Heiko Maas niejednokrotnie dowodził, że potrafi samodzielnie myśleć, a jednocześnie, że jest zdecydowany bronić interesów swojego kraju.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że stosunki między Niemcami a USA są obecnie co najmniej chłodne, z tendencją zmierzania w kierunku zera absolutnego. Analiza przyczyn wykracza poza ramy zwykłej informacji, ale pewne jest, że prezydent USA nie ułatwia uspokojenia sytuacji. W walce o rynki zbytu dla amerykańskiego gazu Trump niejednokrotnie wywoływał najwyższe rozdrażnienie niemieckich polityków i, co gorsza dla USA, niemieckich biznesmenów. Próba zatrzymania Nord Stream 2 prymitywnym machaniem pałą pod adresem inwestorów tej gigantycznej inwestycji wywoływały jak najgorsze wrażenie nie tylko w samych Niemczech, ale też w ogóle w Unii Europejskiej, bo pokazywały, jak topornie Stany Zjednoczone prowadzą politykę wasalizacji UE. Trump błędnie myślał, że z Niemcami może postąpić jak z Polską, w której każdy polityk gotów jest na każdą formę haniebnego lokajstwa, byle tylko zadowolić pana. Niemcy jednak zachowali się inaczej. Po kolejnych sankcjach wobec Nord Stream-2 Niemcy odpowiedzieli, że gotowi są odpowiedzieć kontrsankcjami pod adresem USA. Teraz swoje dołożył Maas.
„Transatlantyckie relacje są szalenie ważne i ważnymi pozostają i my również pracujmy nad tym, by przed nimi była przyszłość. Jednak w tej formie, w jakiej znajdują się obecnie, nie odpowiadają wyzwaniom, które stawiają przed nimi obie strony”, powiedział Maas w wywiadzie dla niemieckiej agencji DPA. Niemiecki minister widzi zatem konieczność w natychmiastowych działaniach, skierowanych na poprawę chwiejących się amerykańsko-niemieckich relacji. Jednocześnie Maas dał do zrozumienia, że fatalne wzajemne stosunki między oboma krajami, to nie jest wina nieobliczalnego obecnego amerykańskiego prezydenta, lecz to wina systemu. Przestrzegł przed ślepą wiarą, że ulegną one natychmiastowej poprawie, gdy Trump opuści Biały Dom.
„Każdy, kto myśli, że wraz z prezydentem z Partii Demokratycznej w partnerstwie transatlantyckim wszystko będzie jak dawniej, nie docenia zmian strukturalnych”, mówił niemiecki minister spraw zagranicznych. Mówiąc inaczej niemiecki polityk daje do zrozumienia, że dotychczasowa współpraca polegająca na posłusznym realizowaniu amerykańskich interesów w Europie, się skończyły. Czy jest to pierwszy sygnał, że Europa gotowa jest do samodzielności pod niemiecką egidą?