Strajk.eu rozmawia z Teresą Vetter, członkinią Rady Krajowej Partii Razem, działaczką społeczną pochodzenia polsko- niemieckiego, działającą na rzecz zbliżenia obu kultur.
Czego możemy być pewni przed wyborami w Niemczech?
Nie ma żadnych wątpliwości, że w wyborach zwycięży z dużą przewagą chadecja, a kanclerzem zostanie Angela Merkel. Wiemy też, że najważniejsze będą wyniki mniejszych partii. Kluczowe będzie trzecie miejsce.
Kilka miesięcy temu wydawało się, że socjaldemokraci mogą powalczyć o zwycięstwo z partią Merkel. Było kilka zwycięstw w wyborach lokalnych. Teraz okazuje się jednak, że SPD nie ma szans na przejęcie władzy. Co się załamało?
SPD przegrała aż trzy wybory do Landtagów. Zaszkodziła jej też czteroletnia koalicja z CDU. Lewica do tego stopnia zbliżyła się do chadecji, że wyborcy praktycznie nie dostrzegają różnicy. Faktem jest również to, że Merkel sprowadziła CDU na kurs socjaldemokratyczny.
SPD nie działa tak, jak powinna działać socjaldemokracja. Odpuszczono sprawy ubóstwa, które w Niemczech staje się poważnym problemem. Poniżej progu ubóstwa żyje obecnie 8 mln obywateli, w tym 3 mln dzieci. Do tego dochodzi bardzo trudna sytuacja materialna osób starszych i ich opiekunów. Partia Schulza nie jest postrzegana jako ta, która może zmienić ich położenie. Z drugiej strony to właśnie postulaty o sprawiedliwości społecznej są jednymi z głównych w kampanii wyborczej Schulza. Ale przewodniczący wyraźnie przegrywa rywalizację z doświadczoną polityczką, jaką jest Angela Merkel.
Znużenie bezalternatywnością systemu politycznego, rządami Wielkiej Koalicji przyczyniło się na przełomie lat 60. i 70. do powstania ruchu nowej lewicy w RFN. Czy obecnie jest szansa na powtórkę tego procesu?
Partią, która wypłynęła w ostatnich latach na niezadowoleniu społecznym, jest populistyczna, prawicowa Alternatywa dla Niemiec. Oczywiście to nie jest formacja postępowa. Główną nutą kampanii AfD jest wzbudzanie lęku związanego z pojawieniem się migrantów. Partia proponuje też wprowadzenie mechanizmów demokracji bezpośredniej. Program przede wszystkim opiera się na populizmie, a nie na znalezieniu rozwiązań dla problemów społecznych. Wielu wyborców waha się między AfD a Die Linke. Jeszcze na początku roku wyglądało na to, że AfD będzie miała w Brandenburgii więcej głosów niż SPD. O tym, z jaką siłą do Bundestagu wejdzie AfD, będą decydować w wielkiej mierze wschód i północ.
AfD u zarania była przecież partią liberalno-konserwatywną, dopiero potem do głosu doszły tendencje antyimigranckie.
Oczywiście, Alternatywa dla Niemiec odbiera poparcie również chadecji. Trzeba pamiętać o tym, że AfD nie jest partią konserwatywną, ale niebezpieczną, ksenofobiczną, rasistowską prawicą. Niemieccy badacze zajmujący się partiami nazywają AfD partią ultraprawicową. Siłą tego ugrupowania jest właśnie zdolność do przejmowania elektoratów praktycznie wszystkich innych formacji. Politycy AfD szczują na imigrantów, ale również mówią o zwiększeniu wpływu przeciętnego obywatela na życie publiczne. Die Linke od lat proponuje to samo. I jakoś do końca nie może się przebić ze swoimi postulatami.
Dlaczego społeczne niezadowolenie jest przechwytywane przez radykalną prawicę?
AfD jest partią bardzo sprawną populistycznie. Potrafi świetnie zarządzać niezadowoleniem społecznym, odwoływać się do lęków i emocji. Politycy tej partii mówią: mamy gdzieś imigrantów, zbudujemy silne Niemcy. Lewica natomiast stała się w pewnym stopniu opcją obywateli zadowolonych z życia, co też znajduje odbicie w języku wyborczym.
