4,5 mln zł łapówek w gotówce i w naturze przyjął w sumie wysoki urzędnik Komendy Głównej Policji, a później Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, odpowiedzialny za wdrażanie systemów informatycznych. Płaciło mu m.in. Hewlett-Packard i IBM.
Andrzej M. w Komendzie Głównej był dyrektorem ds. łączności i informatyki, w 2008 r. przeszedł do Centrum Informatyzacji Państwa pod Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Z informacji podanych przez prokuraturę wynika, że M. pracował nad systemem informacyjnym strefy Schengen, bazą PESEL, platformą e-PUAP (internetowa platforma usług administracji publicznej), a tskże obsługą numeru 112.
Różne firmy stawiały wobec M. różne oczekiwania. IBM oczekiwał, że M. nie będzie zwracał uwagi na kontakty korporacji z jego podwładnymi, którzy na bieżąco informowali przedstawicieli firmy o całej działalności ministerstwa. Urzędnik miał też przepychać tryb wolnej ręki w konkretnych zamówieniach – tak, żeby KGP czy CPI rozmawiały tylko z jednym, wybranym podmiotem albo informował swoich „partnerów” z korporacji o dokładnych warunkach przetargu z wyprzedzeniem, żeby mieli przewagę nad konkurencja. Hewlett-Packard płaciło, żeby „mieć spokój w interesach” – M. pracował przecież w policji. Prokuratura twierdzi też, że firmy po prostu kupowały sobie przychylność M., któremu wróżono karierę polityczną – przez jakiś czas miał zostać wiceministrem w MSWiA.
W czasie swojej „współpracy” z korporacjami M. kupił i luksusowo urządził dwa apartamenty na warszawskim Ursynowie, wziął ślub na Sri Lance, urządził wesele na Malediwach i zwiedził Stany Zjednoczone (sposobem na zawarcie znajomości z M. było zabranie go na wycieczkę do Las Vegas). HP, IBM i inne firmy kupowały mu sprzęt elektroniczny, ale także RTV i AGD – m.in lodówkę, piekarnik, okap kuchenny czy odkurzacz.
Jak twierdzi prokuratura, M. był ulubieńcem Elżbiety Bieńkowskiej i Grzegorza Schetyny – ten drugi osobiście ściągnął go z KGP do MSWiA.