Demokratyczna Partia Unionistów jest już oficjalnie partnerem konserwatystów w rządzeniu Wielką Brytanią. Aby utrzymać władzę, Theresa May musiała zupełnie dosłownie przekupić nacjonalistów i eurosceptyków.

Liderka DUP Arlene Foster / fot. Wikimedia Commons

Przypomnijmy, że po wyborach 8 czerwca rządzącej Wielką Brytanią Partii Konserwatywnej zostało 317 mandatów w 650-osobowym parlamencie, a więc za mało, być mieć większość. Theresa May porozumiała się z przedstawicielami Demokratycznej Partii Unionistów (DUP), którzy dołożą 10 mandatów. Na jakich warunkach dokładnie zawarto umowę o „zaufaniu i wsparciu”? Wyborcy dopiero poznają szczegóły, już po fakcie, bo umowa została podpisana dziś. Wiadomo natomiast, że szefowa DUP Arlene Foster bardzo cieszy się z jej zawarcia. A także, że DUP zobowiązała się wspierać rząd w głosowaniach nad budżetem, w sprawach bezpieczeństwa i dotyczących Brexitu.

Wiadomo też, że zdesperowana wynikiem wyborów May musiała zgodzić się na wyasygnowanie dodatkowych funduszy dla Irlandii Północnej o wartości 1,3 mld dolarów. Politykom DUP pieniądze niewątpliwie pomogą w umocnieniu się na lokalnej scenie politycznej. Tyle dobrego, że przynajmniej część funduszy pójdzie na cele społeczne typu szpitale i infrastruktura drogowa, bo w obecnych trudnych czasach to najpewniejszy sposób na zdobycie wdzięczności wyborców.

Lider laburzystów Jeremy Corbyn wprost stwierdził, że przy zawieraniu porozumienia interes całego społeczeństwa został podporządkowany przetrwaniu władzy konserwatystów.

Corbyn zaznaczył, że Theresa May dla utrzymania władzy nie zawahała się porozumieć z partią, której przedstawiciele regularnie stają się obiektem krytyki i kpin z powodu komentarzy o zmianie klimatu (czy w ich wykonaniu – jej braku), osobach homoseksualnych, aborcji czy Irlandczykach.

Właśnie w Irlandii wzrost znaczenia brytyjskich nacjonalistów wywołał pewien niepokój – według byłego premiera Republiki Irlandii Endy Kenny’ego w dalszej perspektywie może on naruszyć kruchą równowagę w Irlandii Północnej i sprowokować nowe konflikty. Zaaferowana walką o własną pozycję w partii Theresa May nie miała jednak czasu ani ochoty myśleć o takich niuansach.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…