Sprawa jest prosta. Lewica nie może w nieskończoność „stawać w obronie”, odpowiadać na ataki władzy i kapitału. Jej obecne działania mają głównie charakter reaktywny. Broni aktywistów przed więzieniem, gejów przed wpierdolem i dyskryminacją, pracowników przed tarczą antykryzysową, jeziora przed wyschnięciem. Nieustanna defensywa powoduje, że brakuje czasu i energii na podejmowanie działań zaczepnych. A w polityce zyskują tylko te ugrupowania, które atakują.
Czy ktoś w ogóle pamięta jeszcze, że kościół katolicki nieco ponad rok temu doświadczał masowego ostrzału w związku z ujawnieniem przez braci Sekielskich molestatorskich zamiłowań jego funkcjonariuszy? Teraz klechy w tandemie z klerykalną władzą rozjeżdżają LGBT i lewaków. Przekierowali uwagę, wykreowali problem, wmawiając ludziom, że mają do czynienia z zagrożeniem.
Lewica nie musi kłamać, szczuć ani podkręcać faktów, bo słuszność i prawda są po jej stronie. To my mamy lepszy pomysł na państwo, ekonomię i społeczeństwo. Chcemy równości, sprawiedliwości i bezpieczeństwa, podczas gdy prawicowa oligarchia funduje nam podziały, przemoc i dyskryminację. Musimy jednak działać mądrze i odważnie. Już niebawem nadarzy się znakomita okazja do podjęcia ofensywy, przerzucenia piłki na połowę przeciwnika. 28 września wypada pierwsza rocznica nieudanego, całe szczęście, zamachu terrorystycznego na Marsz Równości w Lublinie.
Przypomnijmy, co się wtedy stało. Policjanci dosłownie w ostatniej chwili zatrzymali młode małżeństwo, które z bombą domowej roboty w torbie próbowało władować się w tłum tęczowych demonstrantów. Wyposażeni byli w kilka pojemników z gazem, do których podłączony był ładunek wybuchowy. Detonacja rozerwałaby na strzępy ludzi w promieniu kilku metrów. Mielibyśmy ofiary – osoby, które na moment, a niektóre pewnie i pierwszy raz w życiu przestały się bać, wyszły na ulice, aby upomnieć się o prawa i szacunek. To był nie tylko fizyczny atak, ale też najbardziej brutalna próba odebrania nadziei, zepchnięcia do piwnicy pełnej strachu.
Wiecie, kto organizuje najwięcej zamachów terrorystycznych w USA? Muzułmanie? Meksykanie? Lewacy? Aktywiści LGBT? Nie, działacze pro-life i wyznawcy separatyzmu białej rasy. Im też ktoś nałożył do głowy, że dokonuje się holocaust zarodków i cywilizacji białego człowieka. U Wuja Sama kałacha można kupić w supermarkecie, więc instrumenty do wyrażania sprzeciwu są w zasięgu ręki. U nas trzeba się trochę bardziej napracować. Pewnie dlatego masakra w Lublinie nie zakończyła się powodzeniem. Niestety, nie ma żadnej gwarancji, że nie będzie kolejnego podejścia.
Żeby stać się terrorystą, wystarczy wierzyć w bardzo realne zagrożenie, czuć się żołnierzem na wojnie, obrońcą tego, co najważniejsze i najbliższe. A rodzina dla większości w tym kraju jest wartością nadrzędną. Obywatel po przeczytaniu wSieci, DoRzeczy, Gazety Polskiej, Tygodnika Solidarność oraz zapoznaniu się z takimi samymi informacjami w Teleekspresie, Panoramie i Wiadomościach może poczuć się osaczony. Od czterech lat telewizja Kurskiego wbija ludziom do głów, że zagrażają nam lesbijki, geje, biseksi i transi. Zatroskane gęby Rachonia, Ziemkiewicza i Ogórek opowiadają o zniszczeniu tradycyjnej rodziny, pluciu na wartości, indoktrynacji i przymusowej masturbacji dla najmłodszych. „Chcą nas zniszczyć” – myśli. „Nie możemy na to pozwolić” – podpowiada mu Zbigniew Ziobro.
28 września, w rocznice lubelskiego zamachu, w całej Polsce powinny odbyć się demonstracje pod hasłem „STOP prawicowemu terroryzmowi”. Za radykalizację i przemoc odpowiada prawica – ta, która rządzi i ta, która reklamuje się jako antysystemowa, podczas gdy realnie jest psem łańcuchowym władzy. I trzeba to głośno powiedzieć.