Samorządy w całym kraju ciągle mają problemy z wypłacaniem środków należnych w ramach 500+. Flagowy program PiS-u, który wielu rodzinom dał naprawdę potrzebną pomoc, kosztuje o wiele więcej, niż szacowała rządząca partia. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej musi uruchamiać rezerwy.
Sygnały alarmowe o tym, że samorządom brakuje funduszy na wypłacenie należnych środków, napływały od dawna z różnych województw. W lutym marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz uprzedzał, że w jego województwie będzie problem z wypłatami, m.in. przez długotrwałą weryfikację prawa do świadczenia (żadna z ustaw zresztą nie precyzuje, w jakim czasie należy takie sprawy rozstrzygać), po której trzeba następnie wypłacić wyrównanie za wiele miesięcy. Najdłużej, całymi miesiącami, trwa sprawdzanie rodzin, w których jedno z rodziców pracuje za granicą. Województwo mazowieckie, jak napisał „Dziennik Gazeta Prawna”, zgłosiło natomiast, że na wypłaty potrzeba mu 216 mln zł więcej, niż pierwotnie wyliczono. W innych województwach kwoty są niższe, ale też niebagatelne – po kilkadziesiąt milionów. W skali całego kraju – 500 mln złotych.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej błyskawicznie zaczęło przekonywać, że nie ma opcji, by rodziny uprawnione do 500+ nie dostały pieniędzy. Środków nie zabraknie ani w kończącym się r. 2016, ani w latach następnych. Z komunikatu resortu można wyczytać, że faktycznie ministerstwo nie przewidziało przedłużania się procedury sprawdzania potencjalnych beneficjentów ani faktycznych kosztów. Słusznie przewidywało jednak, że ogólnopolski program może pochłonąć więcej, niż obliczano, i w budżecie była już pozostawiona rezerwa w wysokości 1,7 mld złotych. Do niej właśnie przyjdzie teraz sięgnąć.