Wracała z rosyjskiego więzienia witana jak mąż opatrznościowy. Potem zaczęła mówić o pokoju w Donbasie i przestała się tak bardzo podobać. Jak potoczą się losy nowego ruchu politycznego, którego powstanie dziś ogłosiła?
W czerwcu cała Ukraina fetowała Nadiję Sawczenko. Urlopowana porucznik lotnictwa, ochotniczo walcząca w batalionie „Ajdar”, oskarżona o zabójstwo dwóch rosyjskich dziennikarzy (według Kijowa – w oczywisty sposób fałszywie) wróciła z rosyjskiego więzienia, wymieniona na dwóch oficerów GRU. Czekał na nią fotel w Radzie Najwyższej, w ławach partii Batkiwszczyna. Spekulowano o przyszłym starcie nieugiętej żołnierki w wyborach prezydenckich. Po tym, gdy ani Petro Poroszenko, ani żaden inny majdanowy wódz nie przyniósł radykalnej zmiany na lepsze, Ukraińcy mieli najwyraźniej ogromną potrzebę zawierzenia kolejnemu „silnemu człowiekowi”.
Sawczenko szybko zaczęła jednak zadziwiać opinię publiczną wypowiedziami, z których wynikało, że dla państwa ukraińskiego lepszy byłby pokój w Donbasie niż uporczywe kontynuowanie wojny aż do zwycięstwa, a ona sama, dla osiągnięcia pokoju, jest gotowa rozmawiać „z każdym”. Na słowach się nie skończyło – Sawczenko spotkała się z przywódcami Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych: Igorem Płotnickim i Aleksandrem Zacharczenką, po czym oskarżono ją, że pracuje dla Rosji. W rezultacie w połowie grudnia frakcja Batkiwszczyna zasugerowała jej rozstanie. Tak też się stało. Sawczenko wykluczono również ze składu ukraińskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Lotniczka nie rezygnuje jednak z kariery politycznej. Dziś ogłosiła powstanie ruchu społecznego Runa, który, jak zaznaczyła, być może przekształci się w partię. „Runa” to skrót od „Ruch Ukraińskiego Narodu”, co Sawczenko zdefiniowała jako „ruch Ukraińców myślących i aktywnych”. Nie zabrakło oczywiście odniesień do Majdanu. Polityczka obiecywała, że właśnie jej organizacja przeprowadzi skuteczne reformy, które zmienią cały system polityczny na Ukrainie i sprawią, że jej obywatele będą naprawdę wolnymi ludźmi. Na Ukrainie nigdy nie brakowało chętnych na „skutecznych reformatorów”, ale po Majdanie ich wysyp przybrał wyjątkowe rozmiary. Poroszenko, Jaceniuk, Sadowy, Saakaszwili, teraz Sawczenko – tylko gdzie te reformy?