W Szczecinie trwa burzliwa dyskusja nad problemem polityki mieszkaniowej. Brzmi dobrze, prawda? W końcu Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o liczbę oddawanych do użytku nowych lokalu komunalnych i socjalnych. W wyniku braku konkurencji ze strony sektora publicznego, prywatni właściciele dyktują bandyckie ceny najmu, a opłaty za dach nad głową kosztują przeciętnego człowieka zwykle ponad połowę miesięcznego dochodu. W tej sytuacji debata nad nowymi rozwiązaniami w dziedzinie mieszkalnictwa wydaje się oczywista i pożądana. W Szczecinie jednak lokalni politycy licytują się, jak solidniej lokatorom dowalić.
Kilka dni temu członkowie lokalnych struktur ruchu Kukiz’15 przedstawili swój pomysł na rozprawę z lokatorami, którzy z różnych powodów zalegają z opłatami czynszowymi. „Antysystemowcy” nie mają litości. Zadłużonych mieszkańców, bez względu na sytuacje życiową, stan zdrowia czy splot okoliczności proponują wysiedlić do modułowych bloków. Powiadają, że jest to rozwiązanie tanie i skuteczne. Miasto wywiążę się z obowiązku zapewnienia dachu nad głową, przeznaczając na ten cel o połowę mniej środków.
Na czym polegać ma skuteczność? Nie ulega żadnej wątpliwości, że utworzenie getta dla dłużników ma mieć charakter pedagogiczny. Zsyłka ma być karą, a mieszkaniec modułowego osiedla – napiętnowanym przykładem złego postępowania. W ten sposób przyczyny jego zadłużenia zostaną uznane za nieistotne. Nieważne czy lokator przestał płacić, bo zachorował, stracił pracę, czy zmarła jego najbliższa osoba, której dochody stanowiły podstawę domowego budżetu. Dług jest winą lokatora, a jego los gówno nas obchodzi- takie jest przesłanie chłopców z Kukiz’15.
Autorzy projektu jako miejsce lokalizacji osiedla podali tereny znajdujące się na peryferiach miasta. Warto przypomnieć, że Szczecin jest drugim pod względem powierzchni miastem w Polsce. Łatwo wyobrazić sobie skutki zesłania na jego obrzeża kilku tysięcy osób. Jeśli obecnie cześć dłużników ma kłopot ze znalezieniem dobrze płatnej pracy, to ten problem tylko się pogłębi. Mieszkańcy getta będą odcięci od głównych linii komunikacyjnych, co drastycznie zmniejszy ich mobilność. Można więc w ciemno założyć, że liczba bezrobotnych na pewno nie spadnie. Dla tych, którzy mają pracę, czas dojazdu do niej znacznie się wydłuży, co wpłynie na degradację jakości życia poprzez wyraźne zmniejszenie puli czasu wolnego. Lokalizacje proponowane przez kukizowców przyniosą katastrofalne skutki dla jakości życia. Kolejna fatalna konsekwencja będzie poczucie degradacji. Świadomość bycia mieszkańcem „tego” osiedla pariasów pogłębi wyobcowanie, zmniejszy wiarę w siebie i motywację do walki o poprawę warunków bytowych. Dzieci z rodzin z getta będą stygmatyzowane i wytykane palcami w szkołach.
Wreszcie – nie ma żadnych podstaw, by uznać budownictwo modułowe za odpowiadające standardom Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do niesławnych kontenerów, moduły mają wprawdzie wyższą jakość energetyczną, ogrzanie takich wnętrz nie pochłania majątku, jednak istnieją poważne problemy z dostarczaniem mediów z uwagi na łatwą awaryjność instalacji. Nie wiadomo też, jaka jest trwałość takich konstrukcji. Różne ekspertyzy mówią o kilkunastu do trzydziestu latach. Można więc założyć, że już po kilku domki zaczną się sypać.
Pomysł kukizowców nie jest jedynym kuriozalnym projektem, który wykiełkował ostatnio w Szczecinie. Zanim ze swoim pomysłem wystąpili „antysystemowcy”, miejscowa radna Małgorzata Jacyna-Witt proponowała, aby dłużników lokować w blaszanych kontenerach. Polityczka wyzywa lokatorów nie radzących sobie z opłatami od „patologii”, przypisuje im skłonności alkoholowe i podburza przeciwko nim mieszkańców płacących w terminie.
Przypadek Szczecina pokazuje, że jedynym pomysłem władz miejskich na rozwiązanie problemu mieszkaniowego są represje. Pedagogika winy, wydawałoby się, że już dawno przekreślona jako głęboko nieetyczna, a co najważniejsze – nieskuteczna – w stolicy Pomorza Zachodniego przeżywa istny renesans. W połączeniu z pędem ku gettoizacji i brakiem chęci zrozumienia przyczyn wykluczenia społecznego sprawia, że Szczecin jawi się jako prawdziwy skansen polityki społecznej. Szkoda tylko, że ofiarami ignorancji pseudosamorządowców padają zwykli ludzie.