Przed nami miesiące, a może nawet lata otwartej konfrontacji z władzą. Aresztowania, prześladowania, zastraszanie, łapanki, propagandowe obrazki w reżimowych mediach – w takich rzeczywistości przychodzi nam żyć i musimy się oswoić z tą myślą. Mamy do czynienia z przeciwnikiem, który nie stosuje się do żadnych reguł. Celem Ziobry, Kamińskiego i spółki jest złamanie naszej wiary, zniechęcenie nas do walki o nasze prawa, uniemożliwienie nam swobodnego prowadzenia działalności, wprowadzenie w nasze szeregi wahania i konfliktów. Będą uderzać kłamstwem i pałkami; za pomocą policji, prokuratury i aparatów ideologicznych sprowadzać będą nas jeszcze bardziej do defensywy. Wielu z nas odpadnie, inni przypłacą to zrujnowaną psychiką czy pobytem w areszcie. Musimy się na to przygotować, ale nie możemy się poddać. Musimy też mądrze to rozegrać, mając na uwadze, że przeciwnik ma do dyspozycji najsilniejszą propagandę ze wszystkich rządów po 1989 roku.
Władza nie bez powodu obrała na cel kolektyw Stop Bzdurom, jedną z najbardziej bezkompromisowych – w języku i działaniu grup walczących o prawa LGBT. Unieszkodliwienie samochodu rozgłaszającego homofobiczne kłamstwa, choć słuszne i zasługujące na pochwałę, zostało przez reżim potraktowane jako pretekst do podjęcia represji, które i tak były planowane. Propaganda przedstawia ruch LGBT jako bandę agresywnych przestępców, ziejących pogardą do państwa i wartości, wszczynających awantury, skłonnych do rękoczynów. Prawda jest oczywiście inna – stroną agresywną, inicjującą bądź przyzwalającą na przemoc jest władza. Musimy jednak uważać, aby nie wystawiać się na łatwy odstrzał. Dlatego, o ile doskonale rozumiem gniew artykułowany przez okrzyki „Jebać pały” czy wdrapywanie się na dach radiowozu i nie zamierzam nikogo potępiać za takie działania, to z punktu widzenia skuteczności naszej walki, należy się zastanowić czy w ten sposób jesteśmy w stanie zbudować szeroki front społecznego oporu, a mam silne przekonanie, że tylko poprzez maksymalną inkluzywność i mądre zarządzanie wizerunkiem protestów jesteśmy w stanie coś zdziałać.
Jak walczyć i nie dać się ogrywać? Uważam, że należy oprzeć się na czterech założeniach.
Po pierwsze, to doskonały moment, by tęczowa flaga stała się symbolem już nie tylko ruchu LGBT, ale masowego oporu przeciwko władzy. To właśnie w ludzi walczących pod tą banderą poszło uderzenie zwiastujące nowy porządek. Cały kraj powinien zostać dosłownie zalany barwami naszego protestu. Pomniki, urzędy, balustrady na mostach, ogrodzenia domów reżimowych funkcjonariuszy – niech to Polska zatonie w tęczy, a władza otrzymał sygnał, że represje prowadzą do wzrostu determinacji.
Po drugie – odtworzenie poczucia wspólnoty. Wraz z ekspozycją symbolu, musi pójść przekaz uruchamiający buntownicze nastroje również wśród przedstawicieli innych grup społecznych, nie tylko LGBT. Gołej, brutalnej przemocy, którą ujrzeliśmy w czwartek, mogą zaznać za chwilę inni – pracownicy budżetówki, którzy już wiedzą, że nie ma dla nich pieniędzy, czy lekarze, potwornie zmaltretowani podczas epidemii, znajdujący się na granicy cierpliwości. „Dobroć” tego rządu doskonale zdążyli poznać uczestnicy protestów w obronie praworządności – pałowani, pakowani do wozów i nachodzeni w domach przez smutnych typów. O tym do czego jest zdolna „dobra zmiana” wiedzą też nauczyciele, których strajk był pacyfikowany za pomocą fake newsów, dyskredytujących ich pracę. Poszkodowanych będzie coraz więcej, bo nadciąga kryzys.
Obecnie społeczeństwo jest podzielone na fragmenty. Przetaczają się protesty ciemiężonych akurat grup, po czym, wobec nieskuteczności działań, następuje uwiąd zapału. Jak zauważa Andrzej Leder, oligarchia u władzy, realizująca model społeczeństwa opartego na hierarchii – oczywiście wbrew własnej retoryce – może jednocześnie narzucać innym poczucie, że stoi za nią większość. Ustawia każdego protestującego w pozycji „awanturującej się mniejszości”. Tymczasem potrzebne, a może nawet konieczne, konieczne jest bowiem odrodzenie w polskim społeczeństwie solidarności. Solidarności wobec przemocy, we wszelkich jej przejawach.
W jaki sposób solidarność taką zbudować? Tutaj dochodzimy do trzeciego punkty – sposobu wyrażanie gniewu. To kluczowa sprawa, bo od tego, jaki wizerunek będą miały protesty zależy, czy uda się doprowadzić do ich umasowienia. I tak, wiem, że wielu z nas ma ochotę po prostu pójść się napierdalać z policją, wybijać szyby w budynkach rządowych czy skandować, że psiarnie po prostu pierdolimy. Ale musimy zrozumieć jedno – nie mamy w tej chwili środków komunikacyjnym, za pomocą których moglibyśmy opowiedzieć społeczeństwu nasze intencje – że nie chodzi o rozróbę dla samej rozróby. Dlatego też rozsądnym wyjściem wydaje się przyjęcie pokojowej formuły protestów – marsze milczenia, symboliczne oplatanie komisariatów ludzkimi łańcuchami, białe róże wpinane policjantom, przemawianie do ich sumienia, nakłanianie ich do niewykonywania rozkazów. Zdaje sobie sprawę, że wielu z was nie ma na to ochoty, że w środku was rozpiera i nie widzicie powodu, żeby się hamować. Ale musimy sobie zadać pytanie – o co nam chodzi? O spełnienie emocjonalnych potrzeb? Czy prowadzenie skutecznej walki z tymi skurwielami?
Po czwarte – informowanie społeczności międzynarodowej. Komisja Europejska, Rada Europy i rządy państw wspólnoty śledzą wydarzenia w naszym kraju. Reputacja rządu PiS jest gorsza nawet od węgierskiego. Władza zapracowała na opinie awanturników bez cienia szacunku dla praw człowieka czy praworządności. Polski wymiar sprawiedliwości jest uznawany za politycznie sterowany, o czym świadczy casus Magdaleny K,, przywódczyni gangu kiboli Cracovii, która prawdopodobnie uniknie ekstradycji, bo słowackie władze mają wątpliwości, czy w Polsce może liczyć na sprawiedliwy proces. Wyroki dla działaczy LGBT będą więc odbierane jako prześladowania, a oni sami jako dysydenci. Dlaczego więc represjonowani polscy opozycjoniści nie mieliby ubiegać się o azyl w Berlinie, Sztokholmie czy Luksemburgu, którego premier, wyoutowany gej wielokrotnie dawał do zrozumienia, że polityka Warszawy wobec LGBT jest czymś nieakceptowalnym w cywilizowanym świecie?
Nie traktujcie tego tekstu jako zbioru kategorycznych zaleceń. Niech to, jak będziemy prowadzić te protesty wykuje się w demokratycznej dyskusji. To jest właśnie mój głos.