Poniższy tekst jest polemiką z komentarzem Weroniki Książek.
Z uwagi na to, że liberalne feministki niechętnie przyznają mężczyznom miejsce w dyskusjach feministycznych, a z drugiej strony brak odpowiedzi na polemikę jest wyrazem lekceważenia, na tekst Weroniki Książek postanowiłem odpowiedzieć głosami kobiet, których słuchanie ukształtowało moje feministyczne poglądy.
W związku z tym, że moja polemistka – i nie tylko ona – mało subtelnie odczytała moją – mało precyzyjnie wyłożoną –propozycję, by w ramach Czarnego Protestu lewica akcentowała wspólnotową, czy – jeśli ktoś woli – społeczną, solidarną czy też opiekuńczą, a nie jednostkową odpowiedzialność za reprodukcję, dookreślam swój punkt widzenia tutaj. A teraz niech mówią kobiety – mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane jako patriarchalne wysługiwanie się kobiecą pracą, ale kto wie…
Marksistowska feministka Ankica Čakardić o tym, dlaczego lewicowy feminizm powinien domagać się prawa do aborcji wychodząc od społecznych warunków reprodukcji, a nie od jednostkowego ciała: „Ideologia wolnego wyboru każe nam sądzić, że każdorazowo, gdy kobieta dokonuje wyboru, postępuje jak feministka. (…) Feminizm nie jest i nie może być zlepkiem różnorodnych, porozrzucanych, indywidualnych sytuacji. Feminizm jako społeczno-polityczna walka napotyka na sprzeczność, jeśli staje się kwestią indywidualnego sprawstwa. Nie znaczy to, że personalne doświadczenia opresji nie mają poznawczego znaczenia albo że prywatne nie jest polityczne – wręcz przeciwnie. W końcu powinniśmy pamiętać, że wybór stanowi uosobienie politycznego żądania prawa do aborcji. Problem, z jakim się tu mierzymy, dotyczy zasięgu tego indywidualizmu: jeżeli pozostaniemy przy haśle „Wybieraj, co tylko chcesz – to wyzwalające!”, wówczas zgubimy z widoku systemowe źródła opresji i moc społecznie odpowiedzialnych kolektywnych praktyk w roli wehikułu potencjału emancypacyjnego. (…) Niewyczerpana siła socjalistycznego feminizmu leży w jej orientacji na zmianę całokształtu stosunków społecznych i w połączeniu różnych progresywnych sojuszy we wspólną anty-neoliberalną, a dokładniej, anty-kapitalistyczną walkę”.
Socjalistyczna feministka Nancy Fraser o sojuszu liberalnego feminizmu z gospodarczym neoliberalizmem: „My, które pragniemy wyzwolić kobiety z hierarchii płciowej, powinnyśmy mieć większą świadomość faktu, że działamy na terenie zamieszkałym także przez siły urynkowiające. Przede wszystkim musimy sobie uświadomić wpisaną w feminizm ambiwalencję, jego zdolność do podążania w jednym lub w drugim kierunku – w stronę sojuszu z siłami urynkowienia lub przymierza na rzecz osłony społecznej. (…) Losy feminizmu w epoce neoliberalnej jawią się jako paradoks. Z jednej strony stosunkowo niewielki ruch kontrkulturowy poprzedniego okresu wyraźnie powiększył zasięg, tak że jego idee rozpowszechniły się na całym świecie. Z drugiej strony w nowym kontekście koncepcje feminizmu uległy subtelnemu przewartościowaniu. Krytyka ekonomizmu, androcentryzmu, etatyzmu i westfalizmu, jednoznacznie emancypacyjna w czasach kapitalizmu państwowego, obecnie okazała się ambiwalentna i podatna na wykorzystanie w służbie nowej formy kapitalizmu, dla jego legitymizacji. Budując swój nowy system akumulacji na płatnej pracy kobiet i starając się wykorzenić rynki z demokratycznych regulacji politycznych, by łatwiej działać na globalną skalę, kapitalizm neoliberalny zdecydowanie woli stawiać czoła żądaniom uznania niż żądaniom redystrybucji”.
