Rzym – miasto protestu. Tak można by określić stolicę Włoch, w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w ostatni weekend.
Jak widać po okresie przymusowej kwarantanny, siedzeniu w zamknięciu i respektowaniu wszelkich dekretów i obostrzeń wynikających ze stanu wyjątkowego wprowadzonego w związku z epidemią, włoskie społeczeństwo poczuło zew buntowniczej krwi i ruszyło na ulice i place swoich miast. Główną sceną odbywających się manifestacji stała się przestrzeń Wiecznego Miasta, gdzie społeczeństwo wyraża otwarcie swoją niezgodę na politykę obecnego rządu, jak i na „reżim sanitarny”, na sytuację gospodarczą w kraju i wszelkie patologie, które ujawnił kryzys epidemiologiczny, aż wreszcie po solidarne przeciwstawianie się rasistowskim zachowaniom, które doszło do głosu w związku ze śmiercią George’a Floyda w USA.
Sytuacja we Włoszech jest dość burzliwa zarówno z prawej, jak i z lewej strony areny społeczno-politycznej. Tak naprawdę masowy bunt jest wciąż jeszcze blokowany przez trwające wciąż restrykcje dotyczące organizacji masowych manifestacji, gdzie trzeba zachować odległość jednego metra, a w niektórych regionach jeszcze wciąż jest obowiązek noszenia maseczek na zewnątrz, mimo że od 3 czerwca znaczna część ograniczeń została zniesiona przez rząd.
Na fali manifestacji, które mają miejsce we Włoszech od końca maja tego roku, nie mogła nie zabrać grupa, która wciąż czci pamięć Benito Mussoliniego. W ostatnią sobotę 6 czerwca swój rzymski marsz zorganizowali neofaszyści. Frakcje skrajnej prawicy i ruchy ultra kibiców rzymskich drużyn zebrali się w Circo Massimo śpiewając włoski hymn i skandując: duce, duce! Jak twierdzili organizatorzy zgromadzenia, marsz miał zamanifestować sprzeciw wobec obecnego rządu Giuseppe Contego, jednak manifestacja przerodziła się w protest wobec dziennikarzy, którzy byli obecni w związku z zaistniałym wydarzeniem. Ostatecznie doszło do zamieszek na ulicach Rzymu, a marsz został przerwany przez interwencję policji, która aresztowała dwie osoby. Jednym słowem neofaszystowski protest mimo odpalanych rac okazał się niewypałem.
Jak informuje urząd miasta w Rzymie protest był wstępnie przewidziany przez organizatorów na co najmniej milion uczestników, jednak ostatecznie do Circo Massimo dotarło zaledwie kilka tysięcy. Cóż, duch Mussoliniego, mimo wielu starań nielicznych grup neofaszystowskich, by przywrócić jego chwałę, w świadomości włoskiego społeczeństwa umarł bezpowrotnie.
Już następnego dnia w niedzielę 7 czerwca rzymski Piazza del Popolo zalał zgoła inny duch, na pewno antyfaszystowski, a przede wszystkim antyrasistowski, gdzie z inicjatywy młodych włoskich aktywistów i intelektualistów gromadzą się tysiące osób różnej rasy, wiary i ideologicznych zapatrywań. Podczas zgromadzenia uczestnicy klęcząc osiem minut i czterdzieści sześć sekund, tyle ile trwało przytrzymanie Afroamerykanina przez amerykańskiego policjanta, upamiętniają symbolicznie niesprawiedliwą i okrutną śmierć George’a Floyda. Manifestujący skandowali hasła po włosku i angielsku, które demonstrowali na kartonach: Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju! Pieprzyć rasizm! Nie mogę oddychać! Również te, które bezpośrednio odnoszą się do włoskiej sytuacji, jak: Umierają w naszym domu, a my nie znamy nawet ich imion! Czarne życie ma znaczenie!
Jak komentuje jedna z organizatorek Jasmina Cristallo z organizacji 600Sardine, obowiązkiem każdego
obywatela jest przeciwstawianie się każdej formie nadużyć siły, nawiązując tym samym do śmierci Stefano Cuchi zakatowanego przez funkcjonariuszy włoskiej policji w październiku 2009 roku w Rzymie: Pamiętajmy, że to co się wydarzyło w Stanach Zjednoczonych nie jest wcale tak dalekie od nas. Musimy wyrażać głośno i otwarcie swój protest wobec nadużyć siły, wobec nadużyć władzy! Wobec każdej formy dyskryminacji!
Natomiast kolejna z aktywistek i organizatorek Stella Jean, pokazując włoską konstytucję mówiła, że jako obywatele Włoch nie możemy pozwolić na bezprawie. Naszym obywatelskim i moralnym obowiązkiem jest walka o godne życie każdego człowieka bez względu na rasę, nację czy status społeczny. Nie chcę, żeby moje dzieci dorastały w kraju i świecie, gdzie nie respektuje się praw człowieka.
Na Piazzza del Popolo w Rzymie w ostatnią niedzielę pojawiła się też znacząca ilość imigrantów z Afryki, którzy przyszli, by walczyć o swoje godne istnienie w tej niesprawiedliwiej rzeczywistości. Gdzie ich los ciągle jest niepewny z racji braku zapewnienia bezpieczeństwa bytowego, a obecnie też braku jakiejkolwiek polityki rządu wobec afrykańskich uchodźców.
Flash-moby i inne inicjatywy, które jako pretekst do protestu wobec społecznych niesprawiedliwości przywołują śmierć George’a Floyda będą kontynuowane nie tylko w Rzymie i całym regionie Lacjum, ale całych Włoszech. Pytanie tylko, czy kiedykolwiek ten rasistowski nowotwór, jak mawiał Pasolini przestanie być problemem społecznym? Czy też kontynuując za włoskim artystą i intelektualistą ten nasz nowotwór moralny jest nierozłączny z klasizmem, a nienawiść wobec inności mocno powiązana jest z szeroko pojętą kulturą wygody i konformizmu mieszczańskiego? Zatem może nadszedł już ostateczny czas, by zawalczyć o nowe lepsze społeczeństwo i lepszy świat.
Juan Guaido – „demokratyczny” prezydent Wenezueli cz. II
Kiedy zawiodły próby wywołania rozruchów na wielką skalę za pomocą wyłączenia elektrycznoś…