Ach, jak dobrze byłoby cofnąć czas. Niechby nawet o tyle lat, że dzisiaj byłbym maturzystą. Na polskim niezbyt się denerwowałem, byłem pewny swego. Nie to, co na matematyce – myślałem, że zdechnę ze strachu. Jakimś cudem się udało jednak. Dziś pewnie też by tak było, zresztą nie wiem. Wiem natomiast, jaki temat wybrałbym na dzisiejszej maturze z rozszerzonego polskiego. Drugi: interpretacja wiersza Ernesta Brylla „Bądźmy dla siebie bliscy, bo nas rozdzielają”.

To piękny wiersz. Ogarnęłyby mnie jednak przed pisaniem wątpliwości. Kto, do cholery wymyślił ten kłamliwy od początku do końca temat? Jak to „nas rozdzielają? Komuś przyszło do łba, że można przy okazji matury włożyć do głów taki głodny kawałek?! Jacyś mityczni „oni” nas rozdzielają, jakieś tajemne siły? Naprawdę? A przecież każdy przeciętnie inteligentny i uczciwy maturzysta musiałby napisać to, co widzi. Bo sam fakt rozdzielenia jest poza wszelką dyskusją. Bo przecież nie jakieś obiektywne czynniki dzielą społeczeństwo. Wy nas rozdzielacie, wy, ta sama polityczna banda, która niemal 30 lat temu przejęła władzę z rąk PRL-owskich urzędników, którzy z zastanawiającą uczciwością dotrzymali umowy zawartej z wami. A wy później jedyne, co potrafiliście zrobić z otrzymaną władzą, to skorumpować się do cna, zniszczyć wszelkie przejawy społecznej solidarności i elementów społecznego postrzegania świata, których nie było wtedy jeszcze tak mało i rozdeptać państwo na mokra plamę. Żeby jednak tego dokonać, i by ludzie swoje upokorzenie przełknęli bez wielkiego bólu, od samego początku robiliście to, co dziś ekipa Kaczyńskiego doprowadziła do prawdziwego mistrzostwa: szczuliście jednych na drugich.

Tak, tak, od samego początku neoliberalne kolejne ekipy wiedziały, że jak dobrze nie podzielą, to nie porządzą. Znakomicie się im udało. Najpierw pracujących na bezrobotnych, potem tych, którym powodzi się nieco lepiej na tych, którzy poszli na dno, przedsiębiorców na pracujących, mieszkających na bezdomnych, by w końcu, kiedy ta formuła się wyczerpała dojść do szczucia „prawdziwych patriotów” na zdrajców, wierzących przeciwko niewierzącym, dzisiejszych wiernych janczarów na byłych funkcjonariuszy PRL, zdrowych przeciwko inwalidom. I tak bez końca.

I dzisiaj ministerstwo oświaty, którego rola w procesie prania młodych mózgów i wychowywania ludzi bez pamięci, moralności i rozumienia nowoczesnego świata jest nie do przecenienia, ma czelność proponować maturalny temat, w którym fałszywie podpiera się narracją o niezawinionym przez III RP podziale społeczeństwa. Minister, która kompromituje się podczas rozmów z protestującymi nauczycielami, nie potrafi porozumieć się z rodzicami przy okazji przebudowy systemu, znakomicie symbolizuje cały ten system rodzący nienawiść i plemienne podziały. Naprawdę, lepiej by było, gdyby nie proponowano na maturze tematów, kompromitujących ich autorów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Divide et impera, skuteczna zasada rządzenia znana od starożytności. Z pana zdziwienia wyciągam wniosek że pan jej nie zna. Z historii pała panie Macieju.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…