Wojciech Kaczmarczyk powinien być człowiekiem-instytucją, wyczulonym na każdy najmniejszy przejaw dyskryminacji obywateli w życiu codziennym, politycznym i publicznym. Jego zadaniem jest przypadki dyskryminacji wyławiać i zwracać się do władz o rozwiązania systemowe. Tak jak Adam Bodnar, który jest drugim organem działającym na podstawie ustawy równościowej. Tyle że Kaczmarczyk najwyraźniej postanowił zostać Bodnarem à rebours. Od wielu miesięcy czyni wysiłki, by pokazać, że jest tak zapalonym prawicowcem, jak RPO lewicowcem. Trochę jak Dr. Jekyll and Mr. Hide.

„W końcu głos mają też konserwatyści!” – to cytat z pełnomocnika. Widać z niego jasno, o czyją „równość” zobowiązał się zabiegać. Wojciech Kaczmarczyk bowiem zrobił rzecz niesłychaną: postanowił odrzucić ważną unijną dyrektywę antydyskryminacyjną bez szerszych konsultacji, na podstawie własnej subiektywnej opinii, wspartej doniesieniami medialnymi, a także serią hermetycznych spotkań z przedstawicielami Ordo Iuris, Związku Dużych Rodzin oraz Instytutu INSPRO. Ta grupka konserwatystów w pojęciu pełnomocnika ds. równego traktowania wyczerpała spektrum organizacji pozarządowych, które powinny wziąć udział w opiniowaniu projektu.

A sprawa jest wielkiej wagi. Chodzi o tzw. dyrektywę horyzontalną. To dobre prawo, wprowadzenie którego postulowały od lat m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka czy Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego. Rozszerza ochronę przed dyskryminacją w dostępie do towarów i usług w UE ze względu na: religię, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną. Świetnym przykładem może być tu głośna sprawa drukarni, która odmówiła wydrukowania ulotek na zlecenie organizacji walczącej o prawa LGBT. Częste jest również łamanie praw niepełnosprawnych w edukacji. Polskie organizacje pozarządowe przyznają, że unijna ochrona antydyskryminacyjna na tle rasowym, płci lub religijnym jest zadowalająca, jednak katalog ten należało rozszerzyć również o inne kategorie: wiek, orientację, niepełnosprawność. Rząd dobrej zmiany takiej równości sobie nie życzy. Uważa ją za zbyt wielką ingerencję w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej.

Projekt tej dyrektywy Komisja Europejska po raz pierwszy przedstawiła w 2008 roku. Teraz Kaczmarczyk wyraził na piśmie wiążące stanowisko obecnego rządu, krzyczące wielkimi literami: Tak, jesteśmy za dyskryminacją! Można już spokojnie wywieszać tabliczki: „Klientów pedałów, rudych i na wózkach nie obsługujemy”.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Zamiast mnożyć prawa, dyrektywy, zarządzenia powinniśmy zadbać o:
    STOSOWANIE ISTNIEJĄCYCH JUŻ ZAPISÓW KK I KC???
    Pomysły UE prowadzą do tworzenia martwego prawa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…