Tragiczna sytuacja uchodźców i migrantów uwięzionych w wielkim obozie Moria na greckiej wyspie Lesbos wywołuje reakcje wielu organizacji pozarządowych i mieszkańców Berlina: wczoraj przed Reichstagiem (siedzibą Bundestagu, parlamentu niemieckiego) wolontariusze ustawili 13 tys. białych i czarnych krzeseł symbolizujących mieszkańców obozu, by zmusić do działania polityków z Niemiec i Unii Europejskiej.
Nieco zapomniany z powodu epidemii, obecny stan migracji do Europy, dał o sobie znać w stolicy Niemiec, dzięki inicjatywie licznych organizacji humanitarnych i obrony praw człowieka – m.in. Seebrücke, Sea-Watch, Campact i #LeaveNoOneBehind, aktywnych szczególnie na Morzu Śródziemnym. Powodem tej szczególnej manifestacji jest los uchodźców i migrantów w obozach na greckich wyspach, właściwie ignorowanych zarówno przez rządy w Europie, jak i Unię.
Tymczasem sytuacja w największym wyspiarskim obozie Moria woła o pomstę do nieba. Zaniedbania władz, niedofinansowanie, brak wysiłku organizacyjnego, ów stan chronicznego opuszczenia zamienił europejską pomoc w obraz parawojennej struktury jakiegoś bardzo ubogiego, dalekiego kraju, gdzie warunki sanitarne i w ogóle życiowe doprowadzają do rozpaczy mieszkańców, stanowiąc zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci i dorosłych.
Puste krzesła mają przypomnieć Niemcom i Europejczykom, że ciągle są gminy i regiony gotowe przyjąć rodziny z Morii i innych obozów na greckich wyspach. „Bundestag tego lata pojechał na wakacje, ale katastrofa humanitarna na granicach Unii ich nie miała” – napisali organizatorzy w komunikacie. Od początku roku Niemcy ewakuowały z greckich obozów 465 osób, szczególnie chore dzieci i ich rodziny, ale sam Berlin obiecywał przyjęcie co najmniej tysiąca. Według różnych źródeł, w Morii na Lesbos przebywa 13 do 16 tysięcy ludzi. Obóz zbudowano z maksymalną zdolnością do przyjęcia 2,8 tys. osób.