4 stycznia, punktualnie o godzinie 00:00, Szwecja przestała być jednym z państw najchętniej przyjmujących imigrantów. Teraz nie wpuści już nikogo, kto nie będzie mieć przy sobie ważnych dokumentów.
Władze Szwecji uzasadniają wprowadzenie obostrzeń poważnymi problemami z zakwaterowaniem przybyszów. W 2015 r. zamieszkana przez 9,5 mln obywateli Szwecja przyjęła 160 tys. imigrantów, głównie z Syrii, Afganistanu i Iraku. Już w grudniu minister sprawiedliwości i migracji Morgan Johansson mówił, że w nadchodzącym roku liczba ta musi być mniejsza. Szwedzka Agencja Migracyjna dodała, że kraj nie ma już możliwości zaoferowania każdemu ubiegającemu się o azyl odpowiedniego zakwaterowania. Początkowo jednak zapowiadała, że mimo trudnej sytuacji będzie jak dotąd przyjmować przynajmniej rodziny z dziećmi.
Ostatecznie władze zdecydowały się na wariant technicznie łatwiejszy – granicę szwedzką od północy dzisiejszego dnia można przekroczyć tylko z ważnymi dokumentami. A to z miejsca dyskwalifikuje zdecydowaną większość ludzi uciekających przed wojną i zniszczeniem. W ubiegłym roku 80 proc. osób, którym udzielono w Szwecji azylu, dokumentów nie miała. Według organizacji broniących praw człowieka trudno się spodziewać, by ta sytuacja uległa zmianie. Także rzecznik prasowy Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców stwierdził, że Szwecja powinna brać pod uwagę fakt, że ludzie ratujący własne życie nie zawsze mają możliwość, by ocalić również dokumenty.
Jeśli proste szwedzkie rozwiązanie znajdzie naśladowców w innych krajach europejskich, szanse uchodźców na uratowanie się zmaleją jeszcze bardziej.
[crp]