O tym, żeby nie bać się szczepień na koronawirusa i o tym, że naginanie prawdy, by wzbudzić wątpliwości u osoby niezorientowanej, jest nieetyczne, Portal Strajk rozmawia z farmaceutką Katarzyną Stańko-Ostrowską.

Jako farmaceutka jest Pani w tzw. grupie zero. Jest już Pani zaszczepiona?

Oczywiście, zaszczepiłam się w pierwszym możliwym terminie – otrzymałam dawkę szczepionki Comirnaty. Jak tylko ogłoszono potrzebę dokonania zapisów na szczepienia dla personelu medycznego i niemedycznego zatrudnionego w placówkach ochrony zdrowia, zapisałam wszystkich chętnych spośród pracownic i pracowników apteki, czyli cały zespół.

fot. Jakub Ostrowski

A nie boi się Pani zaszczepić tak szybko? Intuicyjnie wydaje się to dziwne: w marcu zamykaliśmy granice, a w grudniu mamy gotowe lekarstwo. Szczepionki przecież nie powstają w takim tempie.

Nie ma się czego bać. Badania nad szczepionkami mRNA to żadna nowość – mają miejsce już od lat, a sekwencję nukleotydów w materiale genetycznym wirusa SARS-CoV-2 znamy już od marca 2020. W przypadku szczepionek przeciw COVID-19 wszystko przebiega tak szybko, ponieważ tym razem działania producentów i ośrodków badawczych były pozbawione typowej dla takich badań opieszałości w przesyle i analizie danych. Ponadto wszystkie podstawowe fazy badań klinicznych nie były tak bardzo rozciągnięte w czasie, jak zwykle odbywa się to w przypadku rejestracji nowych preparatów.

Prof. Roman Zieliński, biolog i genetyk z 40-letnim doświadczeniem, w dość szeroko udostępnianym wywiadzie twierdzi, że technologia mRNA, na której oparta jest ta szczepionka, nie była nigdy stosowana u ludzi i nie można przewidzieć jej skutków w dłuższej perspektywie. Czy naukowiec z takim dorobkiem mówi ludziom nieprawdę?

Szczepionka, o której mowa, została opracowana w innowacyjny sposób, który nie wymaga wprowadzenia do organizmu osoby szczepionej wirusa powodującego COVID-19 ani żadnych fragmentów jego struktury czy metabolitów. Moim zdaniem przytoczona wypowiedź jest ekstremalnie szkodliwa i może doprowadzić do odrzucenia przez społeczeństwo możliwości uzyskania odporności na chorobę, której liczne powikłania są znane już teraz. Naginanie prawdy tylko po to, by wzbudzić wątpliwości u osoby niezorientowanej w temacie, jest wręcz nieetyczne. Nie powinno pojawiać się ze strony kogoś, która szczyci się określonym dorobkiem naukowym.

Prof. Zieliński uważa również, że osoby chętne szczepionkom po jej przyjęciu wprowadzą do swojego organizmu pasożytniczą cząsteczkę mRNA, podobną do wiroidów wykrytych do tej pory jedynie u roślin. Wiroidy roślinne nazywane są pasożytami transkrypcji, ponieważ przejmują one aparat transkrypcyjny swojego gospodarza, doprowadzając go do choroby lub śmierci. Co Pani na to?

Moja opinia nie ma tu żadnego znaczenia – bardziej powinno nas interesować, co na ten temat ma do powiedzenia nauka. A ta nie pozostawia wątpliwości – cytowana wypowiedź to kolejna porcja szkodliwych, a przede wszystkim błędnych informacji. Wiroidy są zupełnie inaczej zbudowanymi – kolistymi – cząsteczkami RNA i są zdolne jedynie do przejęcia enzymu odpowiedzialnego w jądrze komórkowym gospodarza tak, by enzym ten namnażał cząstki wiroidu zamiast produkować niezbędne dla komórki cząstki. Wiroidy nie kodują więc białek – w przeciwieństwie do mRNA obecnego w omawianej szczepionce, którego zadaniem jest z kolei wyłącznie przekazanie informacji komórce osoby szczepionej o tym, jak ma ona zbudować określone białko.

Czy zamiast szczepionki nie wystarczy po prostu zadbać o lepszy styl życia? Tak twierdzi już nie tylko prof. Zieliński, ale również wiele Polek i Polaków.

