Z taką interpelacją zwrócił się do ministra środowiska poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15, przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Uzasadniał swój wniosek tym, że taki rodzaj polowania przeżywa renesans w Europie.
Chciał, aby można było wprowadzić w prawie łowieckim stosowne zmiany.
Powoływał się na 15 europejskich państw, które taką formę polowania dopuszczają – to m.in. Serbia, Dania i Portugalia. Dowodził również, że aż 35 tys, myśliwych zrzeszonych w Europejskiej Federacji Myślistwa Łuczniczego poluje legalnie w taki sposób na całym kontynencie.
Ministerstwo na razie odpowiedziało negatywnie: – W toku opiniowania projektu ustawy Prawo łowieckie nie zgłaszano potrzeby zmian przepisów prawa w tym zakresie. Jedyną organizacją, która wnioskowała o dopuszczenie do wykonywania polowania broni miotanej było Polskie Stowarzyszenie Myślistwa Łuczniczego. Jednak wniosek taki wpłynął dopiero kilka miesięcy po opublikowania nowelizacji ustawy – powiedziała mediom wiceminister środowiska Małgorzata Golińska. Zwróciła również uwagę na fakt, że przed ewentualnym wprowadzeniem tak daleko idących zmian w prawie, należałoby przeprowadzić badania nad wpływem strzelania z łuku do zwierzyny na środowisko.
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu zadeklarował, że jest w stanie takich badań się podjąć. Niech nas jednak nie zmyli nazewnictwo – nazywa się to badaniami, lecz w istocie będzie to strzelanie do zwierząt pod przykrywką nauki. Na razie złożono stosowny wniosek. Ministerstwo go rozważy. Przedtem jednak zostanie zaopiniowany przez przez Państwową Radę Ochrony Przyrody (tę, do której kilka tygodni temu nominowano nieżyjącą osobę, o czym pisaliśmy na naszym portalu).
Tymczasem na razie polscy myśliwi nie radzą sobie z tą bronią, którą mogą władać najzupełniej legalnie. Na terenie gminy Ruda-Huta w lubelskiem przypadkowy 65-letni mężczyzna został zraniony śrutem przez myśliwych. Prawdopodobnie polowali na kaczki tak blisko jego domu, że kiedy wyszedł na zewnątrz sprawdzić, co się dzieje – „dostał”.