Krajowa Sekcja Handlu NSZZ „Solidarność” nie po raz pierwszy przypomina hipermarketom, że ich pracownicy i pracownice również mają prawo do takiego obchodzenia świąt, by na wigilijnej kolacji nie padać ze zmęczenia. Dobrą wiadomością jest fakt, że o 14.00 jako godzinę zamknięcia sklepów jeszcze do niedawna trzeba było toczyć krwawe jak karp wojny. W tym roku kilka sieci takich jak Biedronka, Lidl czy Tesco zdecydowało o tym bez konieczności poszturchiwania przez działaczy „S”. Do tej pory za kasami siedziało się do 18.00 i kropka. „Bo konkurencja ma otwarte”.
Nie wszyscy usłyszeli apel związkowców „Nie przehandluj pierwszej gwiazdki”. Polskie marki, takie jak Alma czy Polomarket (czynne odpowiednio do 15.00 i 16.00) nie zamierzają ulżyć rodakom. Auchan, Leclerc i Żabka również liczą na to, że klienci wałęsać się będą wśród sklepowych półek późnym popołudniem (chyba, że będą to pracownicy innych marketów – tych czynnych do 14.00…). Podobnie rzecz ma się z centrami handlowymi na terenie całego kraju, które w wigilię świecą pustkami już praktycznie od południa, a sprzedawczynie kwitną za ladą, żeby po kilku godzinach z wywieszonym językiem gnać do kuchni nastawiać barszcz. Polacy naprawdę mają tego dnia co robić.
Pamiętajmy również, że moment, w którym sklep zamyka swoje podwoje przed kupującymi, absolutnie nie oznacza, że zatrudnieni w nim pracownicy ściągają robocze fartuchy. Przed nimi jeszcze co najmniej godzina krzątaniny. Moja rodzina organizuje wigilię rotacyjnie – w tym roku padło na ciocię, która o 16.00 zejdzie ze sklepowej kasy. Rok temu miała wolne, ale pierwszego dnia świąt już „wypadało”, by stawiła się na drugą zmianę. Czy 25 grudnia naprawdę aż tak wielu ludzi napycha prowiantem koszyki, by rozwalać dzień (ten rzekomo najważniejszy w roku) pracownikom i ich rodzinom? Wreszcie, skoro galerie zmieniają wystrój wnętrz na bombki, choinki i kolędy już chwilę po Zaduszkach, niech konsekwentnie zachęcają również swoich klientów do wykazywania się empatią i robienia świątecznych zakupów z wyprzedzeniem.
Praktyka pokazuje również niestety, że o ile w sklepach wielkopowierzchniowych związki zawodowe powoli, krok po kroku wywalczają dobre praktyki, w lokalnych, osiedlowych sklepikach często nasze rodzime dziadostwo ma się świetnie. I o ile jeszcze da się zrozumieć, kiedy za ladą do 18.00 sterczy właściciel, bo liczy na to, że ktoś wyskoczy jeszcze w kapciach po brakującą torbę cukru i 10 jajek – nie do przyjęcia jest sytuacja, gdy w wigilię przetrzymuje tam podwładnego. „Patriotyzm” to ostatnio wyjątkowo modne słowo. Warto pracodawcom uświadomić, że skrócenie dnia pracy swoim pracownikom na święta to również jego chwalebny akt.