Dzisiaj na ulice całej Polski wychodzą wściekłe kobiety, domagając się równych praw i pensji, połowy władzy i poszanowania swojej godności. Hasła na manifach są te same od lat, jednak w tym roku gniew jest większy, a jego adresatem często jest po prostu rząd Beaty Szydło. Co takiego wydarzyło się w kwestiach kobiecych od października 2015 roku?

Najgłośniejsze i najbardziej oburzające okazały się działania związane z tzw. prawami reprodukcyjnymi, czyli związanymi z decydowaniem o tym czy i kiedy chcemy mieć dzieci. W tych kwestiach PiS zamieszał faktycznie sporo, nie należy jednak pomijać też utrudnień (i ułatwień) związanych z wychowaniem i opieką nad dziećmi czy sytuacją kobiet na rynku pracy.

Będziesz rodzić, w dodatku w bólach

Nie bez powodu na tegorocznych transparentach więcej niż kiedyś jest macic, cipek i waginalnych porównań – rząd Beaty Szydło, przede wszystkim rękami Konstantego Radziwiłła, zdecydował się na bardzo niekonsensualne działania wobec organów płciowych milionów Polek w kraju. Najważniejsze zmiany, jakie weszły w życie, dotyczą zniesienia standardów opieki okołoporodowej – czyli np. zasady pierwszego kontaktu, polegającej na tym, żeby zaraz po porodzie położyć kobiecie noworodka na brzuch, pozwolić go dotknąć i przytulić, a dopiero potem ważyć czy też obowiązku podawania rodzącej szklanki z wodą. Od teraz to, czy podstawowe prawo do intymności i godności rodzącej, to czy będzie mogła wstawać czy chodzić w trakcie porodu, czy będzie mogła liczyć na towarzystwo bliskiej osoby będzie zależało wyłącznie od szpitala.

Drugą sprawą, wcale nie mniej istotną, jest ograniczenie dostępu do ellaOne, antykoncepcji postkoitalanej, czyli tzw. pigułki „po”. Przyjmuje się ją już po stosunku, lek albo nie dopuszcza do zapłodnienia komórki jajowej albo – jeśli już do niego doszło – do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki w ścianie macicy. Konstanty Radziwiłł postarał się, aby preparat był dostępny wyłącznie na receptę, co dla tysięcy kobiet oznacza, że po prostu nie będą mogły z niego korzystać – czas oczekiwania na wizytę u ginekologa przekracza w polskich warunkach trzy dni, zaś koszt prywatnego lekarza możliwości finansowe wielu Polek. Tym samym minister skazał wiele z nas na strach przed niechcianą ciążą, wiele na konieczność nielegalnego jej przerywania albo wychowywania dzieci, których nie chciały czy nie mogły mieć.

Najgroźniejsze zmiany, które nam groziły, udało się jednak powstrzymać w październiku zeszłego roku – odrzucono wówczas projekt obywatelski Ordo Iuris, który zakładał całkowity zakaz przerywania ciąży, nawet w sytuacjach kiedy płód obciążony jest poważnymi wadami, ciąża jest wynikiem gwałtu, kazirodztwa bądź współżycia z dziewczynką poniżej 15. roku życia czy też wtedy, kiedy zagraża ona zdrowiu kobiety. W zamian za odrzucenie projektu środowiska katolickich radykałów dostały od władzy „trumienkowe”, czyli jednorazowy zasiłek w wysokości 4 tys. zł, jałmużnę za urodzenie dziecka nawet w sytuacji, w której pożyje ono tylko kilka godzin.

Plusy i minusy 500 plus

Przy całej nienawiści do kobiecej seksualności, która jednoznacznie wynika z poczynań PiS na polu praw reprodukcyjnej, nie da się nie zauważać skutków największego programu socjalnego partii rządzącej dla uboższej części społeczeństwa. 500+ zmniejszyło ubóstwo skrajne wśród dzieci o 94 proc. i jest to wskaźnik, którego znaczenia nie da się przecenić. Jako że w Polsce odpowiedzialność za sytuację ekonomiczną gospodarstw domowych odpowiadają w ogromnej mierze kobiety (nawet jeśli to nie one czy też nie tylko one utrzymują rodzinę, to ich rolą jest robienie zakupów i dbanie o zapewnianie potrzeb jej członków), nie da się też przecenić tego, jak wielką ulgę przyniosło świadczenie milionom Polek. Nieprawdą okazały się przewidywania, że zaczną one masowo rezygnować z pracy – według badań prof. Ryszarda Szarfenberga z grudnia zeszłego roku świadczenie doprowadziło do bierności zawodowej zaledwie 1,4 proc. pracujących, współczynnik aktywności zawodowej kobiet zmienił się zaledwie o 0,2 proc. Za to Miejskie Ośrodki Pomocy Rodzinie dają sygnały, że dzięki własnym pieniądzom wiele ofiar przemocy w rodzinie zdecydowało się na porzucenie swoich oprawców.

