Mimo dramatycznej sytuacji zdrowotnej Assange’a, mimo opinii, że jest torturowany, mimo fali protestów, brytyjski sąd wydał australijskiego aktywistę Stanom Zjednoczonym.
Dzięki nieustraszonemu redaktorowi Wikileaks świat dowiedział się o amerykańskich zbrodniach w Iraku i Afganistanie, planowanych przez USA przewrotach, inspirowaniu zamachów stanu, prowokowanie krwawych wojen, szpiegowanie polityków z krajów sojuszniczych. Słowem, pełna kompromitacja amerykańskiego państwa i jego hipokryzji. Wszystko to wywołało wściekłość amerykańskich elit. Nie żałowano sił i środków, by Assange’a postawić przed amerykańskim sądem pod zarzutami, które padłyby w minimalnie obiektywnym sądzie. Ale nie w amerykańskim i brytyjskim. Amerykanie żądali ekstradycji Australijczyka. Rząd Australii umył ręce i zaprzestał obrony swojego obywatela.
Dramatyczna epopeja Assange’a, który przez lata ukrywał się w ambasadzie Ekwadoru, i potem trafił do brytyjskiego więzienia, właśnie dobiega końca.
20 kwietnia sąd w Londynie orzekł, że Assange może być poddany procedurze ekstradycji do USA. To oznacza, że ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Priti Patel. Jeżeli Patel wyrazi zgodę na ekstradycję, to dopiero wtedy Assange będzie miał prawo wnieść apelację do londyńskiego sądu najwyższego, o czym poinformował Assange’a sędzia Paul Goldspring.
Oczywiście Amerykanie robią wszystko, by zapewniać, że wydanie dziennikarza w ich ręce będzie czymś na kształt pobytu w sanatorium, a nie do więzienia, z którego nie będzie miał szansy wyjść aż do swej śmierci. Zapewniają, że będzie miał zapewnione leczenie psychologiczne (Assange ma ciężką depresję) oraz, że będzie mógł odsiadywać wyrok w Australii. Jeśli tylko zechce. Niewiele jest osób, które wierzą amerykańskim zapewnieniom.
Amnesty International wydała komunikat, że jeżeli Pitel podejmie decyzje o wydaniu Assange’a Stanom Zjednoczonym, to będzie oznaczało naruszenie zobowiązań Londynu co do nieuznawania tortur i „stworzy niebezpieczny precedens dla wydawców i dziennikarzy całego świata”.