PiS opowiedział się za umową CETA. Za umową CETA opowiedziały się kraje Unii Europejskiej na szczycie w Bratysławie. Przeciwko umowie CETA jest większość europejskich organizacji pozarządowych. Co ciekawe, umowa CETA nie podoba się tak lewicy, jak i prawicy. A tak w ogóle, to umowa CETA jest „tylko” umową handlową pomiędzy Unią Europejską a Kanadą. Czyli między czołgiem Leopard a mrówką. Czołg liczy sobie ponad pół miliarda mieszkańców, zaś północnoamerykańskich poddanych królowej brytyjskiej jest ledwie 36 milionów.

Dysproporcja jest taka, że Kanadyjczycy powinni zgodzić się na wszystko, czego chce Europa, byle tylko załapać się na intratny handel z nią. A tu tymczasem negocjowano długo, twardo i nieszczęśliwie. Nieszczęśliwie z tego otóż powodu, że w umowie CETA jest większość tego, co spowodowało, że załamały się negocjacje TTIP. A one załamały się głównie dlatego, że spory między krajami europejskimi a koncernami amerykańskimi miał rozwiązywać międzynarodowy, prywatny arbitraż finansowany przez Waszyngton.

Będzie tak, że jeśli na Malcie rząd podniesie podatki, co nie spodoba się firmie Google, to Google może Maltę oskarżyć o robienie mu wbrew i oczywiście wygrać odszkodowanie stanowiące pół maltańskiego PKB. Piszę o Malcie, a nie o Polsce, bo u nas przecież niemożliwe jest, by jakikolwiek polski rząd chciał zrobić amerykańskiej firmie kuku. Albo choć zmusić ją do solidnego płacenia podatków. Polska bowiem, jako największy przyjaciel Stanów w Europie, zawsze dawała się Ameryce wykorzystywać. Żeby nie wchodzić w szczegóły, wspomnę tylko o żenującej kwestii offsetu na samoloty F-16. Rząd Szydło jest gotów wejść Stanom w każdy zakamarek amerykańskiego ciała jeszcze głębiej i dlatego za umową CETA jest całym sercem.

Dlaczego pisząc o umowie z Kanadą poświęcam tyle miejsca USA? Ano dlatego, że Kanada jest związana ze Stanami umową NAFTA. Dzięki temu, każda firma mająca teraz siedzibę w Nowym Jorku czy Dolinie Krzemowej może od kopa formalnie zacząć działać z Montrealu czy Ottawy. A wtedy dzięki zapisom o międzynarodowym, prywatnym arbitrażu, każdy amerykański (przepraszam – już kanadyjski) gigant będzie mógł skarżyć i wygrywać z krajami Unii.

I to od razu. Umowa CETA wejdzie w życie w momencie jej podpisania przez przedstawicieli Kanady i Unii. Zapisy umowy stanowią, że jej ratyfikacja przez poszczególne kraje jest z punktu prawa międzynarodowego nieistotna. Odsądzone od czci i wiary – słusznie zresztą – TTIP zacznie działać dzięki CETA. Kanadyjskiemu koniowi trojańskiemu amerykańskich koncernów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Niesamowite jest, że przecież tych „rządzących” i właścicieli korporacji, którzy ustalają sobie pasujące prawo jest procentowo niewiele. Gdyby choć część zwykłych ludzi się obudziła i wyszła na ulice, to nie byłoby problemem wywieźć ten niewielki procent na taczkach i zacząć od nowa, tak żeby prawo i rządy w końcu służyły ludziom, a nie korporacjom militarno-bankowo-chemicznym.

  2. Było wiadome, że wariant ratunkowy dla bankruta – szybko się pojawi.
    Aby z długiem globlnym w wysokości 10xPKB próbować dalej ,,hegemonić&kowboić”, cza konkurencję do cna okraść…

  3. Jak to powiedział klasyk: rząd się sam wyżywi. A motłoch się popędzi na saksy, to nie będzie bruździł

  4. Jedyna nadzieja, chociaż też marna, że potężne demonstracje przeciwników tej umowy w Niemczech czy Francji nie pozwolą tamtejszym rządom/parlamentom na podpisanie jej. Wszak wkrótce tam wybory parlamentarne i prezydenckie. Na nasze bydełko wyborcze bym specjalnie nie liczył. Polskojęzyczne przekaziory dosyć łatwo je urabia na swoją modłę.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…