Stan ducha, w jakim późnym wieczorem dnia 26 lipca 1953 roku znajdował się młody adwokat z Hawany, Fidel Castro, był bardzo zbliżony do obecnych nastrojów na polskiej lewicy. Mający rozpocząć wielkie powstanie przeciw Batiście atak na koszary Moncada zakończył się spektakularną klęską, wielu jego towarzyszy zginęło, a on sam, wycieńczony i otoczony przez oddziały dyktatora, był na skraju załamania. Jednak w ostatecznym rozrachunku to jego historia zapamiętała go jako zwycięzcę, a sama data dała nazwę ruchowi, którego dziełem była ,,największa epopeja w najnowszej historii Ameryki Łacińskiej”.
Czerwono – czarna flaga z napisem ,,M-26-7” jest dzisiaj na Kubie jednym z najpopularniejszych i najbardziej szanowanych lokalnych symboli – zdobi domy, szkoły, bary, widnieje na muralach. Jest to bowiem sztandar rewolucjonistów z Ruchu 26 lipca (hiszp. Movimiento 26-07), którzy wyzwolili Kubę spod dyktatury Fulgencio Batisty. Z początku jednak nic nie zwiastowało powodzenia ich straceńczej misji, a już na pewno najmniej –wydarzenia z owego 26 lipca.
Fidel Castro od czasów studenckich był zajadłym przeciwnikiem dyktatury Batisty. Na początku próbował pokojowych działań opozycyjnych, jednak wobec ich praktycznego fiaska rozpoczął z towarzyszami organizowanie zbrojnej konspiracji. Na pierwszy cel dużej akcji wybrano koszary Moncada w Santiago de Cuba. Okazało się jednak, że mimo wielkich starań i pełnych nadziei przygotowań bojowe nastroje nie były w stanie zastąpić braków w uzbrojeniu, liczebności i wojskowym przeszkoleniu. Żołnierze dyktatora łatwo odparli atak, zabijając wielu rewolucjonistów. Tych, którym udało się uciec, złapano w kolejnych tygodniach. Cała akcja spotkała się z bardzo małym odzewem społecznym. Sytuacja buntowników wydawała się beznadziejna, a ruch antybatistowski – całkowicie rozbity. Fidel jako jego przywódca został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Mimo początkowego załamania jego determinacja pozostała jednak niezachwiana. Dzięki tej klęsce zrozumiał, iż bez masowego zaplecza ideowego i trafiającego do ludzi przekazu ruch nie wyjdzie nigdy poza krąg narwanych studentów – idealistów. W więzieniu od razu rozpoczął więc ponowną organizację struktur. Ruch 26 lipca tym razem stawiał przede wszystkim na edukację polityczno – historyczną oraz uświadamianie klasowe. Szkoła, którą Castro zorganizował dla współwięźniów, stała się wzorem do naśladowania dla jego aktywnych zwolenników na wolności.
Po wyjściu na wolność w 1955 roku (na mocy amnestii) Castro kontynuował tę działalność. Wielu zaangażowanych castrystów wędrowało od wioski do wioski, wygłaszając przemowy na tajnych zebraniach, rozmawiając z ludźmi i zaszczepiając w nich sympatię do ruchu antybatistowskiego. Ofensywie edukacyjnej nie przeszkodziła nawet ucieczka Fidela i dużej części kierownictwa ruchu do Meksyku po zamieszkach w Hawanie. Nastroje silnie antyreżimowe zaczęła przejawiać coraz większa część społeczeństwa. Kiedy na jachcie ,,Granma” przywódcy Ruchu 26 lipca wrócili na Kubę wzniecić ogień rewolucji, ich sytuacja była inna niż w roku 1953. Mimo początkowych bardzo ciężkich porażek, ich obóz w górach Sierra Maestra był cały czas zasilany przez duże grupy nowych ideowych zwolenników, a większość społeczeństwa gorąco wspierała działania partyzantów. Pozwoliło im to już po dwóch latach zadać śmiertelny cios dyktaturze Batisty. 2 stycznia 1959 roku przy owacjach zgromadzonych tłumów rewolucjoniści wjechali do Hawany. Na ich czołgach i samochodach rewolucjonistów dumnie powiewały flagi z datą 26 lipca – dniem, który jeszcze niedawno wydawał się oznaczać ich koniec.
Spadki w sondażach, porażka w wyborach prezydenckich, potwierdzenie w nich dominacji prawicowego POPiS-u, perspektywa 3 lat absolutnych rządów partii Jarosława Kaczyńskiego – sytuacja i nastroje polskiej lewicy wydają się obecnie bliskie tym po klęsce ataku na koszary Moncada. Jednak los kubańskich rewolucjonistów pokazuje, że żadna klęska nie musi być ostateczna, przeciwnie – jeśli wyciągnie się z niej odpowiednie wnioski, może stać się ona zaczynem zwycięstwa. Praca społeczna u podstaw, uświadamianie klasowe, rozszerzanie zasięgu przekazu – to działania, na jakie postawił El Comandante. Znając dalsze losy tej historii, polska lewica winna się nimi zainspirować. Może dzięki temu uda się także nam przekuć klęskę Moncady w zwycięski pochód na Hawanę.
Demokracja czy demokratura
Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…
Analogia całkowicie nietrafiona. Castro doskonale wiedział, że liberalny parlamentaryzm nie jest drogą dla lewicy.