Bardzo bym chciała, żeby to było wystarczające. Niestety zdrowy tryb życia nie uchroni nas przed zachorowaniem na COVID-19 ani też nie sprawi, że przejdziemy tę chorobę lżej niż osoby, które mniej o siebie dbają. Życie pokazuje, że to schorzenie nie oszczędza nikogo, a błyskawiczne rozprzestrzenianie się wirusa tylko komplikuje tę niełatwą sytuację. Pomijam tu fakt, że utrzymanie dobrego stanu zdrowia w dobie pandemii jest coraz trudniejsze: narastający stres, napięcie związane z ciągłym zamknięciem i ograniczeniami, nie wspominając nawet o niepewności wynikającej z braku stabilności na rynku pracy, na pewno nie ułatwiają nam tego zadania.

Skoro styl życia nam nie pomoże, a wypowiedzi profesora genetyki są tak szkodliwe, to proszę w takim razie wyjaśnić: jak dokładniej działa ta szczepionka? Co powoduje, że możemy czuć się bezpieczni?

Prośba o nieco dokładniejszy opis stanowi pułapkę – proszę o uzbrojenie się w cierpliwość. Wyjaśnienie tego procesu chwilę zajmie…

Uzbroiliśmy się. Scena należy do Pani.

Substancją czynną szczepionki Comirnaty jest nić mRNA zamknięta w liposomalnej (tłuszczowej) otoczce. To właśnie dzięki tej otoczce mRNA wnika do komórki osoby zaszczepionej, gdzie w cytoplazmie uwolnione z otoczki mRNA łączy się z rybosomem, czyli komórkową fabryką białek. Rybosom na podstawie informacji zawartej w mRNA wytwarza białko normalnie obecne w otoczce wirusa SARS-CoV-2. Białko to jest cząsteczką, która w tym procesie interesuje nas najbardziej.

Dlaczego?

Nasz organizm posiada mechanizmy kontrolujące działanie komórek, które je tworzą. Dlatego wytworzone przez rybosom w komórce białko musi zostać zaprezentowane na powierzchni komórki tak, by układ immunologiczny mógł je rozpoznać jako „swoje” lub obce. Biorąc pod uwagę, że jest to białko występujące w otoczce wirusa, a więc obce dla naszego organizmu, zostaje ono błyskawiczne rozpoznane jako antygen – czyli właśnie obce białko. Tego rozpoznania dokonują limfocyty T cytotoksyczne – czyli jedne z komórek naszego układu odpornościowego – za pośrednictwem receptorów znajdujących się w ich błonach komórkowych. Rozpoznanie obcego białka prowadzi do aktywacji cytotoksycznego limfocytu T, co z kolei powoduje, że limfocyt ten w bardzo szybkim tempie „klonuje się” posiadając już informację o obcym białku. Komórka, która wyprodukowała białko wirusa na podstawie nici mRNA ze szczepionki, ginie „zamordowana” przez odpowiedź immunologiczną, ale dzięki tej eliminacji dochodzi do rozwinięcia odporności typu komórkowego, która po pojawieniu się w organizmie właściwego patogenu, czyli wirusa, błyskawicznie zareaguje i nie pozwoli mu doprowadzić do rozwinięcia się zakażenia.

W czasie pandemii karierę robi słowo „przeciwciała” – wytwarza je osoba, która przeszła COVID-19, w związku z czym mówi się, że jest ona, przynajmniej na pewien czas, bezpieczna i nie zarazi się ponownie. Czy szczepionka ma z nimi coś wspólnego?

Tak, szczepionka prowadzi również do wytworzenia odporności humoralnej, tj. związanej z wytwarzaniem przeciwciał. Aby było to możliwe, wytworzone białka muszą pojawić się w płynach ustrojowych – następuje to np. po zniszczeniu komórki osoby szczepionej przez cytotoksyczny limfocyt T, o którym wspominałam wcześniej. Takie białka pożerane są przez inne komórki naszego układu odpornościowego prezentujące antygen, np. makrofagi, które krążą po naszym organizmie i szukają obcych, zbędnych lub szkodliwych cząstek, które następnie wciągają do swojego wnętrza w procesie endocytozy. Wchłonięte cząstki są rozkładane w całości lub częściowo we wnętrzu takiej komórki żernej. Częściowo rozłożone białko zostaje przetransportowane w specjalnym kompleksie na błonę komórkową np. makrofaga po to, by zaprezentować się innym komórkom układu immunologicznego – limfocytom T pomocniczym. Jedną z funkcji tych limfocytów jest „nauczenie” limfocytów B, że wspomniane białko jest obce i należy przygotować organizm poprzez wytworzenie swoistych przeciwciał rozpoznających dokładnie ten antygen (w tym przypadku: białko występujące w otoczce wirusa SARS-CoV-2) tak, by po kolejnym spotkaniu – tym razem już z właściwym wirusem – komórki te mogły natychmiast wyprodukować ogromną liczbę przeciwciał, które unieszkodliwią wirusa i „oznaczą” go jako jednostkę do likwidacji przez komórki żerne. Takie limfocyty B dzielą się, aby późniejsza odpowiedź na faktyczne zakażenie była szybka i bezlitosna. Część z nich przekształca się w tzw. limfocyty pamięci, które uwalniają do krwiobiegu niewielkie ilości przeciwciał, by szybko zidentyfikować zagrożenie.To daje nam rozwinięcie zarówno odporności komórkowej, jak i humoralnej, a więc przygotowuje nasz organizm na spotkanie z wirusem SARS-CoV-2 zanim dojdzie do faktycznego zakażenia.

