Powód jest prosty: NATO nie chce destabilizować Rosji. Ten zaskakujący w swej trosce o Rosję komunikat wygłosił ambasador USA przy NATO Douglas Lute.
Jak wyjaśniał Lute na Forum Bezpieczeństwa, które odbyło się w Londynie, ambasador uzasadniał swoją opinię tym, że Sojusz znajduje się w krytycznym punkcie i stoi w obliczu trudności oraz niepokojów, które dorównują tym, jakie miały miejsce w szczytowym okresie zimnej wojny. Poza tym chodzi o Rosję.
– Jeśli przyjmiemy przesłanki (…) na temat wewnętrznej słabości Rosji i być może na temat jej trwałego upadku, to nie ma sensu teraz tego forsować, być może przyspieszając ten upadek lub destabilizację – sprecyzował podstawy swojego stanowiska Lute.
Oznacza to, że NATO nie stało się nagle gołąbkiem pokoju, lecz zauważa, że całościowa destabilizacja Rosji jest mu obecnie nie na rękę. Ambasador Lute mówił także, że NATO nie chce potęgować słabości Rosji, ponieważ ta odgrywa ważną rolę w środowisku strategicznym, a rozszerzenie składu Sojuszu może tę rolę przyhamować.
– W praktyce nie widzę możliwości, by w najbliższym czasie, być może w następnych kilku latach, a może i dłużej, doszło do rozszerzenia NATO – powiedział Douglas Lute.
Ta wypowiedź prominentnego przedstawiciela Stanów Zjednoczonych może wywołać głęboką frustrację w państwach, które już widziały siebie w szeregach NATO, często mając nadzieję na pomoc Sojuszu przy rozwiązaniu ich militarnych interesów (Ukraina, Gruzja). I akurat do tych państw Lute skierował kolejną część swej wypowiedzi
– Nie ma mowy, że w jakimkolwiek momencie w najbliższej przyszłości uzyskamy zgodę na przyjęcie (…) Gruzji czy Ukrainy – oświadczył amerykański dyplomata.
Poza rozczarowaniami, które po tej wypowiedzi mogą stać się udziałem chętnych do NATO, jest w tej sprawie jeszcze szczegółów. Po pierwsze, kadencja prezydent Obamy ma się ku końcowi. Zatem zmiana retoryki i podejścia do Rosji z następnym prezydentem USA nie sprawi żadnych trudności. Po drugie, Stany Zjednoczone nie troszczą się o dobre samopoczucie Rosji, lecz uznały jedynie, że moment, by zdecydowanie wystąpić przeciwko niej, jeszcze nie nastąpił, zatem przyjmowanie do NATO państw, które, delikatnie rzecz ujmując, nie są zbyt stabilne emocjonalnie, stworzy więcej problemów niż da pożytku. Po trzecie wreszcie, równolegle z wypowiedziami Lute’a brzmią przecież w przestrzeni publicznej oświadczenia przedstawicieli amerykańskiego kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego, którzy niejednokrotnie określali Rosję, jako „głównego wroga USA” i nikt ich słów nie odwołał. Ale na razie napięcie nieco opadnie.