Site icon Portal informacyjny STRAJK

Mój prezydent 2015: Paweł Kukiz

flickr.com/PiotrDrabik

Rozbiegany wzrok, nieobecne spojrzenie. Wyraźne problemy ze słuchaniem ze zrozumieniem. Sposób formułowania myśli: często sprzeczny i pozbawiony ciągu logicznego. Poglądy polityczne: doraźnie skuteczne – prosta demagogia ogniskująca się wokół krytyki „układu politycznego”; ludowy pseudouniwersalizm oraz prymitywny patriotyzm, wyrażający się w sloganach typu „walczę o Polskę”. Recepta na problemy gospodarcze: skrajny liberalizm, apologia wolnego rynku. Poznajcie czarnego konia wyborów prezydenckich, naczelnego „antysystemowca” Pawła Kukiza.

Zanim zdecydował się wkroczyć do świata polityki, był dość popularnym rockmanem i pijakiem. Jedno i drugie zaczęło się w połowie lat 80. Festiwal w Jarocinie i te sprawy. Po transformacji rozpoczął karierę z prawdziwego zdarzenia. Kreował się na muzyka niepokornego i buntownika. Na jednej z płyt znalazł się nawet kawałek, którego później solennie żałował – antyklerykalny utwór „Ksiądz proboszcz już się zbliża”. Nagrywał i pił do roku 2000. Wtedy choroba córki sprawiła, że odstawił gorzałę. Od tego momentu pozbawiony stymulantów umysł gwiazdora poszukiwał nowego źródła rozkoszy. W drugiej połowie ubiegłej dekady, na jakimś spotkaniu towarzyskim ktoś podrzucił mu nieświadomkę. Kukiz poczuł, że odnalazł swój nowy obiekt pożądania – ideę jednomandatowych okręgów wyborczych. Rozwiązanie, które w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii doprowadziło do ustanowienia trwałej hegemonii dużych partii na scenie politycznej, Kukiz uważa za remedium na wszelkie bolenie polskiej rzeczywistości – od wysokiego bezrobocia po ochronę bocianów. A przede wszystkim – na likwidację partyjniactwa.

Wizerunek polityczny Kukiza opiera się na byciu „człowiekiem spoza układu”, rebeliantem, który zamierza bezlitośnie rozprawić się z rządzącą kliką. Jednocześnie na horyzoncie potencjalności maluje się zbawienie. Każdy wywód kandydata zmierza do jednego – trzeba zmienić konstytucyję i wprowadzić „jowy”. Kukiz wierzy (bo jego oddanie sprawie nie jest osadzone na wiedzy, lecz na wierze), że taka zmiana doprowadzi do „zwrócenia Polski obywatelom”. Bo obecnie kraj należy do skorumpowanych i wygodnie umoszczonych na sejmowych fotelach polityków. Jeśli idzie natomiast o bardziej przyziemne rozwiązania społeczno-gospodarcze, „antysystemowiec” zamierza zastosować dokładnie takie recepty, które zaaplikował społeczeństwu doktor Balcerowicz na początku lat 90. Kukiz zaleca dokończenie prywatyzacji zakładów państwowych, uwolnienie przedsiębiorczości z kajdan państwowej kontroli i niebotycznego jego zdaniem ucisku składek ZUS oraz obniżkę podatków dla najlepiej sytuowanych obywateli, co ma sprawić, że ci zaczną tworzyć miejsca pracy.

Jedno trzeba jednak Kukizowi oddać – jest wyjątkowo sprawnym lawirantem. Potrafi zdiagnozować bieżące napięcia społeczne i próbuje je zagospodarować. Kiedy górnicy protestowali przeciwko bandyckiemu planowi zniszczenia polskiego górnictwa – rockman był z nimi. Podobnie było z rolnikami. Kukiz kręci się wszędzie tam, gdzie pojawia się bunt przeciwko wyzyskowi i pogarszającym się warunkom życia. Zdołał już przekonać do siebie przewodniczącego górniczej „Solidarności”, Dominika Kolorza i szefa rolniczego OPZZ, Sławomira Izdebskiego. Podobno po wyborach prezydenckich mają wspólnie zająć się budową nowego ugrupowania politycznego, które ma szturmem zdobyć Wiejską jeszcze jesienią bieżącego roku.

W celu rozbicia układu i wygrania batalii o Polskę Kukiz – jak sam przyznaje – jest w stanie wejść w sojusz z każdym, kto poprze jego pomysł. – Co pana łączy z Januszem Korwin-Mikke, którzy podważa rolę Hitlera w Holocauście? – zapytała go na antenie Radia Zet Monika Olejnik. –Idea jednomandatowych okręgów wyborczych –odparł z pełną powagą Kukiz. – Na dzień dzisiejszy zamykam oczy na wszystko – zadeklarował. Flirt „społecznego kandydata” z Korwinem nie jest niczym nowym. Już kilka lat temu muzyk przyznawał, że rozwiązania gospodarcze „Krula” są mu bardzo bliskie. Podobnie rzecz się ma z faszystowską prawicą. Kukiz w latach 2010-2011 był członkiem komitetu poparcia Marszu Niepodległości. Sam określa się jako patriota, a w razie wojny zamierza zginąć za ojczyznę. Jako nowonarodzony chrześcijanin i zwolennik konserwatywnego ładu społecznego, nie odpuszcza też żadnej okazji by podlizać się katabasom. Uważa, że każda krytyka kościoła katolickiego w Polsce powinna być poprzedzona refleksją nad wkładem tej organizacji w walkę o „zachowanie polskiej państwowości”.

Publiczne wystąpienia Kukiza charakteryzuje nieprawdopodobny wprost stopień niekompetencji i niefrasobliwości. Zagubionemu jak dziecko we mgle rockmanowi kręcą się liczby i dane statystyczne. 20-procentowe czy 60-procentowe koszty pracy? Cóż za różnica. Dwa czy trzy miliony emigrantów? Jeden pies. Nadzieja narodu nie zna zapisów obecnej ustawy antyaborcyjnej, uważa, że obecnym premierem Wielkiej Brytanii jest Tony Blair, a procedura adopcji myli mu się z procedurą adaptacyjną.

Patrząc na Kukiza, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest on pierwszym od dawna kandydatem, który jest w pewnym stopniu autentyczny i podobny do przeciętnego obywatela. Jeśli ktoś naprawdę źle życzy Polsce – albo chciałby wykręcić rodakom numer przed udaniem się na emigrację – powinien poważnie rozważyć głos na niego. Kompromitujące wygłupy rockmana kontynuowane na szczeblu międzynarodowym, oglądane z pozycji bezpiecznego dystansu, mogą być nawet całkiem zabawne.

Exit mobile version