Co się od wczoraj wydarzyło? Jak poczytać “Gazetę Wyborczą” – wojna. Jak posłuchać TVN24 – co najmniej pucz, rewolucja, normalnie 1917 rok. Trąbią trąbki, ludzie wznoszą okrzyki. Tu Basia Nowacka, tam Zieloni, fioletowy sztandar Razem, Platforma, Nowoczesna, Mateusz Kijowski, Pracownicza Demokracja. No i co? I nic.
Być może PiS ustąpi w sprawie mediów, by jutro rozwalać jakieś inne obszary. Ma w tylcu uliczne demonstracje, czarne, różowe czy w pomarańczowe kropki. W dodatku nadal ma bardzo duże poparcie tych grup, których dziennikarze czy brak dziennikarzy w Sejmie nie obchodzi. Jarosław Kaczyński myśli o suwerenie dokładnie to, co się malowało na jego twarzy, kiedy kazał Pomaskiej iść do diabła. On ma plan (który zresztą świetnie działa): wkurwiać, ale nie za bardzo. Nie przesadzić. Kontrolować. Karmić i utrzymywać w zadowoleniu grupę bazową na dole piramidy, bo może być przydatna. Całą resztą kręcić jak wiatrakiem.
Za to, co się wczoraj stało, na pewno beknie Kuchciński – bo puściły mu nerwy i się podłożył. Ale spokojnie, prezes i tak ma nas w garści. Dlaczego? Bo niczym te sierotki nękane przez ojczyma tyrana, nie mamy dokąd pójść. Petru nam będzie oparciem? Nowacka? Schetyna? Może Czarzasty? Kim mamy sensownie walczyć z PiS? Kim zastąpić Kaczyńskiego? Tymi, którzy podczas demonstracji krzyczą “precz z komuną!”, patrząc na mnie?
Możemy sobie oczywiście pośpiewać Kaczmarskiego, bo faktycznie, te dwie “walki” mają coś wspólnego: zarówno wtedy, jak i teraz ludzie nie dostrzegali odcieni szarości i efektów mieszania się tych odcieni. Władza komunistyczna była “tylko zła”. Władza PiS też jest dziś “tylko zła”. Albo „tylko dobra”. Bo uświadomienie sobie złożoności sytuacji staje się nie do zniesienia: nagle dociera do nas, że PiS do rzeszy ludzi, upodlonych przez poprzednie rządy, wyszedł z atrakcyjną propozycją polityczną. A my nie jesteśmy w stanie jej niczym przebić, na scenie mając cały wachlarz prawic i lewicę w formie sproszkowanej. Nic nie możemy zrobić, oprócz stania obok nich (co samo w sobie jest wystarczająco absurdalne) i wykrzykiwania haseł. W końcu i tak będziemy musieli iść do domu. Jest w tym przerażająca jałowość. Nawet ci, co marzą o wojnie i podpaleniu Reichstagu, mogą się tylko ogrzewać tą wizją w zimową noc. Kto pójdzie bić się z wojskiem i policją, Kijowski, co jeszcze niedawno zapraszał narodowców do debaty? Wszystko, jak w piosence, ch…