Władze niemieckie uznały, że Niemcy popełniły ludobójstwo na terenach dzisiejszej Namibii, na ludach Herero i Nama, na początku XX w. Historycy uważają, że było to pierwsze ludobójstwo ubiegłego wieku. Przed nim Herero stanowili 40 proc. populacji Namibii, dziś ledwo 7 proc. Niemcy zgodzili się przeprosić i wypłacić trochę pieniędzy, ale odszkodowań nie będzie.
Do tragedii doszło w latach 1904-1908. Namibia była wtedy niemiecką kolonią. Lokalni mieszkańcy, od 1884 r. pozbawiani przez kolonizatorów ziemi i bydła, wzniecili w końcu powstanie, na co Niemcy zareagowali wysłaniem gen. Lothara von Trotha z dodatkowym wojskiem. Von Trotha uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie eksterminacja zbuntowanych ludów. Zabito wtedy ok. 70-100 tys. ludzi.
Kolonialne siły niemieckie zastosowały „nowoczesne” techniki ludobójstwa: masowe masakry, wygnania na pustynię, gdzie mężczyźni, kobiety i dzieci umierały z pragnienia i koncentracyjne obozy zagłady, jak Shark Island. Kości, a szczególnie czaszki zabitych, jak i żywi ludzie byli wysyłani do Niemiec do prowadzenia doświadczeń naukowych o charakterze rasowym. Lekarz Eugen Fischer, który działał w Shark Island, napisał potem książkę o „supremacji rasy białej”, która bardzo spodobała się Adolfowi Hitlerowi.
Władze namibijskie zakomunikowały z satysfakcją, że Niemcy zrobiły „pierwszy krok w dobrym kierunku”, ale teraz czekają na przeprosiny i odszkodowania. Z przeprosinami nie będzie problemu: prezydent Frank-Walter Steinmaier już zapowiedział swoją wizytę w Windhoek (stolicy Namibii), by je wypowiedzieć, ale zdaniem Berlina odszkodowań nie będzie, bo antyludobójcza konwencja ONZ, która je przewiduje, weszła w życie w 1948 r. i „nie może działać wstecznie”.
Niemcy zgodziły się wypłacić miliard euro w ratach (rozłożonych na 30 lat) i twierdzą, że pomagali wcześniej Namibii, co tym bardziej miałoby odsunąć kwestię odszkodowań. Dwa lata temu zwróciły Namibii część kości zamordowanych Herero przechowywanych jeszcze w niemieckich ośrodkach naukowych i muzeach.