Ponieważ Kai Godek urodziło się dziecko z zespołem Downa, to teraz na świat powinny przychodzić wszystkie dzieci z zespołem Downa. A także z bezmózgowiem. Bez kończyn. Z krwawiącymi oczodołami. Z sercem, które będzie biło kilka minut. Kaja Godek nie rozumie, że nie wolno jej nakazywać komuś wchodzić w rolę Chrystusa i brać krzyża na barki. Uważa, że jeśli sama taki krzyż dostała, to udźwignie go każdy. I wierzy, że jeśli dla niej ten krzyż nie wydaje się już krzyżem, (nazywa go „największym szczęściem, jakie ją w życiu spotkało”), to również i dla innych okaże się on błogosławieństwem.

Każdy fanatyk i każdy zwolennik totalitarnych rozwiązań popełnia ten sam błąd myślowy – zakłada, że wszyscy ludzie działają na zasadzie mechanizmu o pewnych wbudowanych właściwościach – mają zainstalowane te same przyciski, uruchamiające te same funkcje. Wszystkie kobiety z definicji mają instynkt macierzyński. Wszyscy ludzie z definicji są heteroseksualni. Egzemplarze nie spełniające „norm” i nie ujęte w instrukcji, jaką fanatycy sami sobie napisali – traktowane są jako partia wadliwa, którą albo należy naprawić, przykręcając śrubki, albo odstawić na ostatnią półkę pod ścianą.

Kaja Godek nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie związku między postulatami, które głosi, a dramatem, jaki przeżyli choćby bohaterowie wczorajszego reportażu TVN – rodzice zdeformowanego dziecka, którym Bogdan Chazan zgotował piekło. Oto kolejny fanatyk, świadomie ukrywając wiedzę o tym, w jakim stanie dziecko się urodzi – zdecydował za nich, jak daleko mają sięgnąć granice ich cierpienia. Nie była to walka o życie małego człowieka, o jego szczęśliwe dzieciństwo, o miłość rodziców, inne szlachetne pobudki, którymi szafują „obrońcy życia”. Nie. Był to akt okrucieństwa poczyniony z całkowitą premedytacją – złożenie tej historii w ofierze „sprawie” i idei pro-life.

Tylko trudno tu w ogóle mówić o „pro-life”. Lekarz kazał rodzicom włączyć się w celebrowanie śmierci i bolesnego pożegnania bardziej niż było to konieczne i niż byli w stanie znieść. Uznał, że skoro dla niego wartością dodaną jest patrzenie na agonię i wybór imienia dla zdeformowanego dziecka wkładanego do trumny – to tym wartościom hołdować powinna reszta Polaków.

Wczoraj po raz pierwszy „rodzice dziecka od Chazana” opowiedzieli o tym, co przeszli, przed kamerą. W programie „Tak jest” Kaja Godek została poproszona o komentarz. Wykręciła się od niego, krzycząc o bezdusznych mediach, które rodzinę potraktowały instrumentalnie. Nie przeszło jej przez gardło, ani przez głowę, że mówienie o „morderstwie” czy „prawie do urodzenia się” zdeformowanej, niezdolnej do samodzielnego życia istoty brzmi jak z teatru absurdu. Tyle, że jest jeszcze bardziej koszmarne. „Rodzice od Chazana” cierpieli dokładnie dla zasady. Po nic więcej. Żeby było jak w instrukcji.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…