Polacy masowo pracują na umowach śmieciowych. Bynajmniej nie dlatego, że cenią sobie „elastyczność i swobodę zatrudnienia”.
Główny Urząd Statystyczny prowadzi badania nad rozpowszechnieniem umów o dzieło i umów-zleceń w polskiej gospodarce na wniosek OPZZ. Ustalił, że w 2014 r. na tego typu umowach pracowało prawie 7 proc. polskich pracowników. Na „śmieciówkach” zatrudniona jest ponad milionowa rzesza ludzi, a dla 700 tys. to jedyne lub podstawowe źródło utrzymania. Najpopularniejszą z „elastycznych” umów od kilku lat jest umowa-zlecenie. Na jej podstawie zatrudnionych jest 67,7 proc. pracowników, którzy nie mają podpisanych umów o pracę. To prawie 3 proc. wszystkich pracujących obywateli Polski.
Zatrudniają się oni na umowach śmieciowych bynajmniej nie dlatego, że cenią sobie „elastyczność”, „swobodę zatrudnienia” i nie chcą wiązać się z jednym miejscem pracy na dłużej. Z ustaleń GUS wynika, że ponad 80 proc. takich pracowników podpisała umowę śmieciową, bo w przeciwnym razie w ogóle nie dostałaby pracy. Wśród zatrudnionych na umowę-zlecenie pod naciskiem ze strony pracodawcy działało 84,3 proc. – przy pozostałych formach tzw. elastycznego zatrudnienia odsetek ten wynosił 65,4 proc. Jeśli zaś chodzi o osoby prowadzące działalność gospodarczą, nieco ponad połowa z nich faktycznie pracuje dla kogoś innego, jednak ich pracodawca uzależnił przyjęcie do pracy właśnie od formalnego przejścia na samozatrudnienie.
Według związkowców z OPZZ statystyki po raz kolejny pokazały, że myślenie polskich pracodawców się nie zmieniło – nie liczą się oni z pracownikami, traktując obcinanie kosztów związanych z zatrudnieniem jako najłatwiejszy sposób konkurowania na rynku. Działacze oceniają, że bez zaangażowania państwa, choćby poprzez wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, nie da się uzdrawiać polskiego rynku pracy.
[crp]