Uff, pan prezydent dwa dni temu podpisał ustawę (nic dziwnego, bo sam ją złożył) i dziś możemy obchodzić Narodowy Dzień Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Takie święto to nie w kij dmuchał. Nie chodzi o jakiś Dzień Leśnika, Światowy Dzień Uśmiechu czy – w kontrze do niego – Ogólnopolski Dzień Trzeźwości. Nie, NDPrŻpon to święto rangi państwowej, a tych mamy niewiele. Wikipedia mówi o ośmiu (plus NDPrŻpon). Większość z nich nie jest dniami wolnymi od pracy, bo naród narodem, ale PKB się samo nie wyrobi. Podczas każdego z nich na budynkach państwowych i samorządowych musi jednak powiewać flaga – tak mówią odpowiednie przepisy. Odbywają się także różne uroczystości, ale to już fakultatywnie.
Preambuła tej prezydenckiej ustawy mówi, że NDPrŻpon ustanawia się „w hołdzie Obywatelom Polskim – bohaterom, którzy w akcie heroicznej odwagi, niebywałego męstwa, współczucia i solidarności międzyludzkiej, wierni najwyższym wartościom etycznym, nakazom chrześcijańskiego miłosierdzia oraz etosowi suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej, ratowali swoich żydowskich bliźnich od Zagłady zaplanowanej i realizowanej przez niemieckich okupantów”. I tylko nie wiem czy te wartości należy traktować w pakiecie? Bo weźmy taką Sendlerową – jej miłosierdzie było cokolwiek laickie. Tak jak chyba wielu członków Żegoty – będącej ostatnimi czasy bardzo często na ustach naszej narodowej władzy – którzy po wojnie nie uszli do lasu, aby „walczyć z nową okupacją”, lecz „budowali stalinizm”. Jak wyważyć jakże dziś przydatną dla prawicowej polityki historycznej działalność w Żegocie w połączeniu z późniejszym „gloryfikowaniem ustroju totalitarnego” – głowiliby się zawodowi zakłamywacze polskich dziejów, gdyby o logikę czy prawdę tu chodziło. No i nie wystarczyłoby po prostu nie wspominać, akurat o tych zapomnieć. I przykryć ich np. jednym sprawiedliwym z oddziału odpowiedzialnego za mord w Dubinkach Łupaszki.
Co wreszcie z tymi, którzy ratując Żydów, nie kierowali się tylko tymi wszystkimi zacnymi ideami, lecz i/lub chęcią zarobku? Nie jestem przekonany, że nie należałoby ich jakoś uhonorować. Mówienie o tym zaburzyłoby jednak obraz Polaka-Katolika, który Zawsze Dobro Czynił. Bo to już jakoś tak jest, że wizja narodu, który był szlachetną ofiarą to doskonałe podglebie do teraźniejszych i przyszłych zbrodni przez ten naród popełnianych. A ludzka szlachetność wielu Sprawiedliwych wykorzystywana jest dzisiaj do budowania wspólnoty, która wyklucza każdą inność.
W 1968 roku nagonka moczarowców zmuszała chcących pozostać w kraju Polaków nieodpowiedniego pochodzenia do pisania prasowych listów wdzięczności za uratowanie im życia w czasie wojny. To miało przykryć rosnący antysemityzm i przymusowe wypędzenia. Dziś podobne listy (tyle że pisane przez rzekomo ratujących) drukuje PiS-owska Gazeta Polska Codziennie. Być może po Holocauście każdy posługujący się antysemickimi kliszami człowiek, musi być przekonany, że antysemitą nie jest, bo by w lustro nie spojrzał.
I symbolicznym dla mnie faktem jest to, że Andrzej Duda obchodzi nowe święto narodowe, przebywając na Węgrzech – państwie biorącym zorganizowany udział w Holocauście.