W ostatnim tygodniu polskie media głównonurtowe o liberalnym odcieniu znowu z troską pochyliły się nad tzw. nadziejami lewicy. Barbara Nowacka już prawie dogadała się z Grzegorzem Schetyną i będzie startować do Sejmu z listy PO-Nowoczesnej – donosi i chwali „Newsweek”. Robert Biedroń rzucił kilka okrągłych zdań o odrębnym ruchu, jaki może kiedyś zbuduje z „patriotów i marzycieli”, więc zamiast pochwał dostał pakiet dobrych rad. Dogadaj się z ekologami i ruchami miejskimi, olej SLD i Razem, a dostaniesz 9-10 proc. głosów; a nie, jednak lepiej zwróć się do SLD i Razem, bo jedyne, co może robić lider lewicy, to integrować ich elektoraty, acz zadanie to trudne, bo jak tu znaleźć wspólne punkty w oczekiwaniach emerytowanego milicjanta i młodego absolwenta Uniwersytetu Warszawskiego (w domyśle: kto inny w ogóle rozważałby głosowanie na lewaków). A poza tym kto nie z Platformą, ten za PiS-em, trzeciej drogi nie ma.
Nie, nie mam zamiaru wyrażać nadziei, że Biedroń puści mimo uszu co bardziej wydumane kalkulacje i ruszy ze swoim projektem w progresywnym kierunku. On już dowiódł – współpracą z Leszkiem Balcerowiczem i udostępnianiem facebookowych łamów Henryce Bochniarz – że w roli „nadziei” powinni go obsadzić raczej liberałowie. U „obrońców demokracji i europejskiej Polski” byłby i świeżą, nieskompromitowaną twarzą, i poglądowo jak widać by pasował. Jest zbyt postępowy (obyczajowo) jak na naszych liberałów i przez to nie ma szans odegrać tej roli życia? To już akurat nie jest problem lewicy.
Nie będę też wzywać Barbary Nowackiej, by zastanowiła się, czy naprawdę chce bezproduktywnie zasiadać – w razie wyborczego sukcesu – w jednych ławach z ludźmi, którzy przyczynili się do utopienia jej najważniejszego dotąd politycznego projektu, czyli Ratujmy Kobiety, równocześnie roztrwaniając cały kapitał sympatii i zaufania, jaki nadal ma wśród działaczek, które zbierały pod tymże projektem podpisy. Ona już zdążyła zadeklarować, że nawet tamta historia nie zmieniła jej przekonania, że dla odsunięcia PiS można się z liberałami dogadać i współpracować, odkładając inne różnice na potem. Jak chce to godzić z innymi wypowiedziami, w których stara się występować jako krytyczka nierówności i wykluczenia, wie tylko ona sama (albo i nie).
Najwięcej dla polskiej lewicy jej namaszczeni przez „Gazetę Wyborczą” zbawcy zrobiliby, gdyby ostatecznie zostawili ją w spokoju. Niech idą za głosem serca i startują z list kolejnych Koalicji Neoliberalnych czy budują międzymiastowe alianse progresywnych ruchów tożsamościowych. Przez trzy lata rządów PiS, nawet w sytuacjach kryzysowych, gdy przy minimum wysiłku można było pokazać nowe osie protestu, zakwestionować dotychczasowy kształt boleśnie nieskutecznej opozycji, oni za każdym razem dawali się sprowadzić w koleinę myślenia pt. „najpierw zgodzimy się co do programu minimum, czyli obrony demokracji, a potem porozmawiamy o innych kwestiach”. Nieważne, jak bardzo wtłacza się ich w rolę liderów czegoś zupełnie nowego (jakościowo, nie organizacyjnie), oni sami aspirują co najwyżej do miana nieco-bardziej-kolorowych i nieco-bardziej-wrażliwych europejskich liberałów.
Niech więc już nimi oficjalnie zostaną. Pożytek z tego będzie taki, że ta część wrażliwych społecznie ludzi, aktywistów i wyborców, która dotąd wiąże z nimi choćby szczątkowe, a czasem i większe nadzieje, będzie mieć w końcu jasną sytuację i zrozumie, że nie warto. Że czeka nas długi marsz i odbudowywanie lewicy od początku, a nie z poziomu tych 9 proc., które podobno może zdobyć polityk-celebryta. Za to przy odpowiednim zaangażowaniu i konsekwencji możemy zbudować lewicę prawdziwą. Nie taką, która zamiast kwestionować fundamenty niesprawiedliwego systemu będzie się zastanawiać, z którymi jego budowniczymi da się wynegocjować lepsze miejsce na liście wyborczej, a którzy dadzą się przekonać, by trochę odpuścić w obyczajowym konserwatyzmie.
Czego człowiek lewicy nie usłyszy od parlamentarnej „lewicy”
W gazecie Adama Michnika wiele lat temu padły ze strony red. Ewy Milewicz powszechnie zapa…
Parafrazując: dał nam przykład wodzuś Miller jak przegrywać mamy. No to dalej w myśl hymnu!
Nie tak dawno,za pisanie o Biedroniu że z niego taki lewicowiec jak z koziej d… fujarka, dostawało się w lewicowych mediach, łatkę „faszysty”.