Przez polityków partii rządzącej reprywatyzacja zwana jest ”dziką”, co ma sugerować, że były szanse na przeprowadzenia jakiejś innej, uczciwej. Czasami na dowód pokazuje się fatalną ustawę rządu AWS-UW z roku 2001, która regulowała sprawę wypłaty odszkodowań na poziomie kolosalnych 50 proc. wartości uroszczeń. Naszego państwa nigdy nie było na to stać. Ówczesny Prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował tę ustawę, radząc tzw. byłym właścicielom, aby swego dochodzili w sądach – miało to bowiem rozłożyć okres spłat na lata. No i się zaczęło… Pragnę jednak zauważyć, że kamienice były czyszczone tak samo bezlitośnie przez bandy cwaniaków zwane kupcami roszczeń, jak i przez ”prawilnych” potomków przedwojennej burżuazji, którzy równie niezasłużenie otrzymywali w III RP milionowe majątki.
Skala nadużyć, jakich byliśmy świadkami przez ostatnie 20 lat, jest przytłaczająca i od co najmniej roku szeroko opisywana przez media dwóch głównych nurtów. Jedna strona zauważyła problem dopiero wtedy, gdy ten stał się pałką, którą można okładać po głowie przeciwnika. Druga zaś chciała tę pałkę ”rozbroić”. Platforma Obywatelska już w tej kadencji zgłosiła – kulawy, trzeba przyznać – projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej. PiS jednak – zamiast próbować go naprawić i wreszcie zatrzymać zwrot naszego wspólnego majątku – wywaliło go do kosza. Już w planach miało bowiem ”grillowanie” Hanny Gronkiewicz-Waltz – ponieważ, aby zdobyć władzę w Warszawie, muszą bardzo, ale to bardzo obrzydzić liberałów. Nie możemy więc zapominać skąd bierze się fałszywa troska o lokatorów.
Większość z tych ostatnich nie mogła się doczekać powołania komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji. Czy ten twór rozwiąże ich problemy? Moim zdaniem się przeliczą. Kamienice z lokatorami są i będą zwracane nadal. Komisja Jakiego będzie się zaś zajmować tym, do czego faktycznie jest powołana – polityką. Nie przez przypadek na ruszt wrzucono tych kilka najgłośniejszych przypadków nieruchomości, w których nie ma l już okatorów. Komisja tłumaczy, że wybrała te, które są najlepiej udokumentowane, czyli niejako ”podane na tacy”. Oczywiste jednak, że chodzi o to, żeby naświetlić publiczności kulisy władzy Platformy w Warszawie i pokazać, jak jest umoczona. W tych sprawach bowiem przewija się kilka, kilkanaście nazwisk oszustów w garniturach – w sam raz dla narysowania mitycznego ”układu” trzęsącego stolicą. Tylko że to bajka dla debili.
Dziwi mnie więc dotychczasowa klakierska obecność w Radzie Społecznej przy Komisji co naajmniej trzech przedstawicielek organizacji społecznych naprawdę zaangażowanych w obronę lokatorów – są to osoby naprawde zasłużone, do których mam wielki szacunek za ich lata pracy. A jednak nie da się ukryć, że najpierw splunięto im w twarze przy wyborze owej rady – proces odbył się bowiem bez szerszych konsultacji i wywołał wiele środowiskowych kontrowersji; PiS także tu musiał wstawić ”swoją” bezpieczną większość. A drugi raz splunięto im w twarze przy wyborze działek, których rozliczeniem miała zająć się komisja – znowu nie wzięto w ogóle pod uwagę głosu rady. Dziś na konferencji prasowej ws. pierwszej decyzji ws. działki przy ulicy Twardej przedstawiciele Rady Społecznej pytani przez lokatorów o to, kiedy problem reprywatyzacji zostanie rozwiązany całościowo, rozkładali ręce, mówiąc że ”to nie są ich kompetencje”. To prawda – rada może jedynie opiniować. Ale może przecież tworzyć oddolny nacisk społeczny, który pomoże poszkodowanym. Bo, ”że my nic nie możemy” słyszeliśmy już wiele razy. Oskar Hejka, pisowski radny i przewodniczący Rady Społecznej, zasugerował w końcu, że ustawę reprywatyzacyjną może napisać minister Jaki. No tak, zapomniałem – przecież niedługo znów kampania wyborcza.