Jednocześnie trzeba pamiętać o grupach, które z 500+ zostały wykluczone, mimo że bardzo tego świadczenia potrzebowały – mowa przede wszystkim o samodzielnych matkach, które wychowują jedno dziecko, mimo że jeśli chodzi o warunki życia, jest im równie jeśli nie bardziej ciężko niż rodzinom wielodzietnym. Dodatkowo podwyższenie płacy minimalnej bez podwyższania progu uprawniającego do otrzymywania świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego, doprowadziło do utraty kolejnych środków. Ograniczenie 500+ do drugiego i kolejnego dziecka czy zignorowanie potrzeb uczących się dzieci powyżej 18. roku życia to największe błędy programu – pamiętać też należy o pogardliwych wypowiedziach Beaty Mazurek, która uważała że w ten sposób nakłoni kobiety samodzielnie wychowujące dzieci do „ustabilizowania sytuacji życiowej”. Niestety – nawet najlepsze pomysły konserwatystów zawsze pozostawiają za burtą tych, którzy nie mieszczą się w ich obrazie świata.

Płaca minimalna to dużo, ale nie dość

Polki z pewnością też – bardziej niż Polacy – odczuły podwyżkę płacy minimalnej, w tym wprowadzenie stawki godzinowej na poziomie 12 zł brutto. Jako że wciąż zarabiają mniej za taką samą pracę, to właśnie one częściej padały ofiarą „oszczędnej” polityki polskich biedapracodawców. W połączeniu ze wspomnianym 500+, które daje Polkom (i Polakom, oczywiście) nową pozycję przetargową na rynku pracy, bo zmniejsza prawdopodobieństwo, że bez gównopracy za 3 zł za godzinę umrą z głodu, przyniosło to realne efekty – płace w 2016 roku były o 4 proc. wyższe niż rok wcześniej, niestety brak danych na temat tego, jaki był podział na kobiety i mężczyzn.

Z drugiej strony – PiS otwarcie lekceważy zawody, na których sytuację ma największy wpływ, ich pracodawcą jest bowiem państwo. W sposób obrzydliwy i przemocowy zgaszono strajki pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka – kobiety walczyły o wyższe płace i wzrost zatrudnienia, nie mogą bowiem uczciwie i z zachowaniem bezpieczeństwa pacjentów wykonywać swojej pracy. Ministerstwo i pisowskie media rozpętały wówczas agresywną nagonkę na całe środowisko zawodowe. Nie lepiej postępuje rząd z nauczycielkami – tegoroczny wzrost pensji jest żenujący i wynosi mniej niż 30 zł miesięcznie, tysiące osób stracą też pracę przy okazji deformy edukacji. Środowisko zostało też w sposób skandaliczny pominięte przy okazji konsultowania nowego ustroju szkolnego i treści programowych.

W kontekście oświatowym nie można też zapominać o „obronionych maluchach”, czyli odwróceniu reformy PO o wcześniejszym obowiązku szkolnym. Przedszkola, które musiały w zeszłym roku pomieścić wszystkich 6-latków, nie miały już miejsca dla 3-latków. Z raportu NIK na temat województwa świętokrzyskiego wynika, że aż 200 rodziców nie miało gdzie posłać swoich dzieci. W realiach polskich gospodarstw domowych, gdzie mężczyzna zwykle zarabia więcej, musiało to oznaczać albo rezygnację z pracy kobiety, albo zatrudnienie kogoś do opieki prywatnie, co dla wielu rodzin jest bardzo dużym wydatkiem. Niestabilność systemu edukacyjnego i opiekuńczego zawsze ostatecznie odbija się na rodzicach, a w Polsce – przede wszystkim na matkach.

