Fundacja „Viva!” skierowała do Tatrzańskiego Parku Narodowego apel, aby ograniczył ruch konny na trasie do Morskiego Oka podczas największych upałów, wzorem Krakowa. Park uważa, że nie ma takiej potrzeby.
TPN twierdzi, że kontroluje temperaturę. – Tatry to nie krakowski rynek! – odpowiada działaczom Łukasz Janczy z TPN. Tymczasem do organizacji prozwierzęcych docierają kolejne filmiki, na których widać przemęczone konie, ciągnące wozy napakowane po brzegi turystami – młodymi, w pełni sił, zdolnymi pokonać niewymagającą trasę po asfaltowej drodze.
„Viva!” chce, aby fiakrzy pracowali jedynie w godzinach przedpołudniowych i wieczorem, tak aby konie nie ciągnęły bryczek, kiedy temperatura osiąga powyżej 25 stopni Celsjusza. Działacze fundacji powołują się na badania, jednak TPN pozostaje głuchy na ich prośby. Dlatego „Viva!” postanowiła przenieść akcję do internetu i prosi i podpisywanie petycji (można ją znaleźć tutaj). Do turystów zaś apeluje, aby zlitowali się nad przeciążonymi zwierzętami i nie korzystali z bryczek w pełnym słońcu.
Działacze mówią, że codziennie dostają od turystów zdjęcia, filmiki i skargi na to, jak fiakrzy traktują zwierzęta.- Tam konie pracują bardzo ciężko. Jeżdżą o wiele trudniejszą trasą niż ta na krakowskim Rynku, a mimo to nie wprowadzono ograniczenia jak pod Wawelem – mówi Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
TPN zasłania się testami wozów hybrydowych, które teoretycznie mają odciążyć konie w niedalekiej przyszłości. Jednak działacze prozwierzęcy nie mają złudzeń: prototypy wozów, które przygotowują prywatna firma na zlecenie TPN, są dużo cięższe niż regularne bryczki i zdaniem ekologów nie spełnią dobrze swojej funkcji, jaką jest przyniesienie koniom ulgi. Takiego rozwiązania nie udało się opracować jeszcze w żadnym kraju Europy. Jest jednak wyjście o wiele mniej skomplikowane: przemierzać górskie szlaki na własnych nogach.