Kolejne wybory i znów to samo. Niby nastała Wiosna, a jednak atmosfera polityczna trąca pokojem niewietrzonym przez cztery lata, w którym te same dziady pierdzą w znajome takty. Głosowanie na mniejsze zło, głosowanie na złość, głosowanie przeciwko mieszczaninowi z Żoliborza, wybieranie liberałów przeciwko narodowym konserwatystom, straszenie dyktaturą, węglem i homoseksualizmem. Głosując na lewicę dajesz zwycięstwo Kaczyńskiemu, wspierając Biedronia zamykasz kopalnie i deprawujesz dzieci, a oddając głos na Koalicję Europejską oddajesz Polskę Niemcom.
W kampanii wyborczej dominowały: histeria, dezinformacja i szantaż. Jakiś tydzień temu w poznańskim parku zaczepił mnie Michał Wawrykiewicz, uznany adwokat, prawnik, facet, który wykonał ważną robotę walcząc przed luksemburskim trybunałem o niezależność polskiego sądownictwa. Kiedy powiedziałem, że zamierzam zagłosować na komitet Lewica Razem, zmartwił się niezmiernie, a następnie oświadczył mi, że to marnowanie głosu. Trzeba zagłosować na KE, zatrzymać PiS, bo w przeciwnym wypadku Kaczyński wpakuje nas do łagru.
Jakoś trudno mi uwierzyć, że za pośrednictwem swoich europosłów prezes zlikwiduje w Polsce demokrację. Nie podzielam też wiary mecenasa Wawrykiewicza w polityczny talent Kaczyńskiego. Nie zgadzam się z Krzysiem Pacewiczem, reprezentantem młodego pokolenia „Gazety Wyborczej”, który w stylu swoich przodków apeluje by porzucić „luksus”, jakim jest oddanie głosu zgodnie z lewicowymi poglądami i wesprzeć „rządy Koalicji Europejskiej w sojuszu z przystawką lewicową”. Apetyczna propozycja, prawda? Prawie mnie mecenas z Krzysiem przekonali, ale wiecie co? Chyba jednak zaszaleję, pozwolę sobie na luksus i oddam głos na ekipę Zandberga. W najgorszym wypadku złożę wniosek o wspólną celę z red. Pacewiczem, którego dobry humor nie opuszcza nigdy, niezależnie od sytuacji.
Zagłosuję na lewicę, bo nie robią na mnie szczególnego wrażenia kampanijne szantaże i fałszywe alternatywy. Partia Razem uzupełniona Piotrem Ikonowiczem i cmentarnymi wykopaliskami przeprowadziła całkiem żywą i ciekawą kampanię wyborczą. W jej przekazie było trochę przyjemnej demagogii, jak propozycja zrzeczenia się części uposażeń europoselskich, kilka ciekawych propozycji jak europejska płaca minimalna, a także kilka perełek jak choćby ukazanie PiSu jako partii realizującej interes amerykańskich korporacji farmaceutycznych, jawnie sprzedającej swoich obywateli wielkiemu kapitałowi czy kolejny już znakomity występ Adriana Zandberga w przedwyborczej debacie.
Dla Zandberga i spółki niedzielna elekcja będzie próbą generalną przed jesiennym bojem o parlament. Stawką jest utrzymanie się w gronie ugrupowań z poparciem powyżej 3 proc., czyli granicy finansowej reprodukcji, podtrzymanie morale aktywu i przygotowanie nowej formuły, która pozwoli skutecznie zawalczyć o reprezentację na Wiejskiej.
Głos oddany na komitet Lewica Razem w wyborach do europarlamentu nie jest głosem zmarnowanym. Bo jest głosem oddanym zgodnie z sumieniem, na jedyną, po tym jak SLD oddało swój sztandar liberałom, lewicową formacje w tym kraju. Nie zbuduje się lewicy głosując na liberałów. Nie powstanie silna postępowa partia, jeśli żurnaliści mieniący się postępowcami będą nawoływać do głosowania na konserwatywny projekt polityczny.