Na kogo głosują mniejszości?
Deutchsturcy, jest ich 3,5 milionów w Niemczech, a z nich 1,5 mln ma czynne prawo wyborcze, tradycyjnie w małym stopniu głosują na prawicę. W ostatnich wyborach 50 proc. z nich oddało głos na SPD, 20 proc. na Zielonych, a mniej niż 10 proc. na chadecję. Problem jest jednak taki, że nie mają już szczególnej ochoty zagłosować na lewicę, ponieważ stracili do niej zaufanie. Do socjaldemokratów Turków zniechęca też nieprzejednana postawa wobec Erdogana, Martin Schulz jest zdecydowanym zwolennikiem zerwania wszelkich rozmów z Ankarą na temat przystąpienia do Unii Europejskiej. Przewodniczący SPD uważa też, że Niemcy powinny ograniczyć z Turcją wszelkie stosunki dyplomatyczne. Merkel również jest zdania, że szanse na umyślne negocjacje na temat przystąpienia Turcji do UE są znikome.
Jaki jest program gospodarczy SPD? Nadal schroederowska trzecia droga czy podobnie jak w Wielkiej Brytanii następuje odbicie w lewo?
Najważniejszymi postulatami są kwestie związane z kryzysem przemysłu samochodowego. SPD proponuje nadanie konsumentom prawa do zbiorowego pozywania koncernów, które dopuściły się oszustw. Są też propozycje podwyżek podatków dla największych firm, wspierania kobiet, czyli równe płace, więcej miejsc w przedszkolach i żłobkach oraz wsparcie finansowe dla kobiet samotnie wychowujących dzieci; poza tym postulują wyrównanie i podwyższenie emerytur. Takie właśnie treści powracają w klipach wyborczych. Inny postulat to ograniczenie prędkości na autostradach.
Gdzie w tym wszystkim jest Die Linke? Moment, w którym słabnąca socjaldemokracja nie jest w stanie pozyskać zaufania społecznego jest przecież idealnym momentem do rozwinięcia skrzydeł przez bardziej radykalną formację.
We wschodnich landach Die Linke straciła na atrakcyjności, wielu niegdysiejszych wiernych wyborców przestało pojawiać się przy urnach, bo są rozczarowani polityką i nie mają żadnej nadziei na rozwój partii. Za to w zachodnich landach Die Linke może częściowo przejmować elektorat SPD, ale z drugiej strony wciąż jest postrzegana przez niektórych wyborców jako partia postenerdowska.
Jakie są szanse na to, że lewica wejdzie w skład rządzącej koalicji?
Jest kilka możliwości. Pierwszą jest utrzymanie obecnego układu. To jednak oznaczałoby dalszy spadek poparcia dla SPD, które na sojuszu z CDU wyraźnie traci. Drugą opcją jest tzw. jamajska koalicja, czyli czarni (CDU), Zieloni i żółci (liberalna FDP). Kolejne możliwości to sojusz CDU z Zielonymi oraz CDU z FDP, która w ostatnich latach powróciła do gry za sprawą charyzmatycznego lidera Christiana Lindera, porównywanego czasem do Macrona. Warto też zauważyć, że w poprzednich dekadach dwie największe partie oscylowały w okolicach 30 proc. Teraz proporcje zostały zachwiane. CDU może liczyć na ok. 35 proc, SPD – 22 proc. Taki układ utrudnia stworzenie koalicji z małymi partiami, tak żeby miały one wpływ na realną politykę. Pewne jest, że rozmowy koalicyjne będą trwały kilka miesięcy. Najciekawszą sprawą jest to, która z małych partii zdobędzie najwięcej głosów, co zbliży ją do zostania koalicjantem CDU.
Co mogą ugrać Zieloni? Pozbierali się już po kryzysie z ostatniej dekady?
