Site icon Portal informacyjny STRAJK

NBP dopłaca do uczelni Rydzyka. Ale tylko wybranym

facebook.com/Tadeusz Rydzyk

Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu od października 2018 dzięki dofinansowaniu z NBP otworzyła nowy kierunek studiów podyplomowych: „polityka gospodarcza, finanse i bankowość”. Studia kosztują tylko 500 zł za rok – ale potrzebne jest zaświadczenie od proboszcza. Dziennikarze „Wyborczej” informują, że prezes NBP Adam Glapiński mógł naruszyć w ten sposób zasadę bezstronności, jaka obowiązuje władze publiczne, zaś studia, które sfinansował, naruszają zasadę równego dostępu do edukacji.

Narodowy Bank Polski  dofinansował toruńskie studia sumą 246 290 zł, ale, jak zauważyli dziennikarze, nie chwali się tym na swojej stronie internetowej. Niemniej sekretariat szkoły potwierdził, że to dzięki dofinansowaniu z NBP akurat ta podyplomówka jest tak tania (około 6-7 razy tańsza niż inne kierunki na tej uczelni np. dziennikarstwo). 240 godzin nauki za 500 złotych to prawdziwa okazja. Ale jest jeden haczyk: kierunek w praktyce zarezerwowany jest dla praktykujących katolików, ponieważ tylko taki może otrzymać magiczną „karteczkę od proboszcza”. Żyd, prawosławny czy ateista nie pójdzie już na podyplomowe na tym kierunku.

Dziennikarze „GW” twierdzą, że Glapiński ze swoim „patriotyzmem gospodarczym”, który bardzo się ojcu Rydzykowi podobał (przewidziano na to osobny przedmiot na rzeczonym kierunku), może łamać Konstytucję. Art. 25 mówi: „Władze publiczne w RP zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”.
Dziennikarze „GW” wysłali zapytanie do biura prasowego NBP, ale dostali odpowiedź, że za organizację studiów (m.in. w kwestii wymaganych dokumentów) odpowiada tylko i wyłącznie WSKSiM.

– Jeśli prywatna uczelnia za własne pieniądze chciałaby otworzyć jakiś kierunek i wydawać swoje certyfikaty, może stawiać sobie różne wymogi. Ale gdy na taki kierunek pieniądze daje administracja państwowa i kończy się on wydaniem dyplomu akceptowanego przez państwowy system oświaty, to wymóg, aby proboszcz wydał nam opinię, uważam za absolutny skandal. To dla mnie nie do pojęcia – skomentował sprawę prof. Marcin Król z Uniwersytetu Warszawskiego.

Exit mobile version