Konferencji prasowej wprawdzie nie było, było za to wejście CBA o 6.00 rano i przeszukanie mieszkania. Brzmi znajomo? Tuż przed świętami w Krakowie rozpętała się afera, która umknęła naszej uwadze, a która dowodzi niezbicie, że Zbigniew Ziobro niczego się nie nauczył, a metody rodem z IV RP nadal są bliskie jego sercu. Na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach funkcjonariusze przeszukali jedną z krakowskich aptek, szpital, a także mieszkanie znanej profesor psychiatrii. Jej mąż od 2006 r. procesuje się z rodziną ministra. Chodzi o okoliczności, w jakich zmarł Jerzy Ziobro po serii operacji i zabiegów kardiologicznych. „Przypadek?” – chciałoby się zapytać. Nie wiadomo. Grunt, że postępowanie wobec prof. Dominiki Dudek zainicjowało samo CBA. Chodzi ponoć o wystawianie „lewych” recept na refundowane leki psychotropowe. Lekarka broni się, twierdząc, że poprzednie kontrole z ramienia NFZ nigdy nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Aby się znalazły, trzeba było dopiero „odgórnego” śledztwa. Śledztwa, o którym, co ciekawe, nie wiedział nawet pytany o nie rzecznik właściwej prokuratury.
Przy tym nieprzyjemności, które spotkały Jadwigę Staniszkis, wydają się doprawdy dziecinną igraszką. Profesor, która do tej pory była maskotką ekipy PiS, po krytycznych słowach została zlustrowana do siódmego pokolenia i oficjalnie wyklęta w prawicowych mediach. Dla tych, co nie pamiętają – w IV RP tak się właśnie rozwiązuje kwestie wszystkich niewygodnych komentatorów, osobistych wrogów, ich rodzin i znajomych.
Nowa władza nie próżnuje. Państwo policyjne, które ma twarz Zbigniewa Ziobry, wyciąga swoje macki i oplata nimi wszystkie dziedziny życia. Wczoraj wzięła na warsztat policję, dziś – media. Zmiana w ustawie o radiofonii i telewizji wymieni rady nadzorcze i zarządy spółek medialnych od szczebla regionalnego po centralny, zlikwiduje też ich kadencyjność. Wymienieni zostaną również „prokuratorzy, którzy nie zdali egzaminu”. To samo tyczy się sędziów TK i urzędników, którzy „nie będą chcieli współpracować”. Policja i służby dostaną wolną rękę, by inwigilować internet i podsłuchiwać telefony nawet przez 1,5 roku.
Ileż można zasłaniać się sprawami socjalnymi, które nadal pozostają w sferze bajania, podczas gdy ustawy zwiększające kontrolę państwa nad poszczególnymi instytucjami dosłownie mnożą się przez pączkowanie w teczce premier Szydło? Niezbywalną cechą autorytarnych rządów jest oparcie systemu na służbach bezpieczeństwa. Zbigniew Ziobro jest zaś najbardziej przerażającym ogniwem w rządzie PiS. Można mieć, oczywiście, mnóstwo zastrzeżeń do wszystkich, którzy stawiają się teraz w roli kryształowych obrońców praworządności. Ale stmosfera strachu, politycznego rozliczania całych pokoleń i niszczenia karier nie powinna być ceną za wprowadzanie zmian, mających ulżyć obywatelom, bo to każda ekipa rządząca ma, za przeproszeniem, w katalogu swoich obowiązków. PiS tymczasem czyni z tego jakiś absurdalny handel na zasadzie „chleb za igrzyska, deal?”.