Queerowa feministka Judith Butler o tym, dlaczego ciało potrzebuje wspólnotowości, żeby uchronić się przed kruchością: „Właśnie dlatego, że ciała kształtują się i trwają dzięki wsparciu infrastrukturalnemu (lub nie mogą tego dokonać z powodu jej braku), społecznym i technicznym czy też relacyjnym sieciom, nie możemy oddzielić ciała od konstytuujących go relacji – a są one zawsze określone pod względem gospodarczym i historycznym. (…) Jesteśmy zawsze, cieleśnie, zarazem tu i tam, a wywłaszczenie naznacza społeczny charakter naszego bytu. Nawet jako istoty umiejscowione jesteśmy zawsze także gdzie indziej, w obrębie uspołecznienia, które nas przekracza. Decyduje to o naszej bezbronności i kruchości, o zależności naszego trwania od politycznych i społecznych instytucji”.
Afroamerykańska feministka Bell Hooks o tym, że nie istnieje feminizm ponadklasowy: „Głównym dogmatem współczesnej myśli feministycznej jest przekonanie, że ‘wszystkie kobiety są poddawane opresji’. To przekonanie zakłada istnienie jakiegoś wspólnego kobiecego losu, a czynniki takie jak klasa, rasa, religia czy orientacja seksualna nie tworzą różnicy doświadczeń, która określa stopień, w jakim seksizm staje się formą opresji w życiu konkretnych kobiet. Seksizm to zinstytucjonalizowany system dominacji, niemniej nigdy nie determinował on w sposób całkowity losu wszystkich kobiet w naszym społeczeństwie. Bycie opresjonowaną oznacza brak możliwości wyboru. Wiele kobiet w społeczeństwie amerykańskim posiada możliwości wyboru, nawet jeśli są one niewystarczające, w związku z czym kategorie takie jak wyzysk czy dyskryminacja lepiej opisują sytuację kobiet jako zbiorowości”.
Postkolonialna feministka Gayarti Chakravorty Spivak o tym, dlaczego mężczyźni mogą wypowiadać się na tematy feministyczne: „Czym jest to, co was ucisza, że zajmujecie tę bardzo deterministyczną postawę – skoro mam taki kolor skóry, skoro mam taką płeć… to nie mogę mówić. Nazywam te rzeczy, jak wiesz, cokolwiek szyderczo, chromatyzmem: opieraniem wszystkiego na kolorze skóry – „Jestem biały, nie mogę mówić” – i genitalizmem: w zależności od tego, jakie masz genitalia, możesz lub nie możesz mówić w pewnych sytuacjach. (…) Jeśli nie odrobicie swojego zadania domowego – „Nie będę krytykować z powodu przypadku mojego urodzenia, historycznego przypadku” – to taka pozycja tak naprawdę jest o wiele bardziej szkodliwa. (…) Mówię, że musicie podjąć pewne ryzyko: stwierdzenie „Nie będę krytykować” uspokaja wasze sumienie, pozwala wam nie odrabiać zadania domowego”.
Feministki Julia Kubisa i Katarzyna Wojnicka o tym, dlaczego warto na bieżąco analizować to, kogo i co reprezentuje oraz kogo i w jaki sposób wyklucza Czarny Protest: „Chcemy zapytać, jaka może być rola dzisiejszych ruchów kobiecych w przecięciu nieuświadomionego sojuszu feminizmu z neoliberalizmem? Czy te ruchy stwarzają przestrzeń dla troski i wzajemnego wsparcia w sposób, który pozwala nam wyjść poza tę toksyczną relację? Postulaty sformułowane przez obecne ruchy kobiece, zwłaszcza w kontekście środkowo- i wschodnioeuropejskim, dotyczą praw reprodukcyjnych i godności kobiet. Czego wyrazem są te postulaty? Uniwersalnego kobiecego doświadczenia? Pewnego rodzaju ‘średnioklasowego zawłaszczenia’, które uniwersalizuje doświadczenie wszystkich uczestniczek? I czyj głos jest w nich słyszany i dlaczego? A czyj nie jest i – raz jeszcze – dlaczego? Czy kwestia ‘reprezentacji interesów zwykłej kobiety’, która była powracającym argumentem przeciwko feminizmowi, wreszcie została rozwiązana?”.