Unia Europejska prowadzi prace nad nowymi kwotami uchodźców, których powinny przyjąć poszczególne kraje członkowskie. Tylko Warszawa i Budapeszt zapowiadają, że nie interesuje ich ani jeden relokowany uchodźca.
Od 2015 roku obowiązuje rozdzielnik, według którego powinno do nas trafić ok. 6 tys. uchodźców. Nie przyjęliśmy żadnego. Węgry też. Poza tym wszyscy członkowie UE zrealizowali nałożone zobowiązania. I mimo że rozdzielnik jest prawem, to Bruksela nie chce wszczynać w stosunku do Polski i Węgier postępowania dyscyplinującego, które wiążą się z wysokimi karami finansowymi.
– Jesteśmy od przekonywania, nie od karania. Gdybyśmy teraz atakowali kraje niestosujące się do rozdzielnika, nie pomogłoby to uchodźcom – stwierdził komisarz UE ds. migracji Dimitris Awramopulos.
Sprawująca prezydencję Malta chce do końca czerwca przedstawić nowy rozdzielnik na następne lata. Jednak na kompromis w tej sprawie się nie zanosi.
– Włochy chciałyby automatycznego dzielenia wszystkich uchodźców na kontyngenty między kraje Unii. Na drugim biegunie są Polska i Węgry, które nie chcą słyszeć o żadnym podziale uchodźców na poziomie unijnym – powiedział Deutsche Welle dyplomata zaangażowany w negocjacje w sprawie nowego „systemu solidarnościowego”. – W tej chwili tylko Budapeszt i Warszawa aktywnie zwalczają kwoty uchodźców – dodał.
W 2015 r. przeciw obowiązującym kontyngentom relokacyjnym głosowały Czechy, Rumunia, Słowacja oraz Węgry. Dziś Viktorowi Orbanowi ubyli niegdysiejsi sojusznicy, a przybyła tylko premier Szydło. Stało się tak, bo z mających podlegać rozproszeniu po Europie 160 tys. uchodźców, z powodu zmniejszenia się ich napływu, relokowano zaledwie 16,5 tys, a w obozach w Grecji i Włoszech czeka ich na przewiezienie do krajów docelowych jeszcze tylko 17,5 tysiąca. Kwota uchodźców do podziału spadła zatem kilkakrotnie.
Polsce i Węgrom nie przeszkadza to w antyimigranckiej retoryce i działaniach.
– Być może Czesi i Słowacy postanowili po cichu ukryć się ze swym sprzeciwem za plecami Polaków i Węgrów – sądzi rozmówca Deutsche Welle w Brukseli.
Maltańczycy zaproponowali kompromis pozwalający krajom UE zmniejszyć kontyngenty ale w zamian musiałyby dorzucić się finansowo do ochrony unijnych granic czyli do budżetu Frontexu. Rok temu Komisja Europejska proponowała 250 tys. euro za jednego nieprzyjętego uchodźcę. Maltańczycy sugerują teraz nieoficjalnie – 60 tys. euro.
Obserwatorzy negocjacji uważają, że upór Warszawy i Budapesztu uniemożliwi osiągnięcie w tej sprawie porozumienia. Choć decydujące znaczenie może mieć tu werdykt Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który na wniosek Słowacji i Węgier z 2015 r. ma się wypowiedzieć co do zgodności rozdzielników z traktatami UE. Jeśli uzna, że są zgodne, to Polska i Węgry albo zapłacą kary, albo zmienią swój stosunek do uciekających przed wojną ludzi.