22-letni Krzysztof K., student politologii na Uniwersytecie Warszawskim został wczoraj zatrzymany przez policję w związku z atakiem na działaczy Food not Bombs i nazistowskimi ekscesami w metrze, co miało miejsce w niedzielę. Dziś sąd zadecydował, że mężczyzna trafi do aresztu. Aktywiści nie mają jednak wątpliwości – same zatrzymania to zbyt mało.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował tymczasowy areszt wobec mężczyzny podejrzanego o napaść na członków Food Not Bombs – poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty: naruszenia nietykalności cielesnej, przymuszania postronnych osób do wykonywania określonych czynności a także promowania ustroju faszystowskiego. Za kratkami spędzi co najmniej trzy miesiące.
Krzysztof K. jest jednym z tych studentów UW, który uważają się za przykładnych patriotów, „obrońców normalności” i wzywają do nietolerancji wobec osób LGBT czy o innym niż biały kolorze skóry. Jak podaje strona Food not Bombs, K. był jeszcze niedawno członkiem neonazistowskiej grupy „Szturmowcy”, rozbitej w wyniki operacji służb wiosną bieżącego roku.
Aktywiści Food not Bombs w rozmowie z Portalem Strajk przyznają, że są dalecy od entuzjazmu jeśli chodzi o działanie państwa w sprawie napaści na nich. – Porażką policji jest to, że do tego zdarzenia w ogóle doszło i to tuż obok posterunku. Pierwszy z napastników został zatrzymany przez przechodnia, nie przez policjanta, a tożsamość pozostałych ustalono dzięki pomocy ludzi, którzy od razu zajęli się sprawą – wskazują działacze.
– Jeśli ci ludzie trafią do więzienia, to nie wyjdą lepsi, bo instytucja ta nie prowadzi resocjalizacji, a jedynie radykalizuje takich ludzi, co wzmaga wiele problemów społecznych – tłumaczą aktywiści FnB.
Działacze podkreślają, że pozytywnym zjawiskiem jest reakcja społeczeństwa. „Nie spodziewaliśmy się takiego odzewu i słów otuchy od tak wielu ludzi. Naprawdę bardzo podnosi to nas na duchu i motywuje do dalszej działalności. Nie damy się zastraszyć i pokażemy, że w Warszawie nie ma miejsca na takie zachowania, ani na propagowanie naziolstwa. Pamiętajmy też, że ten atak nie jest pierwszym i ostatnim incydentem. Niestety ataki na tle wyznaniowym, narodowościowym, czy ze względu na orientację seksualną mają miejsce cały czas i trzeba z tym walczyć” – napisali na swojej stronie.
W niedzielę grupa trzech mężczyzn napadła na aktywistów rozdających jedzenie ubogim i potrzebującym na placyku przy metrze Centrum w Warszawie. Napastnicy użyli gazu, szarpali i bili aktywistów. Wykrzykiwali też, że „kochają wojnę i Adolfa Hitlera”. Pobili jednego z przechodniów, który próbował interweniować. Następnie uciekli z miejsca zdarzenia na stacje kolejki, gdzie zaczepiali ludzi, krzyczeli i wykonywali hitlerowskie pozdrowienia.
Organizatorzy Food not Bombs uruchomili zbiórkę w ramach której można wspierać ich inicjatywę.