Prorosyjski socjalista kontra ulubienica Waszyngtonu – taki będzie przebieg drugiej tury wyborów prezydenckich w Mołdawii, zaplanowanej na 13 listopada. W pierwszej rozstrzygnięcie korzystne dla lidera Partii Socjalistów Mołdawii Igora Dodona było o włos.

Igor Dodon / fot. Wikimedia Commons
Igor Dodon / fot. Wikimedia Commons

Przebieg i wynik niedzielnych wyborów prezydenckich to wymowny wyraz rozczarowania Mołdawian utrzymywanym od ponad 10 lat „proeuropejskim kursem” w polityce kraju, który w praktyce sprowadził się do rozdrapania unijnych grantów i dotacji przez grupkę oligarchów oraz do utraty kluczowego rynku zbytu dla mołdawskich towarów, jakim była Rosja. Połowa obywateli w ogóle nie poszła do urn, zapewne w poczuciu, że ich zdanie w kwestiach politycznych i tak nie ma znaczenia. Wśród tych, którzy głosowali, najbardziej popularny okazał się lider Partii Socjalistów Mołdawii Igor Dodon. Do zwycięstwa w pierwszej turze zabrakło mu niecałych dwóch punktów procentowych. Jeśli dodać do jego wyniku 6 proc. oddane na reprezentanta Naszej Partii Ciubasenkę, nie ulega już wątpliwości, jak znacząca jest liczba Mołdawianek i Mołdawian opowiadających się za całkowitym zwrotem w polityce swojego kraju. Postulat odbudowy dobrych stosunków z Rosją był sztandarowym hasłem Dodona, który na swoim wieczorze wyborczym tryskał optymizmem i pewnością siebie, zapowiadając łatwe zwycięstwo.

Do drugiej tury razem z Dodonem wchodzi była minister edukacji i niedoszła premier Maia Sandu, polityczka, w której Waszyngton i Bruksela widzą nadzieję na uratowanie proeuropejskiego kursu Mołdawii. Nieuwikłana w najgłośniejsze afery ostatnich lat, domagająca się walki z korupcją, Sandu jest szczególnie popularna wśród tej części młodego pokolenia Mołdawian, która nadal wierzy w przyszłość swojego kraju w Europie. Komentując wyniki pierwszej tury zasugerowała, że jej wynik byłby wyższy, gdyby władze Mołdawii nie „utrudniały” młodzieży oddawania głosów. Owe „przeszkody” miały sprawić, że w grupie wiekowej 18-25 lat, na którą bardzo liczyła Sandu, do lokali wyborczych zgłosiło się zaledwie nieco ponad 10 proc. uprawnionych.

Obywatele i obywatelki Mołdawii wczoraj wybierali prezydenta w wyborach bezpośrednich po raz pierwszy – do tej pory była to domena parlamentu. Dodon uzyskał znaczącą przewagę w tradycyjnie prorosyjskiej Gagauzji, a także na północy kraju, łącznie w 26 rejonach. Sandu wygrała w 9 centralnych rejonach Mołdawii, w tym z minimalną przewagą w Kiszyniowie. Walka propagandowa przed II turą z pewnością będzie obfitowała we wzajemne ataki – kampanię oskarżeń już rozpoczęła Maia Sandu, zarzucając rywalowi, że tylko udaje wroga oligarchów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Droga red. To ze ktos jest w partii socjalistycznej nie oznacza ze jest socjalista. Zwlaszcza w MD.

  2. wygra Dodon, to mu zrobią „kolorową rewolucję”. wygra Sandu, to za rok jej zrobią zadymę wkurzeni z prowincji

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…