Kilka dni temu warszawskie serwisy informacyjne obiegła wiadomość: zaginęła 13-letnia dziewczynka, Natalia. Szukał jej tata, który wychowuje ją z partnerką, z którą ma drugie, małe dziecko. Natalia mogła – tego obawiał się ojciec – szukać kontaktu z matką, która straciła prawa rodzicielskie do córki, kiedy ta była bardzo mała. Uciekła z lekcji, była u koleżanki cały dzień aż do wieczora, kiedy wyszła i zniknęła. Po kilku dobach ojciec dziecka poinformował media, przekazał też zdjęcia córki. Widać na nim drobną i ładną dziewczynkę, wczesną nastolatkę. Na niektórych ze zdjęć ma makijaż, przede wszystkim mocno pomalowane rzęsy. Natalia już się znalazła, podobno przebywała „u rodziny”. Dalszych informacji brak, co zresztą zrozumiałe – poprzednie podano tylko po to, żeby ułatwić odnalezienie dziecka.
I to wystarczyło. „Nie pojechała do matki tylko do jakiegoś gacha. I nie wygląda na 13 lat tylko na ładnych kilka więcej, przynajmniej na zdjęciach. To taka moja teoria”, „chlopie, nie szukaj jej po dworcach a po galeriach… na dworcu to znajdzie sie za kilka lat…”, „Niech policja, przyciśnie jej najbliższe przyjaciółki,to się zaraz lolitka znajdzie,u jakiego 20 parolatka. Tak na marginesie,to po makijażu widać,że pannica chyba więcej czasu spędzała w galeriach handlowych,niż przed książką” – to tylko pierwsze komentarze pod artykułem o jej zaginięciu. Podobne pojawiły się, kiedy dziewczyna się znalazła – w artykule było niewiele informacji, poprzednie przecież ujawniono tylko po to, żeby ułatwić odnalezienie Natalii. W komentarzach pytania, co się stało. „Pewnie chciałbyś dokładnego i barwnego opisu jak ją posuwał znajomy z internetu?” – pyta Marta Czerwińska, według informacji z Facebooka absolwentka elitarnego liceum im. Kuronia w Warszawie.
Makijaż – tyle wystarczy, żeby z dziecka z problemami, któremu coś może grozić, stać się „galerianką”. Przestaje być traktowana jak dziecko, zaczyna być uważana za kobietę, i to kobietę „upadłą” – nieważne, że ma tylko 13 lat. Nagle ktoś, kto mógłby ją skrzywdzić i wykorzystać przestaje być sprawcą przemocy, a zaczyna być „gachem”, który zapewne ją „posuwał”. Na szczęście nie mamy podstaw, żeby uważać, że te teksty mają cokolwiek wspólnego z sytuacją, bo Natalii, jak rozumiem, nic się nie stało. Ale czy nie jest rzeczą przerażającą, że ludzie na widok dziecięcej buzi i smutnej historii o ucieczce z domu fantazjują o gwałcie i molestowaniu? Co więcej – od razu rozgrzeszają potencjalnego sprawcę, odpowiedzialność nakładając na ojca i na samą potencjalną ofiarę, „lolitkę”. Podejrzenie, że mogłaby jej się stać krzywda jest automatycznie połączone z przekonaniem, że byłaby ona „zasłużona” – przecież złe rzeczy przytrafiają się tylko złym dziewczynkom. Tak jakby przyczyną przemocy seksualnej nie był sprawca, tylko pomalowane rzęsy u 13-latki, a gdybyśmy zmyli jej makijaż – przemoc by zniknęła.
Czasem chciałabym, żeby zniknęły też komentarze na portalach internetowych, niestety – to nie sprawi, że znikną ludzie, którzy je piszą.