O nich nie pamięta nikt

Warto też jednak pamiętać, że żaden system wsparcia socjalnego i państwowego nie może ograniczać się do – nawet bardzo hojnej – pomocy dla rodziców. O jednej grupie społecznej, bardzo dużej i głęboko wykluczonej, PiS zapomniał w sposób szczególnie okrutny, mianowicie o osobach opiekujących się niesamodzielnymi krewnymi, a osoby te w ogromnej większości przypadków są kobietami. Mowa tu nie tylko o dzieciach z niepełnosprawnością, chociaż ich sytuacja również jest nie do pozazdroszczenia – warto pamiętać, że rząd, który chce zmuszać kobiety do rodzenia dzieci z poważnymi wadami oferuje bardzo liche wsparcie tym, które się na to zdecydują. Najbardziej zapomniane są jednak osoby, które ciężko pracują poświęcając się opiece nad osobami dorosłymi – bliskimi, którzy mieli wypadek, wylew, stali się niedołężni ze względu na wiek. Opieka nad starszą matką czy dziadkiem opiera się wyłącznie na barkach córek, synowych i wnuczek, „prorodzinne” państwo zostawia je na lodzie. Za rezygnację z pracy zawodowej otrzymuje się zasiłek w wysokości 520 zł, za który nie da się nawet kupić zapasu pieluchomajtek. Co więcej – grupie opiekunów osób niesamodzielnych PiS bardzo bardzo dużo obiecywał przed wyborami, wspierał ich w walce z Platformą Obywatelską, co jak widać na załączonym obrazku było dość paskudną polityczną grą ludzkim cierpieniem i desperacją.

Morze pogardy

Nie da się zaprzeczyć, że na poziomie praktycznych warunków życiowych od objęcia władzy przez PiS wydarzyło się wiele rzeczy dobrych, nie ma też sensu oszukiwać się, że poprzedni rząd czy rządy troszczyły się o godność kobiet rodzących, dawały im prawo do swobodnego korzystania z antykoncepcji czy aborcji, z szacunkiem odnosiły się do postulatów strajkujących nauczycielek czy pielęgniarek albo dbały o to, żeby opieka nad bliską osobą nie oznaczała przymierania głodem. To, co wyróżnia rząd PiS w postawie wobec Polek, to chyba przede wszystkim fatalnie ukrywana pogarda, co najbardziej ujawniło się przy Czarnym Proteście – zrywie zupełnie jak na nasz kraj niezwykłym i poruszającym, łączącym kobiety z różnych grup społecznych, z miast dużych i małych, bogatych i biednych, katoliczek i ateistek, o którym wciąż mówi świat, odwołują się do niego choćby strajkujące dzisiaj Amerykanki.

Mówiąc o stosunku rządu PiS do kobiet nie można zapomnieć o Kaczyńskim, który stwierdził, że on i jego podwładni „chcą, by kobiety rodziły, nawet jeśli jest mocno zdeformowane, żeby zostało ochrzczone”, Waszczykowskim, który o kobietach wychodzących na ulice w obronie swojej godności mówił, że się „bawią”, „przebierają” i „krzyczą głupkowate hasła” czy Radziwille, który w kontekście dyskusji o antykoncepcji „po” robił z Polek idiotki, które łykają ellaOne jak cukierki. Warto wspomnieć o Dominiku Tarczyńskim, pośle ugrupowania, który pytany o radę dla kobiet, które zaszły w ciążę w wyniku gwałtu, wysłał je „po kondomy” albo o bydgoskim radnym partii, Rafale Piaseckim, który w ramach „tradycyjnego modelu rodziny” przyznał się do niszczenia rzeczy swojej żony, zatykania jej ust ręką i śledzenia jej (kobieta zarzuca mu, że po prostu się nad nią znęca i ją bije). Od wielu lat żadna władza nie pozwalała sobie na tak obrzydliwe i odzierające z godności stwierdzenia, które uderzają w kobiety za to że uprawiały seks, że zaszły w ciążę, że padły ofiarą przemocy; za to że są kobietami. I to właśnie te wypowiedzi, ta pogarda, w połączeniu z wieloletnią frustracją wywołaną niższymi zarobkami, brakiem bezpieczeństwa, szacunku i wsparcia w rodzicielstwie czy opiece, przyczyniają się do tego, że na manifach jest nas w tym roku znacznie więcej niż przed rokiem.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Czego by nie pisać to kobiety kłaniają się w pas facetom w kieckach na których smyczy jest PiS ,tak to widzę .

  2. Jakby kaczka miała żonę to może by coś z życia rozumiała. No nawet kochankę. Ale płci żeńskiej.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Halo, czy dr Lynch?

August Grabski, profesor Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca, ciesząc…