Mają szansę zrobić lepszy wynik niż Die Linke. Mówi się, że jeśli dojdzie do jamajskiej koalicji to Cem Özdemir, przewodniczący Zielonych liczy na objęcie teki ministra spraw zagranicznych. To jednak nie jest do końca samodzielne stanowisko, bo jak pokazał przypadek socjaldemokratycznego szefa dyplomacji Sigmara Gabriela, najważniejsze decyzje i tak zapadają w pałacu, w którym rezyduje Angela Merkel. Zieloni są jednak partią zdecydowanie prospołeczną i co ważne — popierają przyjęcie imigrantów. Mówią wyraźnie: nie chcemy żadnych murów, nie chcemy żadnych kwot, mamy obowiązek ich przyjąć. To właśnie Zieloni są potencjalnie siłą, która będzie pilnować lewicowych wartości w przyszłej koalicji. Nie wygląda na to, by mieli być nią socjaldemokraci. Podstawowy problem Zielonych polega dzisiaj na tym, że w międzyczasie prawie wszystkie inne partie zajęły się sprawami ekologicznymi i kwestiami związanymi z alternatywną energią.
Co jest największą siłą Angeli Merkel? Czwarta kadencja wydaje się nieuchronna, spadek popularności w czasie kryzysu uchodźczego został przezwyciężony.
Merkel zrobiła spory postęp jako polityczka. O wiele lepiej niż 4 lata temu wypada w debatach. Kanclerz jest postrzegana jako ostoja spokoju, dobrze wyczuwa i diagnozuje potrzeby społeczne. Jest też kojarzona ze stałym wzrostem poziomu życia. Nie jest też konfliktowa, Niemcy mówią na nią “Mutti”, jest liderką całego kraju. Jest też twarda w polityce zagranicznej, dobrze rozgrywa w relacjach z Rosją, jawi się jako gwarant stabilności i bezpieczeństwa.
Jak przebiegała kampania wyborcza?
Na pewno nie była tak brutalna, jak ostatnia prezydencka w Stanach Zjednoczonych. Liderzy większości partii skupiali się jednak na atakowaniu przeciwników i wytykaniu ich złych rozwiązań. Mało było konkretnych pozytywnych propozycji, zwłaszcza nowych, a więcej wzajemnych ataków. Najbardziej rzecz jasna w debatach obrywała AfD. Martin Schulz, którego hype po pierwotnym sukcesie w sondażach powoli zaczął znowu spadać i to bez ataków z obozu Angeli Merkel. Na jego obronę trzeba powiedzieć, że z biegiem kampanii stał się coraz lepszy w debatach i spokojnie mógł konkurować z Merkel. Gdyby miał więcej czasu, sondaże mogłyby jeszcze raz pójść w górę. Świetnie sprawdzał się w kontakcie z publicznością i kładł ogromny nacisk na postulaty związane ze sprawiedliwością społeczną. Za to kanclerz przez całą kampanię była stonowana, uważała, żeby przypadkiem nikogo nie urazić, dryfowała, bo wiedziała, że zwycięstwo jest pewne. Jej pozycja jest tak mocna i stabilna, że nie musi nawet kiwnąć palcem, żeby osłabić konkurenta.
Czy w kampanii pojawiał się temat Polski? W końcu stosunki pomiędzy Warszawą a Berlinem nie były tak złe od zakończenia II Wojny Światowej.
Temat pojawiał się przy okazji debat nad kryzysem migracyjnym i stosunków wewnątrz Unii Europejskiej. Nie było niestety rozmów na temat losu pracowników delegowanych. Polska pojawiała się jako zły przykład podejścia do uchodźców. Jesteśmy stawiani w jednym rzędzie z Węgrami i Słowacją — jako grono państw, które zawsze stają okoniem. Polska występuje jako problem, który trzeba rozwiązać i powinna zostać ukarana odebraniem dotacji strukturalnych.
Które partie postulują taką formę kary?
Najbardziej FDP i CDU/CSU, w pewnym stopniu również SPD, Zieloni prawie w ogóle a AfD jest zbyt skupiona na tym, żeby zastraszyć Niemców. Partia, która, co ciekawe, intensywnie kieruje swój przekaz do Polaków mających prawo głosu w RFN. Rozstawiają stoiska przez polskimi kościołami, drukują ulotki w naszym języku, liczą wyraźnie na poparcie ze strony Polaków.
Rozmawiał: Piotr Nowak
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…