Wyjaśnienie tego sceptycznemu wujkowi przy stole nie będzie proste.

Wbrew pozorom opis tych procesów został przeze mnie niemiłosiernie uproszczony, ale gdybym tego nie zrobiła, to nie skończylibyśmy tej rozmowy do rana.

Skąd mamy mieć pewność, że cały ten proces jest bezpieczny i nie będzie miał jakichś tragicznych skutków ubocznych?

Sama metoda polegająca na „namówieniu” naszych własnych komórek do produkcji białka, które pozwoli przeszkolić układ odpornościowy, wydaje mi się genialna. Unikamy wprowadzenia wirusa czy jego metabolitów do organizmu, a i tak uzyskujemy na niego odporność. Oczywiście w żadnym wypadku nie neguję skuteczności szczepionek, które opierają się na innym mechanizmie działania, ale ten jest wyjątkowy i innowacyjny, co niepotrzebnie wzbudza podejrzliwość u niektórych odbiorców.

Dużą część tych odbiorców stanowią zapewne klienci Pani apteki. Rozmowa z nimi na temat zdrowia to Pani codzienność. Według Pani intuicji: dlaczego tak wiele obywatelek i obywateli nie chce się zaszczepić?

Obawiam się, że społeczeństwo przede wszystkim ma problem z zaufaniem do grupy trzymającej władzę w Polsce. Z tej prostej przyczyny wszystko, co jest przez nią proponowane i jest w jakikolwiek sposób niejasne dla obywatelek i obywateli, automatycznie budzi sprzeciw. Jak widać powyżej, wyjaśnienie mechanizmu działania szczepionki to nie taka prosta sprawa i chociaż większość z nas zna podstawy biologii, to zagłębianie się w temat działania układu odpornościowego ludzkiego organizmu najzwyczajniej w świecie nie leży w sferze zainteresowań każdej obywatelki i obywatela.

Skoro samo wyjaśnienie działania szczepionki jest tak trudne, to w jaki sposób przekonałaby Pani osobę bez wykształcenia medycznego, że warto przyjąć szczepionkę i że nie ma się czego bać?

Myślę, że szczera rozmowa, wyjaśnienie mechanizmu działania preparatu, a przede wszystkim rozwianie wszystkich potencjalnych wątpliwości są wystarczające dla osoby, która uważa sprawę za otwartą. Nawet najbardziej zatwardziali przeciwnicy i przeciwniczki szczepień mogą zmienić zdanie, jeśli tylko zechcą podjąć dyskusję. Moim zdaniem niezwykle istotną kwestią, którą wszyscy musimy wziąć pod uwagę, stanowią zagrożenia związane z zachorowaniem i powikłaniami po przejściu COVID-19. Uszkodzenie płuc, powikłania neurologiczne, uczucie zmęczenia, które nie ustępuje nawet miesiące po zakończeniu infekcji – to na pewno zjawiska, których chcemy uniknąć, a biorąc pod uwagę tempo, w jakim rozprzestrzenia się wirus, będzie to coraz trudniejsze. Dlatego – szczepmy się najszybciej jak to będzie możliwe!

Rozmawiał Michał Pytlik.

Katarzyna Stańko-Ostrowska – absolwentka Akademii Medycznej we Wrocławiu, obecnie pracownica apteki ogólnodostępnej w tym samym mieście, feministka. Poza uzupełnianiem wiedzy o nowinki naukowe, zainteresowana grami komputerowymi, budowaniem modeli i kolarstwem szosowym.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…