Dziś rano, mimo strachu przed represjami junty, dziesiątki tysięcy ludzi wyszły na ulice stolicy Naypyidaw i największego miasta kraju Rangunu. Do Rangunu wojskowi, którzy dokonali zamachu stanu na początku miesiąca, wysyłają kolejne jednostki wojskowe. „W przeszłości podobne ruchy wojska poprzedzały morderstwa, zaginięcia i więzienie na wielką skalę” – ostrzega Tom Andrews, specjalny sprawozdawca ONZ.
Pieszo lub na dwóch kółkach tłumy manifestantów przyszły z kartonami, na których widniały hasła „Walka o demokrację”, „Odrzućcie zamach stanu” lub „Szanujcie prawo!”. „Musimy dziś bić się do końca, pokazać naszą jedność i siłę, by skończyć z reżimem militarnym. Ludzie muszą wyjść na ulice” – mówił 21-letni student zachodnim dziennikarzom. Zapowiedź rozlokowania armii w Rangunie spowodowała blokady dróg wjazdowych do miasta za pomocą ciężarówek, które unieruchomiono wyjmując z nich istotne części mechanizmu.
„Pomóżcie nam uratować Birmę (Mjanma)!” – krzyczeli rolnicy, urzędnicy i młodzi ludzie w Naypyidaw, gdzie jest więziona 75-letnia Aung San Suu Kyi, pokojowa noblistka i była premier, której partia wygrała ostatnie wybory. Zakaz manifestacji, odcięcie Internetu, nocne aresztowania po domach, wzmocnienie arsenału prawnego: wojskowi nie mają zamiaru się z nią zgodzić, więc zakończyli 10-letni okres kruchej demokratyzacji kraju. Na Zachodzie noblowski blask Aung San Suu Kyi znacznie przygasł, gdy okazało się, że jest rasistką gotową do ludobójstwa wobec mniejszości muzułmańskiej Rohingja.
Wojskowi przeprowadzili już setki aresztowań wśród jej otoczenia politycznego – polityków, urzędników i nawet studentów z prorządowych organizacji. Generałowie jakby nie zwracali uwagi na liczne międzynarodowe potępienia i sankcje wprowadzone przez Waszyngton. Mają poparcie Chin i Rosji w ONZ, które uważają, że chodzi o wewnętrzną sprawę Birmy. Ambasador Chin zapewnił, że jego kraj nic nie wiedział o zapowiadającej się zmianie politycznej, ale manifestanci oskarżają sąsiadów o pomoc wojskowym. Szef junty gen. Min Aung Hlaing usprawiedliwił zamach stanu utrzymując, że listopadowe wybory były splamione „oszustwami na wielką skalę”.