W stolicy Namibii Windhoek policja użyła gazu łzawiącego i gumowych kul, by rozpędzić demonstrantki protestujące przeciwko przemocy wobec kobiet. Namibijki wyszły na ulice, wstrząśnięte losem 22-letniej Shannon Wasserfall, która zaginęła wiosną tego roku, a 6 października została znaleziona zamordowana.
Pokojowe manifestacje rozpoczęły się pod koniec ubiegłego tygodnia.
WATCH | Citizens rallying against femicide and gender violence protest in front of the Windhoek police station. pic.twitter.com/dMf9xNXlRX
— New Era Newspaper (@NewEraNewspaper) October 8, 2020
W sobotę w centrum Windhoek zebrało się około 400 kobiet, głównie młodych, i mężczyzn-sojuszników. Pochód przeszedł przed siedzibą parlamentu i kierował się do jednego z większych centrów handlowych w namibijskiej stolicy, które demonstrantki zamierzały zablokować. Domagały się od rządu zaostrzenia kar za gwałt i za przemoc seksualną. Żądały również, by prezydent Hage Geingob ogłosił w kraju stan wyjątkowy w związku z narastającą falą przemocy wobec kobiet. Jedna z przemawiających podczas marszu aktywistek, Bertha Tobias, stwierdziła, że w Namibii obowiązuje już stan wyjątkowy z powodu koronawirusa, który nie pochłonął tyle ofiar, co przyzwolenie na przemoc mężczyzn wobec kobiet – dlaczego więc nie można go wprowadzić, skoro giną kolejne obywatelki?
– Kobiety są gwałcone i mordowane codziennie, więc powinniśmy codziennie demonstrować – powiedział jeden z uczestników marszu cytowany przez Agencję Reutera.
Standing with Namibian youths as the protest femicide and SGBV (sexual and gender based violence) in Namibia.
Please support by rting this hashtag #ShutItAllDownpic.twitter.com/PrOoJhsAsl
— Commissioner for Dodo and Coca-Cola #SARSMUSTEND (@Mrtybaba) October 9, 2020
Policja rozpędziła sobotni marsz i zatrzymała 25 protestujących kobiet oraz dwójkę dziennikarzy, zarzucając im złamanie przepisów bezpieczeństwa wprowadzonych w związku z pandemią. Użyty został gaz łzawiący i gumowe kule, a część zatrzymywanych, jak opisują świadkowie, zostało przez policjantów pobitych i brutalnie wrzuconych do radiowozów.
Dzień po pacyfikacji protestu głos zabrała Saara Kuugongelwa-Amadhila, szefowa rządu Namibii, pierwsza w historii kobieta na stanowisku premiera. Zapewniła, że rząd zamierza natychmiast zająć się realizacją żądań protestujących, opracowaniem nowych przepisów i zadbaniem, by były realizowane w praktyce, tworząc m.in. specjalne izby sądowe zajmujące się wyłącznie kwestią przemocy seksualnej i napaści na kobiety. Zapowiedziała także, że osoby karane za przestępstwa seksualne stracą możliwość pracy w szkołach i z młodzieżą.
Tego samego dnia ogłoszono, że zatrzymane w sobotę kobiety nie będą jednak odpowiadać za naruszenie pandemicznych obostrzeń, a premier wyraziła żal z powodu brutalności funkcjonariuszy.
Według badań Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) jedna na cztery kobiety w Namibii jest ofiarą przemocy domowej. Policyjne statystyki pokazują, że tylko w stolicy kraju w każdym miesiącu wpływa 300-400 zgłoszeń dotyczących przemocy wobec kobiet. Z kolei między styczniem 2019 r. a czerwcem 2020 r. obywatelki Namibii zgłosiły na policję 1604 zawiadomienia o gwałtach. W ocenie lokalnych organizacji kobiecych to i tak wierzchołek góry lodowej, gdyż wiele ofiar nigdy nie szuka pomocy, wiedząc dobrze, że namibijska policja nie traktuje takich zgłoszeń poważnie.
– Ten protest powinien wydarzyć się już dawno temu. Kobiety nie będą już uciszane, jestem szczęśliwa, że na czele protestu są młode kobiety – powiedziała Agencji Reutera Rosa Namises, wieloletnia namibijska aktywistka na rzecz równości płci.