Ofiarami przemocy fizycznej lub seksualnej było co najmniej 547 chłopców śpiewających w chórze katedralnym w Ratyzbonie. Wiele lat kapelmistrzem był tam brat papieża Benedykta XVI.
Działający przy katedrze w Ratyzbonie chór Domspatzen (Katedralne wróbelki) jest jednym z najbardziej znanych chłopięcych chórów w Niemczech. Istnieje od ponad 100 lat. W latach 1964-94 dyrektorem muzycznym chóru był ksiądz Georg Ratzinger brat późniejszego papieża. Od 1994 roku kapelmistrzem zespołu składającego się z chłopców i młodych mężczyzn, jest osoba świecka – Roland Buechner. Chórzyści chodzą do przeznaczonej tylko dla nich szkoły i mieszkają w internacie.
Od lat do opinii publicznej przedostawały się informacje, które jednak były lekceważone. W maju 2015 sprawą przeszłości chóru zajął się adwokat Weber. Przez ten czas przeprowadził rozmowy z dziesiątkami członków chóru oraz ludźmi odpowiedzialnymi za zespół w różnych latach. Dzięki pełnomocnikowi biskupstwa w Ratyzbonie zajmującemu się wykorzystaniem nieletnich mógł też korzystać z tajnych archiwów i teczek osobowych tamtejszego Kościoła.
Weber zbadał przypadki z lat 1945-92. Przez ten czas w chórze i w internacie było 2 100 chłopców. Teraz adwokat opublikował raport ze swojej pracy.
– Do przemocy dochodziło przede wszystkim w przedszkolu, ale także w gimnazjum, należących do chóru – mówił Weber na konferencji prasowej w Ratyzbonie.
Dodał też, że dla ofiar pobyt w chórze i internacie był „więzieniem, piekłem i obozem koncentracyjnym”. Niemal wszyscy wspominali ten czas jako „najgorszy okres w ich życiu, naznaczony przez strach, przemoc i bezsilność”.
Zdaniem adwokata odpowiedzialność za to spada również na brata byłego papieża Josepha Ratzingera, Georga.
– Można mu zarzucić chowanie głowy w piasek i brak reakcji, mimo że wiedział o problemie – twierdzi Weber.
Bo, zdaniem Webera, o naruszaniu prawa wiedzieli wszyscy, jednak główną odpowiedzialność za przestępstwa wobec chłopców ponosi dyrektor szkoły oraz katecheta. Adwokat uważa, że wśród zastraszonych dzieci panowała „kultura milczenia”, zaś dorośli dobro instytucji stawiali wyżej niż dobro uczniów.
Mimo, że wszystkie wykryte przez Webera przestępstwa podlegają przedawnieniu, to ich ofiarom należy się odszkodowanie w wysokości od 5 tys. do 20 tys. euro.
– Cierpiałem, ale nie chcę pieniędzy. Po upływie 50 lat niemożliwe jest zadośćuczynienie finansowe. Sam muszę sobie z tym poradzić – mówi dziennikowi „Sueddeutsche Zeitung” jeden z członków chóru Alexander Metz.
Mężczyzna mający teraz 71 lat niedawno spotkał się ze szczególnie przez siebie znienawidzonym nauczycielem matematyki. Okazało się, że matematyk był w czasie wojny więźniem obozu koncentracyjnego.
– Powiedział do mnie: życie jest ciężkie. Chciałem was do tego życia przygotować – opowiada gazecie Metz. – Po tej rozmowie odzyskałem spokój duszy – powiedział SZ były członek Katedralnych Wróbelków.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
To jest wina ludzi a nie Kościoła. Jak się Kościół usunie to zastąpią go inne struktury i układy, zaś ludzie pozostaną tacy sami albo i gorsi.
Ale akurat TEN kościół przoduje w statystykach
Przoduje w statystykach? Porównywany z kim i jaką metodologią?
Chętnie się zapoznam.
„…zdaniem Webera, o naruszaniu prawa wiedzieli wszyscy, ”
To prawda, wiedzieli wszyscy, ale nieprawda, że to były naruszenia prawa. Zerknąłem, co piszą niemieccy czytelnicy na ten temat. Opinie są różne, ukształtowane jednak dzisiejszym spojrzeniem na szkołę i wychowanie. Są jednak głosy przypominające, że jeszcze do lat 60-ch kary cielesne były powszechnie akceptowanym „środkiem wychowawczym i dyscyplinującym”.
Skoro „wiedzieli wszyscy”, to wiedzieli także rodzice. Jeśli nie reagowali, to znaczy, że oni też to akceptowali. A należenie do bardzo znanego chóru musiało pociągać za sobą pewne ofiary. Dzisiaj też rodzice zmuszają dzieci na siłę do różnych idiotycznych kastingów, konkursów itp. Nic się pod tym względem nie zmieniło.