić jego uczuć. Internetowi specjaliści w dziedzinie psychiatrii i psychologii twierdzą, że ich zdaniem Mariusz Grzebalski przechodzi ciąg alkoholowy bądź epizod psychotyczny. Działaczki broniące praw kobiet nie mają jednak wątpliwości – internet to przestrzeń publiczna, nie może być tak, że cyberprzemoc nie jest piętnowana i pozostaje bez konsekwencji. Przypominają, że powstały poradniki reagowania na wirtualną przemoc, z których warto korzystać.
Również Joanna Dziwak nie żałuje, że zamiast wycofać się chyłkiem z dyskusji i przeprosić postanowiła walczyć.
– Złamałam przykazania literackiego bagienka i postawiłam się jednemu z wydawców, i jego obrzydliwej agresji przede wszystkim.
Nie, nie żałuję. I to nie ja powinnam przepraszać – napisała literatka na Facebooku.